Dziś Hamburg zagrał od początku z rzekomo kontuzjowanym Pascalem Hensem. Nafciarze rozpoczęli od 1:0 po karnym Petara Nenadica i na pustawych trybunach słychać było niewielką grupkę kibiców z Płocka. Za chwilę nie trafili jednak Ivan Nikcevic i Nenadić, a dwie minuty kary otrzymał Mohamed Toromanović i po dwóch karnych Duńczyka Lindberga i akcji Igora Vori Hamburg prowadził 3:1.
Już po 9. minutach drugą „dwójkę” dostał „Toro”, a Nafciarze przegrywali 3:5. Fatalnie grał w tym okresie ulubienic prezesa Wisły Andrzeja Miszczyńskiego - Nikola Eklemović: miał trzy niecelne podania! Tylko jedną piłkę odbił Chorwat Martin Sego. Trener Lars Walther poprosił o czas, gdy beznadziejnie grająca, spięta Wisła po prostych stratach przegrywała w 11. minutach już 3:7. Zespół z Płocka ani razu nie spróbował rzutu z drugiej linii.
Ale Nafciarze wrócili do ostrej walki, po dwóch golach Valentina Ghionei zrobiło się 5:7. Hamburg nie grał nic specjalnego, ale był nieco dokładniejszy. Na obronie – przy dwóch karach „Toro” - musiał pojawić się Kamil Syprzak. Chyba jednak lepszy w tym miejscu byłby niechciany w Płocku Zbigniew Kwiatkowski...
Nadzieja nie gasła, bo Ghionea trafił jeszcze dwa razy i po 18. minutach przegrywaliśmy już tylko 8:9 i o czas poprosili Niemcy. Pięć minut przed końćem pierwszej połowy Niemcy prowadzili 14:11, ale płocczanie zaczęli grać koncertowo, minutę przed końcem pierwszej połowy Wisła, po golu – oczywiście Ghionei - wyszła na prowadzenie 16:15!