Azoty Puławy postawiły bardzo trudne warunki zawodnikom Orlen Wisły Płock. Wicemistrzowie Polski wygrali z trzecią drużyną poprzedniego sezonu, ale dopiero po serii rzutów karnych. Tym samym Nafciarze utrzymali prowadzenie w grupie pomarańczowej i są jedynym niepokonanym zespołem w tej części tabeli.
W zeszłym sezonie zawodnicy Azotów po raz kolejny wywalczyli brązowe medale. Apetyty klubu jednak rosną i w tym sezonie z pewnością chcieliby zrobić kolejny krok. Oznacza to nawiązanie równorzędnej walki przynajmniej z Orlen Wisłą. Dzisiejszy mecz pokazał, że aspiracje puławian są uzasadnione.
Gospodarze postawili Nafciarzom naprawdę trudne warunki. Od początku spotkania podopiecznym Piotra Przybeckiego nie układała gra w ataku pozycyjnym. Sytuację ratował Michał Daszek, który wykorzystywał rzuty karne. Do czasu, bo w końcu skrzydłowy też się pomylił, obijając słupek. Świetnie w bramce puławian spisywał się Wadim Bogdanow, który przez 60 minut doprowadzał do rozpaczy płocką ofensywę. Z przodu brylował za to sprowadzony latem Marko Panić i walka była wyrównana. Na szczęście Wiślaków rzuty jego kolegów odbijał Marcin Wichary.
Widząc co się dzieje na parkiecie, Piotr Przybecki po 13 minutach poprosił o przerwę. Gra wicemistrzów Polski jednak się nie poprawiła, więc szkoleniowiec szybko zdecydował się na zmiany - Jose De Toledo zmienił Sime Ivić. Chorwat wprowadził sporo ożywienia w poczynania Wisły i dzięki jego bramkom to Nafciarze prowadzili do przerwy 12:10.
Po zmianie stron obraz gry nie uległ zmianie. Na parkiecie toczyła się walka bramka za bramkę, choć to gracze Azotów byli z tyłu. Grali jednak na tyle dobrze, że utrzymywali dystans 1-2 trafień. Gospodarzom udało się doprowadzić do remisu 20:20 na niespełna kwadrans przed końcem, kiedy to kontrę na bramkę zamienił Adam Skrabania. Nafciarze fatalnie rozegrali okres gry w przewadze, kiedy to sędziny wykluczyły na dwie minuty Pawła Grzelaka.
Nafciarze wpadli jednak w dołek. Gubili piłkę w ataku, a do tego Bogdanow bronił jak natchniony. Rosjanin wychodził obronną ręką nawet z pojedynków sam na sam. Sześciominutowy okres gry bez zdobytej bramki przełamał dopiero Ivić.
Kilka ostatnich minut to prawdziwa wojna nerwów. Role się jednak odwróciły i to podopieczni Przybeckiego musieli gonić wynik. Szczęście uśmiechnęło się do Wiślaków, bo Bartosz Kowalczyk najpierw zmarnował kontratak, a chwilę później zgubił piłkę. Efektem tego była kontra Mihicia zakończona wykorzystanym rzutem karnym i wykluczenie dla Skrabani. Na kilkadziesiąt sekund przed końcem było 24:24.
Po chwili to rywale egzekwowali rzut karne. Panić podszedł do piłki ustawionej na 7. metrze, ale przegrał pojedynek z Adamem Morawskim! Wisła miała niespełna minutę na przeprowadzenie akcji. Trener Wisły poprosił o przerwę, ale to nie pomogło - rzut Gilberto Duarte obronił Bogdanow. Bramkarz Azotów Nabawił się przy tym urazu, ale jego drużyna miała jeszcze 9 sekund na przeprowadzenie akcji. Puławianom udało się oddać rzut, ale Prce obił tylko poprzeczkę i o zwycięstwie rozstrzygały rzuty karne.
Tu błysnął Adama Morawski, który obronił rzuty Titova i Panicia. Po stronie Wisły pomylił się tylko Daszek i przyjezdni triumfowali w serii rzutów karnych 4:2.
Azoty Puławy - Orlen Wisła Płock 24:24 (10:12)
W rzutach karnych: 2:4
Bramki Azoty Puławy: Gumiński 2, Panić 11, Jurecki 2, Kowalczyk 2, Podsiadło 1, Bogdanow 1, Kuchczyńki 1, Prce 3, Skrabania 1.
Bramki Orlen Wisła Płock: Obradović 1, Daszek 4, Duarte 1, Ivić 9, Maciej Gębala 2, Tomasz Gębala 2, Mihić 4, Żabić 1.
Kary: Puławy 8 min, Wisła 6 min