Chociaż obecna Ślęza ma niewiele, poza nazwą, wspólnego z dawną potęgą, wciąż jest zespołem, z którym należy się poważnie liczyć. Drużyna prowadzona przez trenerów Ireneusza Jasińskiego i Michała Mrówczyńskiego przekonała się o tym bardzo boleśnie.
Wrocławianki swoją moc pokazały już w pierwszej kolejce grupy D, gdy pokonały na wyjeździe zawsze mocną we własnej hali ekipę GWB GTK Gdynia.
Początek pierwszej kwarty w wykonaniu Mon-Polu wyglądał zupełnie nieźle. Niestety, z czasem to wrocławianki zaczęły dyktować warunki gry, stopniowo budując coraz wyższą przewagę. Na domiar złego płocczanki zaczęły mieć poważne problemy ze skutecznością.
Sytuacji nie zmienił nawet świetny początek drugiej kwarty, w którym płocczanki zredukowały swe straty do pięciu oczek. Ślęza szybko wzięła się do pracy i ponownie zwiększyła prowadzenie.
Po przerwie było już, niestety, dużo gorzej. Za cały komentarz do meczu wystarczy podanie informacji, że skuteczność rzutów gry zawodniczek Mon-Polu wyniosła 28 procent. Wygrać jakikolwiek mecz, kiedy nie jest się w stanie wcelować częściej niż co czwarty rzut, jest po prostu niemożliwe.
Ślęza Wrocław - Mon-Pol Płock 66:40 (18:9, 16:14, 14-6, 18:11)
Ślęza: Pelc, Koralewska, Śnieżek 10, Bączkowska 2, Kozera, Stachnik, Czmochowska 7, Tajerle 2, Łata 3, Szczepanik 16, Stelmach 19, Żyłczyńska 7
Mon-Pol: Iwan, Domańska, Janas 6, Kutycka 2, Wilamowska 3, Szarzyńska 12, Sikorska 8, Maj 2, Morawiec 5, Trzeciak, Krzysztofik 2