reklama

Student płockiej politechniki konstruując, podbija Europę i świat. Teraz pisze o tym pracę inżynierską

Opublikowano:
Autor:

Student płockiej politechniki konstruując, podbija Europę i świat. Teraz pisze o tym pracę inżynierską - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

SportNa niebie wyczynia takie rzeczy, że jaskółki patrzą na niego z podziwem. Sam konstruuje i udoskonala wózki, na których startuje odnosząc olbrzymie sukcesy sportowe. O tym wszystkim z Wojtkiem Bógdałem, mistrzem świata, rozmawia Bogdan Wolny w ramach naszego cyklu „Wywiad (z) Wolnego”.

Na niebie wyczynia takie rzeczy, że jaskółki patrzą na niego z podziwem. Sam konstruuje i udoskonala wózki, na których startuje odnosząc olbrzymie sukcesy sportowe. O tym wszystkim z Wojtkiem Bógdałem, mistrzem świata, rozmawia Bogdan Wolny w ramach naszego cyklu „Wywiad (z) Wolnego”.

Wojtek Bógdał, student Politechniki Warszawskiej, jest zawodnikiem Aeroklubu Ziemi Mazowieckiej w motoparalotniarstwie i od 2013 roku reprezentantem Polski. Trenuje na płockim niebie i dokonuje takich podniebnych wyczynów, że przelatujące jaskółki patrzą na niego z podziwem. Ulepszeń konstrukcyjnych wózka, na którym startuje jesienią i zimą, dokonuje u siebie w garażu. Wszystko, co tam tworzy, owiane jest tajemnicą aż do pierwszych startów w sezonie, by zaskoczyć konkurentów.

Mimo młodego wieku ma w swoim sportowym dorobku tytuły m.in. mistrza świata z 2015 roku, mistrza Europy z roku 2014 jest  też potrójnym mistrzem Polski 2015-2016. Za osiągnięcia w sezonie 2015 zajął pierwsze miejsce w prestiżowym plebiscycie organizowanym przez Aeroklub Polski i Agencje Lotniczą ALTAIR. Reprezentował Polskę na Igrzyskach lotniczych w Dubaju.

Bogdan Wolny: Miniony rok to starty na poważnych zawodach. Które z medali cieszą cię najbardziej? 

Wojtek Bógdał: W 2016 roku zostałem podwójnym wicemistrzem Europy w slalomach na zawodach w Hiszpanii. Startowałem na wózku i na nogach. Zdobyliśmy tam także srebrny medal w sztafecie i złoty medal drużynowo. Na klasycznych mistrzostwach świata w Anglii zdobyłem brązowy medal indywidualnie (najlepszy z Polaków), a drużynowo złoty medal. W konkurencjach klasycznych wywalczyłem mistrzostwo świata drużynowo. Może cię zaskoczę, ale najbardziej zadowolony jestem nie z medalu mistrzostw, ale z podwójnego wicemistrzostwa Europy w slalomach. Z kilku powodów. Zawody były bardzo wyczerpujące, poziom bardzo wysoki, a mnie dosłownie o mrugnięcie oka pokonał tylko Francuz. Na wózku zabrakło mi zaledwie dwóch setnych sekundy, by obronić tytuł mistrza Europy sprzed dwóch lat. A slalom trwał 33 sekundy.

Na klasycznych mistrzostwach świata w Anglii zająłeś trzecie miejsce. Dlaczego? Co się wydarzyło, skoro stać cię na więcej?

Można powiedzieć, że był to dziwny zbieg okoliczności. Wygrywałem w trudnych konkurencjach, a zepsułem aż cztery lądowania na celność. Nie zdarzało mi się to nawet na treningach. Za pierwszym razem wylądowałem w centro, ale niepotrzebnie chciałem zbyt szybko zatrzymać wózek, co doprowadziło do tego, że podparłem się ręką. Sędziowie uznali to za wywrotkę. Za drugim razem mocno wiało, po wyłączeniu silnika dostałem klapę i nie doleciałem do celu. Trzeciego lądowania nikt nie zaliczył, bo konkurencja była prawie niewykonalna. Natomiast za czwartym razem wylądowałem idealnie, ale według regulaminu, od momentu wyłączenia silnika do przyziemienia powinno upłynąć minimum 30  sekund. Sędziowie naliczyli mi 27… Za każde lądowanie mogłem zdobyć 250 punktów. Gdybym zaliczył tylko jedno, to byłbym także mistrzem świata w konkurencjach klasycznych, ponieważ różnica pomiędzy pierwszym a trzecim miejscem była mniejsza niż 250 pkt. Cóż taki pech…

Dwie różne konkurencje. Start na wózku czy z nóg w tym sezonie? 

