Olimpia od października 2012 roku nie przegrała żadnego meczu. Można więc było mieć nadzieję, że mecz będzie ciekawy, a gospodarze zagrają otwartą piłkę, dzięki czemu wiślacy będą mieli więcej miejsca na prowadzenie swojej gry.
Niestety, okazało się, że zawodnicy z Elbląga zostali ustawieni wyjątkowo defensywnie, a nawet bojaźliwie. Niemal cały zespół Olimpii większość czasu gry spędzał na swojej połowie. A Wisła nie pierwszy już raz pokazała, że niespecjalnie radzi sobie z zespołami, dla których przeszkadzanie rywalom w grze stanowi cel sam w sobie, a nie jeden ze sposobów szukania szansy na wyprowadzenie kontrataku, który mógłby dać prowadzenie, a może nawet zwycięstwo.
Najwyraźniej sztab trenerski elblążan doszedł do wniosku, że sforsowanie obrony Wisły i pokonanie Daniela Szczepankiewicza to zadanie ponad siły zawodników Olimpii. I w takiej sytuacji lepiej było skupić się wyłącznie na defensywie niż ryzykować nieprzemyślany atak i nadzianie się na kontrę.
Wisła stworzyła sobie wprawdzie kilka niezłych okazji do zdobycia gola, ale trochę zabrakło jej szczęścia. Szczególnie w sytuacjach, gdy po strzałach Fabiana Hiszpańskiego i Pawła Magdonia piłka trafiała w poprzeczkę.
Olimpia Elbląg – Wisła Płock 0:0
Olimpia: Rogaczow – Ressel, Ichim, Lewandowski, Broniarek – Sedlewski, Kołosow, Graczyk (87. Molga), Pietrewicz, Skokowski – Wierzba (79. Kopycki)
Wisła: Szczepankiewicz – Nadolski, Magdoń, Radić, Mysona – Góralski (84. Kalista), Sielewski – Janus, Burkhardt (80. Sekulski), Hiszpański (69. Grudzień) – Dziedzic (61. Krzywicki).
Żółte kartki: Skokowski (Olimpia) i Grudzień (Wisła)
Fot. Wisła Płock