Szczypiorniści Orlen Wisły Płock walczyli jak równy z równym z mistrzami Niemiec przez ponad 40 minut, ale ostatecznie zostali rozgromieni przez Rhein-Neckar Loewen. Szanse na wyjście z grupy są iluzoryczne, a Nafciarzy pożegnały gwizdy.
W pierwszych akcjach widać było zdenerwowanie w obu zespołach, ale szybciej opanowali się Nafciarze. Goście próbowali zaskoczyć Wisłę grą w przewadze - ściągali Andreasa Palickę i grali z dwoma kołowymi, ale z mizernym skutkiem. Podopieczni Piotra Przybeckiego grali twardo, bracia Gębala świetnie pilnowali Rafaela Baenę, który raz po raz leżał w parterze i wściekał się na serbskich arbitrów. Nic dziwnego, bo jego partnerzy gubili piłkę, a po kilku kolejnych rzutach do pustej bramki gospodarze prowadzili 7:3. Szkoleniowiec Lwów poprosił o przerwę i więcej nie próbował już takiego ustawienia.
Po dobrym początku Wisła jednak stanęła i przez kilka minut to goście dominowali na parkiecie. Z linii 7 metrów nie mylił się Gudjon Sigurdsson - skrzydłowy po 30 minutach miał na koncie sześć trafień. Po 17 minutach na tablicy był remis 8:8 i Nafciarze znów musieli budować swoją przewagę. Podopieczni Piotra Przybeckiego grali bez kompleksów i próbowali rzutów nawet z niemożliwych pozycji. Jak Gilberto Duarte zmieścił piłkę na kilka sekund przed przerwą wie pewnie tylko on sam. Dała ona jednak skromne prowadzenie 15:14 po 30 minutach. Choć trzeba przyznać, że gdyby Nafciarze byli bardziej opanowani, prowadzenie powinno być wyższe.
Druga połowa zaczęła się równie obiecująco, jak pierwsza. Nafciarze poszli za ciosem i po bramkach Ghionei i Mihicia zrobiło się 18:15. Zdenerwowany Nikolaj Jacobssen poprosił o przerwę. I jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, Wisła znów stanęła. Kilka prostych błędów i z mozolnie wypracowanej przewagi nie zostało nic. Koncertowo zaczął grać Andre Schmid, na którego ani obrońcy, ani Adam Borbely nie potrafili znaleźć sposobu. Mistrzowie Niemiec wyszli już na trzybramkowe prowadzenie, ale w końcu i Szwajcar się pomylił. Po trafieniu Nemanji Obradovicia gospodarze złapali kontakt, ale kilkadziesiąt sekund później różnica znów wynosiła trzy bramki. A potem zaczął się dramat.
W zespole wicemistrzów Polski nastąpiła zapaść, doświadczeni zawodnicy grali jak juniorzy. Atak pozycyjny przestał być jakimkolwiek zaskoczeniem dla obrońców Lwów. Gospodarze nie mogli wypracować sobie dogodnej sytuacji do rzutu, a te z drugiej linii grzęzły w bloku. Podopieczni Piotra Przybeckiego zaczęli gubić piłkę w ataku, a goście urządzili sobie prawdziwy festiwal strzelecki. Patrząc na bezradny zespół Orlen Wisły, kibice zaczęli opuszczać halę na kilka minut przed końcem. Syrena zabrzmiała przy wyniku 32:27, a zawodników Orlen Wisły pożegnały gwizdy.
Szanse Orlen Wisły Płock na awans do czołowej 16 Ligi Mistrzów są już tylko iluzoryczne. Nafciarzy czeka wyjazdowe spotkanie z Vardarem Skopje. Zwycięstwo może i tak niewiele dać podopiecznym Piotra Przybeckiego, bo w ostatniej kolejce zmierzą się także PPD Zagrzeb i Krinstanstad.
Orlen Wisła Płock - Rhein Neckar Loewen 27:32 (15:14)
Bramki Orlen Wisła:Ghionea 6, Racotea 5, Mihić 5, Duarte 4, De Toledo 2, Obradović 1, Ivić 1, Maciej Gębala 1, Igor Żabić 1.
Bramki Rhein-Neckar Loewen: Sigurdsson 10, Schmid 6, Groetzki 4, Petersson 3, Mensah Larsen 3, Pekeler 3, Taleski 2, Palicka 1.
Kary: Wisła 4 min, Rhein-Neckar 4 min.