Jeszcze nie wiem. W Hiszpanii udowodniłem, że daję sobie radę zarówno na wózku, jak i na nogach.

Zawody o mistrzostwo Polski to już przysłowiowy spacerek dla ciebie? Konkurencja jest bardzo mocna?

Mistrzostwa Polski to na pewno nie spacer. Polacy to ścisła elita motoparalotniowa. Być najlepszym w Polsce oznacza, że jest się w czołówce światowej. Na pewno nie będzie łatwo. Zresztą potwierdza to chronologia moich zwycięstw. Najpierw byłem mistrzem Europy, później mistrzem świata, a dopiero na końcu mistrzem Polski. Weryfikacja przez moich kolegów z kadry narodowej to najlepsza przepustka na świat.

Połączyłeś sport z pracą naukową. Chodzi o wózek? 

Projektuję wózek, ponieważ taki jest temat mojej pracy inżynierskiej. Chciałbym sformalizować moje doświadczenie sportowe i konstruktorskie, tak aby pozostawić sensowny ślad w środowisku polskiej myśli technicznej. Skoro na wózku własnej konstrukcji zdobyłem tytuł mistrza świata to zapewne warto tę konstrukcję profesjonalnie przeanalizować.

Co roku ulepsza się skrzydła, po co?

Wszystko z czasem podlega ulepszeniom. Auta są coraz szybsze, bezpieczniejsze i ekonomiczne. To samo dzieje się z paralotniami. Chcielibyśmy, aby były one szybsze, bezpieczniejsze i bardziej nośne, co zmniejsza zużycie paliwa silnika. Konstruktorzy walczą zatem o poprawę osiągów skrzydeł. Poligonem doświadczalnym są zawody sportowe, a to przekłada się na wielkość sprzedaży. Polska firma Dudek Paragliders z Bydgoszczy jest potentatem na skalę światową. Na 20 pierwszych skrzydeł podczas ME w 2014r. aż 16 było polskiej produkcji. Jestem pilotem fabrycznym tej firmy. Oblatuję prototypy i zgłaszam swoje uwagi konstruktorowi co  do zachowania skrzydła w locie. Cieszy mnie to, że mam swój mały udział w światowym sukcesie rynkowym naszej polskiej firmy.

Wspomniałeś mi kiedyś, że skrzydła wyczynowe są mniej bezpieczne, bardziej wymagające. Czy nie boisz się podejmować ryzyka?

Oczywiście, że się boję. Gdybym się nie bał, to już bym nie żył. Podczas zawodów i podczas testowania nowych skrzydeł zawsze trzeba zachować margines bezpieczeństwa, dystans do siebie i swoich możliwości. Nie wolno ani na chwilę tracić kontroli nad tym, co się dzieje. Skrzydła wyczynowe w normalnym stanie lotu nie są mniej bezpieczne od skrzydeł rekreacyjnych. Problemy pojawiają się podczas testowania wartości granicznych parametrów skrzydła, np. maksymalnej i minimalnej prędkości lub szybkiej zmiany geometrii płata podczas ciasnych zakrętów. Może wtedy dojść do gwałtownego podwinięcia, co na małej wysokości może się skończyć tragicznie. Testując nowe skrzydło, pierwsze manewry wykonuję na dużej wysokości lub nad wodą i zawsze mam przy sobie spadochron zapasowy i kamizelkę wypornościową. Najważniejsze jest jednak stopniowanie trudności i oswajanie się z możliwościami skrzydła.

W motoparalotniarstwie na świecie jesteś już osobą bardzo popularną,  a jednak masz problemy ze znalezieniem sponsora...

Niestety tak, ponieważ ten sport jest młody i nie jest jeszcze tak popularny, a myślę, że spokojnie mógłby przyciągać tylu kibiców co np. skoki narciarskie. Praktycznie wszystkie koszty udziału w zawodach pokrywam we własnym zakresie.

Czy nie martwi cię, że macie mało widowni na zawodach? Jak to wygląda w innych krajach, czy jest podobnie?

