reklama

Mistrz Polski na kolanach!

Opublikowano:
Autor:

Mistrz Polski na kolanach! - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

SportPłocka Wisła w fantastycznym stylu pokonała faworyzowaną ekipę Vive Targów Kielce. Klasą dla siebie był doskonale spisujący się w bramce Marin Sego, ale na słowa najwyższego uznania zasłużyła cała płocka drużyna.

Płocka Wisła w fantastycznym stylu pokonała faworyzowaną ekipę Vive Targów Kielce. Klasą dla siebie był doskonale spisujący się w bramce Marin Sego, ale na słowa najwyższego uznania zasłużyła cała płocka drużyna.

Takie mecze to najlepsza promocja piłki ręcznej jaką można sobie wyobrazić. Oba zespoły naszpikowane reprezentantami Polski, krajów bałkańskich i skandynawskich. Nic dziwnego, że mecz w handballowym światku określany mianem „derbów Polski” wzbudzał wręcz nieprawdopodobne zainteresowanie. Jak przyznali organizatorzy, gdyby Orlen Arena mogła pomieścić osiem tysięcy kibiców, nie byłoby w niej ani jednego wolnego miejsca.
Ci, którym udało się dostać do hali, mieli powody do zadowolenia. Obejrzeli mecz stojący na poziomie co najmniej ćwierćfinału Velux Ligi Mistrzów, w którym zdecydowanie lepsza okazała się ekipa gospodarzy.

Największy wkład w wygraną płocczan miała ich nieprawdopodobnie wręcz grająca defensywa. Na środku suwerennie panowali Adam Twardo i Ferenc Ilyes, którzy do minimum ograniczali, poczynania drugiej linii kielczan, uznawanej za jedną z najmocniejszych w Europie. Niewiele do powiedzenia miał również rosły kołowy Vive Targów Zeljko Musa. W pierwszych minutach meczu jego rzuty trzykrotnie padły łupem kolejnego bohatera meczu – Marina Sego. Płocki bramkarz rozegrał nieprawdopodobne wręcz zawody, usuwając w głęboki cień Sławomira Szmala oraz debiutującego w kieleckiej ekipie Venio Loserta. Obaj bramkarze Vive Targów w porównaniu z płockim Chrowatem byli po prostu zupełnie bezbarwni.

Pierwsza połowa meczu na szczycie PGNiG Superligi upłynęła pod znakiem niesamowicie zaciętej walki bramka za bramkę. Początkowo prowadziła Orlen Wisła, później na chwilkę prowadzenie przeszło w ręce kielczan, którzy nie cieszyli się jednak z niego zbyt długo. Płocczanie szybko odrobili straty i ponownie zaczęli dyktować warunki gry. Vive Targi nie poddawały się jednak i jeszcze raz przewaga była po ich stronie. W 18. minucie było 11:12. Okazało się, że kielczanie prowadzili wówczas po raz ostatni.

Gospodarze mogli zakończyć pierwszą połowę dwubramkowym prowadzeniem, jednak źle rozegrali ostatnią akcję i zamiast zdobyć gola, pozwolili kielczanom doprowadzić do wyrównania. Remis 16:16 pozwalał kibicom obu zespołów mieć nadzieję na kolejną porcję wielkich emocji w drugich 30 minutach.

Początkowo zdawało się, że do końca meczu trwać będzie zacięta walka o każdą piłkę, o każdy milimetr boiska, o każdego gola. Chociaż pierwszego gola po przerwie zdobył Muhamed Toromanović, jednak chwilę później trafił też Michał Jurecki. Na bramkę Valentina Ghionei odpowiedział Ivan Cupić w sytuacji, która wzbudziła najwięcej kontrowersji. Chorwat wykonywał rzut karny, Marin Sego obronił, ale w tym momencie na plac gry poleciała serpentyna i sędziowie nakazali powtórzenie rzutu karnego. Tym razem górą był strzelec. Na kolejnego gola Ghionei znowu odpowiedział Cupić. Wprawdzie dwa gole z rzędu zdobył Petar Nenadić, ale szybko odpowiedział na nie Manuel Strlek i było 21:21.

W 40. minucie wydawało się, że kwestia końcowego wyniku wciąż pozostaje otwarta. Właśnie wtedy jednak nastąpiło coś, co trenerowi Bogdanowi Wencie śnić się będzie po nocach jeszcze bardzo długo. Jego podopieczni nagle „zapomnieli” jak zdobywa się gole. Płocczanie w ciągu ośmiu minut zdobyli sześć goli, nie tracąc żadnego. Nawet Ivan Cupić nie zdołał wykorzystać rzutu karnego, powstrzymany przez Marcina Wicharego, który specjalnie w tym celu pojawił się na placu gry.

Goście na chwilkę przebudzili się w 49. minucie, zdobywając dwa gole, lecz Orlen Wisła natychmiast odpowiedziała czterema trafieniami. Do końca meczu pozostawało tylko siedem minut, a nafciarze prowadzili już ośmioma bramkami. Stało się więc jasne, że tego meczu przegrać nie mogą. Jedyną kwestią pozostawało, jaką różnicą bramkową skończą się zawody. Jedyne, co udało się kielczanom w ostatnich minutach, to zmniejszenie rozmiarów porażki z ośmiu do siedmiu oczek. Płocczanie byli jednak tego dnia zdecydowanie lepsi, co przyznał nawet trener Vive Targów Bogdan Wenta, rzadko chwalący przeciwników swojego zespołu.
 
Orlen Wisła Płock - Vive Targi Kielce 32:25 (16:16)

Wisła: Sego, Wichary - Ghionea 6, Toromanović 4, Nenadić 7 (1), Nikcević 4, Kavas 2, Eklemović 2, Twardo, Ilyes, Kubisztal 3, Paczkowski 1, Wiśniewski 3

Vive: Szmal, Losert - Jurecki 4, Musa, Zorman 3, Lijewski 2, Strlek 7, Cupić 5 (3), Buntić 1, Rosiński, Stojković 1 (1), Grabarczyk, Jachlewski 1, Tomczak, Tkaczyk 1

Kary: Wisła - 6 min; Vive - 6 min

Sędziowali: Paweł Kaszubski, Piotr Wojdyr (Gdańsk)

Widzów: 5,5 tys.

 
 
 
 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE