Od kilku sezonów Wisła i Vive Targi rozgrywają ze sobą co najmniej sześć meczów – dwa w fazie zasadniczej PGNiG Superligi, trzy w play-offach i jeden w Final Four Pucharu Polski. Tym razem dwaj odwieczni rywale spotkają się jeszcze co najmniej dwa razy – w fazie grupowej Velux Ligi Mistrzów. Pierwsza w obecnym sezonie święta wojna (niektórzy zamiast tego określenia mówią o handballowych derbach Polski) zaplanowana jest na sobotę 5 października na 17.30.
Wyniki z dwóch ostatnich sezonów w roli faworyta stawiają aktualnych Mistrzów Polski. W rozgrywkach 2011/2012 kielczanie wygrali wszystkie mecze z Wisłą – w fazie zasadniczej PGNiG Superligi, w Final Four Pucharu Polski i w finale play-off. Nieco lepiej było w sezonie 2012/2013. Ale tylko nieznacznie.
10 listopada 2012 roku Wisła pokonała w Orlen Arenie Vive Targi Kielce 32:25. Był to jeden z najlepszych meczów ligowych płockiego zespołu w ostatnich latach. Siedem bramek w tym spotkaniu zdobył Petar Nenadić, a sześć Valentin Ghionea.
Rewanż również zakończył się różnicą siedmiu bramek. Tym razem jednak na korzyść zespołu kieleckiego, który wygrał 29:22. Najskuteczniejszym z płockich zawodników był „Dżony”, który dziesięciokrotnie wpisywał się na listę strzelców. Pięciokrotnie do kieleckiej bramki trafiał Adam Wiśniewski.
Finał play-off skończył się, niestety szybkim 3:0 dla zespołu prowadzonego przez trenera Bogdana Wentę. Kielczanie bezwzględnie wykorzystali zamieszanie panujące w Płocku (wcześniejsze odejście trenera Larsa Walthera, dymisja prezesa Andrzeja Miszczyńskiego). Wygrali u siebie 34:27 i 36:25. A po pokonaniu Wisły w Orlen Arenie 27:24 mogli cieszyć się z kolejnego Mistrzostwa Polski.
Na korzyść kielczan zdaje się przemawiać również stabilność. Od pięciu lat z zespołem pracuje trener Bogdan Wenta, który doskonale wie, na co stać jego podopiecznych. Zmiany w składzie mają niemal kosmetyczny charakter. Trzon zespołu od kilku lat pozostaje ten sam, a roszady w składzie służą głównie „higienie”. Co nie oznacza, że gdy trafia się okazja do zatrudnienia gracza światowej klasy, władze Vive Targów z niej nie korzystają. Przykładem może być chociażby podpisanie umowy z Julienem Aginagalde, uważanym za jednego z najlepszych kołowych świata.
Wisła przed rozpoczęciem obecnego sezonu przeżyła prawdziwe trzęsienie ziemi. W miejsce trenera Larsa Walthera przyszedł Manolo Cadenas. Prezesa Andrzeja Miszczyńskiego zastąpił Robert Raczkowski. Z zespołem pożegnało się kilku zawodników, wśród których byli między innymi Michał Kubisztal, Adam Twardo i Christian Spanne. Nowi gracze to Mariusz Jurkiewicz, Marcin Lijewski, Adam Morawski, Ivan Milas, Zbigniew Kwiatkowski, Mateusz Piechowski, Mateusz Góralski.
Przyjście „Szeryfa” i „Kaczki” wzmocniło Wisłę nie tylko pod względem personalnym, ale i medialno-marketingowym. Informacje o Wiśle pojawiają się w ogólnopolskich mediach (nie tylko tych sportowych) dużo częściej niż do tej pory. Ale, co najważniejsze, obaj rutyniarze wnieśli do zespołu zupełnie nową jakość.
W dużej mierze to właśnie dzięki nim Wisła ograła Montpellier w walce o dziką kartę Ligi Mistrzów, a w fazie grupowej tych rozgrywek rozegrała doskonały (chociaż przegrany) mecz z THW Kiel i wygrała na wyjeździe z Dunkierką.
Nafciarze jeszcze niedawno borykali się z prawdziwą plagą kontuzji, ale powoli kolejni gracze wracają do gry. Jako pierwszy pojawił się Ivan Nikcević. Niewykluczone, że już na konfrontację z Vive Targami gotowi będą Adam Wiśniewski, Kamil Syprzak, a nawet Marcin Lijewski. Nie wiadomo jedynie, czy dojdzie do siebie Marcin Wichary, ale młody Adam Morawski pokazał się już z bardzo dobrej strony. Nie tylko w PGNiG Superlidze, ale nawet w Lidze Mistrzów.
Na pewno wielkim atutem gospodarzy będą ich fantastyczni kibice. Od wielu lat słyną oni z tego, że podczas najważniejszych meczów Wisły nie oszczędzają swoich gardeł. A tym roku dali się poznać z jak najlepszej strony w meczach z Montpellier i THW Kiel, a nawet w pojedynkach ligowych. Można więc mieć pewność, że i w sobotę dadzą z siebie wszystko, aby zmobilizować podopiecznych trenera Manolo Cadenasa do walki.
Fot. Tomasz Miecznik/Portal Płock