Motoparalotniarstwo jest nowym sportem w skali Polski i świata, tak wiec na razie nie przyciąga tłumów, ale z roku na rok jest co raz więcej kibiców. Wbrew pozorom najwięcej było ich w Dubaju. Myślę, że jest to błędne koło, mało kibiców to małe zainteresowanie mediów, ale i odwrotnie. Sport jest bardzo widowiskowy, ekstremalny, Polacy na polskich skrzydłach stanowią ścisłą czołówkę światową. Warto się tym pochwalić i pokazywać nas coraz więcej. Kiedy Polacy dowiedzą się o naszych sukcesach, to zapewne przyjdą nam kibicować, jeśli się zdarzy taka okazja.

Ciągle widzę koło Ciebie tatę, również motoparalotniarza. Jaki jest jego udział teraz, a jaki był na początku twojej kariery?

Kiedy tata zaczynał swoja przygodę z lataniem, ja miałem trzy lata. Wiele się dowiedziałem przez osłuchanie, a od najmłodszych lat zmagałem się z miniaturką paralotni, dwumetrowym latawcem. Tata uczynił ze swojego hobby zawód, ponieważ zajął się profesjonalnym wykonywaniem fotografii lotniczej. Kiedy lata się samodzielnie na zlecenie, to robi się często w dużo trudniejszych warunkach atmosferycznych niż loty zawodnicze. Wiadomo, że żaden organizator zawodów sportowych nie zaryzykuje wypuszczenia w powietrze zawodników podczas niepewnych warunków atmosferycznych. Kiedy lata się na własne ryzyko i samemu odpowiada za decyzje o starcie, ten próg się nieco przesuwa. Tata nauczył mnie latać według jego kryteriów. Dlatego też czasami moja ocena warunków pogodowych jest nieco inna od oceny organizatora zawodów. Ja bym poleciał, a organizator mówi: „nie”. Nie chodzi tu o kwestie mojego „kozakowania”, ale raczej o subtelną różnicę oceny warunków pogodowych pod kątem mniej doświadczonych zawodników. Organizator odpowiada za wszystkich. Rola taty się teraz nieco zmieniła. Pełni on rolę mojego managera i biura prasowego, ale też zdarza się, że konsultuję z nim warunki pogodowe przed lotem.

Obserwując was, widzę, że to są ogromne szybkości i ekstremalne ewolucje, martwię się o Ciebie.

No cóż… w slalomach latamy z prędkością ponad 100km/h na wysokości ok. czwartego piętra. Nie ma szans na użycie spadochronu zapasowego w trudnej sytuacji. Po śmiertelnym wypadku zawodnika litewskiego na mistrzostwach Świata w Legnicy Światowa Organizacja Aeronautyczna FAI zaleciła, że wszystkie zawody slalomowe powinny być rozgrywane nad wodą, tak więc poziom bezpieczeństwa podniósł się na tyle, że niektórzy zawodnicy już nie boją się wpaść do wody za cenę lepszego wyniku.

Jakie są twoje plany na ten sezon?

W tym roku we Wrocławiu będą organizowane Igrzyska Sportów Nieolimpijskich, motoparalotniarstwo będzie reprezentować trzech Polaków: ja, a także koledzy Piotr Ficek z Krakowa i Marcin Bernat z Kielc. Zapewne będą to dość nietypowe zawody, ale na pewno będą mocno nagłośnione medialnie. Jest to szansa dla naszego sportu, aby zdobyć nowych fanów. Ja oczywiście,  chciałbym pokazać się tam z jak najlepszej strony, licząc na miejsce medalowe.

Którego z zawodników najbardziej się obawiasz? Z pewnością podobnie jak ty szlifują teraz formę.

Aktualnie moim największym rywalem jest Francuz Aleksandre Mateos. Ten, o którym wspomniałem wcześniej - z nim o mrugniecie przegrałem tytuł mistrza Europy. Mam też świadomość, że również moi koledzy z Polskiej Kadry Narodowej mocno trenują.

W tym roku ponownie wspierasz WOŚP.

Tak. Co roku staram się wspierać WOŚP. Kiedyś tata współpracował z Jerzym Owsiakiem, filmując i fotografując Woodstock z powietrza. Także i ja teraz chciałbym dołożyć swoją małą cegiełkę do działań tej fundacji. W tym roku możecie licytować 20-minutowy, filmowany lot ze mną nad Płockiem. Zapraszam!

Dziękuję za rozmowę i nie muszę dodawać, że sympatycy płockiego sportu, a w szczególności motoparalotniarstwa, trzymają za ciebie kciuki. Ja również.  

 

 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE