Mecz z ostatnią w tabeli Arki Gdynia wydawał się przychodzić w dobrym dla Nafciarzy momencie. Po dwóch porażkach z rzędu Nafciarze mieli okazję złapać wiatr w żagle. Wygrali z czerwoną latarnią ligi, ale przed meczem w Bukareszcie Xavier Sabate ma o czym myśleć.
Sześć meczów, sześć porażek, 153 zdobytych i 198 straconych bramek. Tak wyglądał bilans Arki Gdynia, która jako jedyna drużyna w stawce ma na koncie zero punktów i zamyka tabelę PGNiG Superligi. Nafciarze do meczu przystępowali po dwóch porażkach z rzędu: w lidze z Górnikiem Zabrze i w Lidze Mistrzów z Ademarem Leon. Trzeba się jednak przełamać i wrócić do dobrej formy z września, bo już w niedzielę kolejne spotkanie, tym razem z Dinamem Bukareszt. Tym bardziej wydawało się, mecz w Gdyni przychodzi w dobrym momencie.
Spotkanie dla wicemistrzów Polski powinno być czystą formalnością. Kibice mogli spodziewać się wysokiej wygranej Nafciarzy, a tymczasem po kilku minutach to gospodarze prowadzili 5:4. Goście wyszli na prowadzenie, ale trudno mówić o solidnej przewadze. Do przerwy było zaledwie 12:14.
Po zmianie stron było już nieco lepiej, kilka piłek w bramce odbił Adam Morawski i prowadzenie urosło. W pewnym momencie było już 24:16 dla Wisły, czyli mniej więcej to, czego należało oczekiwać. Wróciły jednak proste błędy i nieskuteczne rzuty, a gdynianie grali z ambicją i zaangażowaniem. Skończyło się zwycięstwem Wisły 31:27, ale chyba nikt nie jest zadowolony z takiego rezultatu.
Arka Gdynia - Orlen Wisła Płock 27:31 (12:14)
Arka Gdynia: Zimakowski, Pieńczewski, Michalczuk – Ćwikliński 1, Mollino Da Silva 5, Jasowicz 1, Janikowski 4, Kamyszek 2, Klapka 1, Lisiewicz, Olszewski 2, Przysiek 3, Rychlewski 4, Souza 4
Orlen Wisła Płock: Morawski, Wichary – Daszek 6, Racotea 4, Moya 2, Zdrahala 2, Obradović, Piechowski, Tarabochia 2, Mihić 7, de Toledo 2, Sulić, Mlakar 6, Fabianowski
Kary: Arka 6 min., Wisła 8 min.
