reklama

Porażka na własne życzenie. Wisła wróciła do strefy spadkowej

Opublikowano:
Autor:

Porażka na własne życzenie. Wisła wróciła do strefy spadkowej - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

SportWidmo spadku znów zagląda nafciarzom głęboko w oczy. Wisła Płock we Wrocławiu zaprezentowała się bardzo słabo. Porażka zepchnęła podopiecznych Leszka Ojrzyńskiego na miejsce spadkowe.

Widmo spadku znów zagląda nafciarzom głęboko w oczy. Wisła Płock we Wrocławiu zaprezentowała się bardzo słabo. Porażka zepchnęła podopiecznych Leszka Ojrzyńskiego na miejsce spadkowe. 

Jeszcze kilkanaście dni temu wydawało się, że tylko katastrofa może odebrać Wiśle utrzymanie w Lotto Ekstraklasie. Po czterech zwycięstwach z rzędu przyszła porażka w Legnicy, ale zwycięstwo z Arką Gdynia było już na wyciągnięcie ręki. W końcówce Wisła się jednak się cofnęła, a w doliczonym czasie gry wyrównał Frederik Helstrup. Wygrana sprawiałaby, że utrzymanie w elicie byłoby bardzo, bardzo blisko, a tak granica przesunęła się do meczu ze Śląskiem Wrocław. To tu nafciarze zagrali jeden z najlepszych meczów w  w tym sezonie, pokonując wówczas miejscowych 3:0, w dodatku grając w osłabieniu. Przed spotkaniem w dużo lepszej sytuacji byli płocczanie, bo to oni wyprzedzali Śląsk o 2 punkty, a wygrana dawałaby im 5-punktowy bufor i w zasadzie przesądzała sprawę. To gospodarze musieli za wszelką cenę walczyć o zwycięstwo.

Leszek Ojrzyński od pierwszej minuty postawił na zagęszczenie środka pola, a w pierwszym składzie w końcu zagrał Alen Stevanović. Na ławce usiedli za to Ricardinho i Giorgi Merebaszwili, którzy na placu gry pojawili się w drugiej odsłonie. Czy plan na ten mecz zakładał, żeby jak najdłużej utrzymywać remis i szukać szczęścia w stałych fragmentach gry i kontratakach? Wiele na to wskazuje, ale wszystko się posypało, bo wrocławianie szybko zdobyli bramkę. Jeszcze kilka minut po wznowieniu gry błąd Bartłomieja Żynela przy prostym łapaniu piłki uszedł Wiśle na sucho, bo sytuację uratował Alan Uryga, ale w 9. minucie brak zdecydowania bramkarza skończył się utratą gola. Dominik Furman zostawił dużo miejsca Robertowi Pichowi, a ten wrzucił piłkę. Nie był to majstersztyk, ale 21-latek nie zrobił nic, by złapać dośrodkowanie. Mateusz Cholewiak wyskoczył do piłki, która nie była nawet w świetle bramki, ale i tak skierował ją do siatki... między nogami golkipera. 

Po stracie gola Wisła nieco się ożywiła, dwukrotnie z dystansu szczęścia próbował Ariel Borysiuk, ale celownik pomocnika był dziś rozregulowany. Dwie fantastyczne okazje, po błędach obrony Śląska, miał też Mateusz Szwoch, jedną jeszcze przy wyniku 0:0. Jego lob nad Jakubem Słowikiem przeleciał jednak również nad poprzeczką. W końcu błysnął Alen Stevanović, choć długo był nie widoczny. Serb wymienił piłkę na jeden kontakt z Damianem Rasakiem i przebojem wszedł między trzech obrońców Śląska. Ci bali się interweniować w polu karnym, a skrzydłowy świetnie dokręcił piłkę i w 27. minucie było 1:1. 

Okazji po jednej i drugiej stronie było jeszcze kilka, m.in. w poprzeczkę z rzutu wolnego uderzył Krzysztof Mączyński, ale na przerwę obie drużyny schodziły przy remisie. Mecz nie stał na najwyższym poziomie, tempo nie było zabójcze, a stawka meczu wyraźnie pętała nogi jednym i drugim. Mimo to spotkania we Wrocławiu nie oglądało się w pierwszej połowie źle. 

Na początku drugiej połowy Wisła tworzyła jeszcze jakieś sytuacje pod bramką Słowika, ale z każdą minutą nafciarze gaśli. Na murawie pojawili się Merebaszwili i Ricardinho, ale nie potrafili wnieść ożywienia w grę ofensywną. Obaj mieli po jednej sytuacji, ale strzał Gruzina zablokował Wojciech Golla, a Ricardinho nie zebrał się do uderzenia, bo piłkę w polu karnym wygarnął mu jeden z obrońców. Poza tymi krótkimi fragmentami zawodnicy Ojrzyńskiego grali na czas i próbowali dowieźć remis do końca.

Takim obrotem spraw nie byli jednak zainteresowani gospodarze, którzy z każdą minutę napierali coraz mocniej. Fajerwerków piłkarskich przy tym nie było. Gra była szarpana, dużo było fauli i przypadkowości. Niemniej widać było, że to zawodnikom Vítezslava Lavicki bardziej zależy na komplecie punktów. I tak też się stało, a Wisła została skarcona za swój minimalizm. W 83. minucie po dośrodkowaniu z rzutu wolnego najwyżej do piłki wyskoczył Marcin Robak i ustalił wynik spotkania na 2:1. 

Przegrana we Wrocławiu to fatalna informacja dla Wisły Płock w kontekście utrzymania w Lotto Ekstraklasie. Nad nafciarzami sądny tydzień, ale nawet wygrane z Górnikiem Zabrze i Zagłębiem Sosnowiec mogą nie zagwarantować miejsca w elicie. Wisła musi liczyć na potknięcia innych, choć warto przede wszystkim zacząć od siebie. Mecz w Zabrzu już we wtorek 14 maja o 20:30. 

Śląsk Wrocław - Wisła Płock 2:1 (1:1)

bramki:

1:0 Cholewiak 9'

1:1 Stevanović 27'

2:1  Robak 83'

Śląsk Wrocław: Jakub Słowik, Piotr Celeban, Mariusz Pawelec, Wojciech Golla, Łukasz Broź, Augusto,Krzysztof Mączyński (74' Mateusz Radecki), Robert Pich (82' Damian Gąska), Michał Chrapek (90' Jakub Łabojko), Mateusz Cholewiak, Marcin Robak.

Wisła Płock: Bartłomiej Żynel, Jake McGing, Igor Łasicki (75' Adam Dźwigała),bAlan Uryga, Ángel García Cabezali,  Dominik Furman, Ariel Borysiuk, Damian Rasak, Mateusz Szwoch (71' Giorgi Merebashvili), Oskar Zawada, Alen Stevanović (63' Ricardinho).

Żółte kartki: Borysiuk, Stevanović.

Sędzia: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa).

Widzów: 8 175.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE