Dziewczęta, zawodniczki młodzieżowej reprezentacji koszykarskiej Mongolii, przyjechały do Polski w towarzystwie przedstawicieli Mongolskiego Związku Koszykówki. Wizytę zorganizował Ratusz oraz klub Mon-Pol Płock, na którego czele stoi Enkhbaatara Dambadarja, od 20 lat mieszkający w Polsce.
Celem wizyty było nawiązanie bliższej współpracy pomiędzy środowiskiem koszykarskim w Mongolii i w Płocku. Grupa dotarła do Berlina samolotem a stamtąd przyjechała do Płocka autokarem wspólnie z siatkarkami Volley Płock, które wzięły udział w turnieju w Berlinie.
Podczas spotkania w Ratuszu goście uhonorowali Andrzeja Nowakowskiego Orderem Zasług Olimpijskich Mongolii. Prezydent otrzymał odznaczenie w podziękowaniu za stworzenie warunków do spotkania sportowców obu krajów. Odznaczenia niższego stopnia otrzymali także inni płocczanie: Karol Krawiec, Krzysztof Fabiszewski, Marcin Nowakowski i Tomasz Marzec.
W ramach wizyty doszło także do spotkania na parkiecie. Rywalem młodzieżowej reprezentacji Mongolii były juniorki Mon-Polu, ale w znacznie zmienionym, odmłodzonym składzie. Do sali Zespołu Szkół nr 1 na Międzytorzu dotarło sporo widzów, w tym także obywateli Mongolii. Tu także było wręczanie odznaczeń, orderów. W składzie zespołu z Płocka były m.in. trzy 13-latki, więc ekipa Mongolii, choć niewysoka, szybko uzyskała przewagę.
Azjatki - 13 zawodniczek - pokazały perfekcyjną dyscyplinę na boisku i poza nim, wielką dokładność, ogromną ambicję i świetną skuteczność. Płocczanki walczyły, ale biegające niemal jak sprinterki zawodniczki z Mongolii raz po raz dziurawiły płocki kosz. Pierwszą kwartę wygrały 20:8, a w połowie było 43:21. - Co tu się dzieje? - z uśmiechem pytał w drzwiach sali prezydent Nowakowski, który właśnie wszedł na mecz i spojrzał na tablicę wyników.
Koszykarki z Azji potraktowały towarzyską potyczkę wybitnie poważnie. Gdy rozgrywająca upadła, walcząc o piłkę, rozbiła kolano. Polało się trochę krwi, ale młoda zawodniczka nie zamierzała opuszczać boiska. Dopiero sędziowie pokazali jej, że to konieczne. Koszykarka przykleiła więc plaster na ranę i szybko wróciła na boisko. Gdy się odkleił, długo nie dawała się przekonać, że musi udać się po kolejny...
Inna z dziewcząt z Mongolii źle spadła po skoku przy tablicy. Z grymasem twarzy i łzami w oczach z pomocą koleżanek zeszła z parkietu. Jej kostką zajął się sam prezes Mon-Polu, a później koszykarka uparcie próbowała za boiskiem doprowadzić staw skokowy do sprawności, by wejść do gry. Ostatecznie Mongolia wygrała z młodziutkim Mon-Polem 76:44, a pod wrażeniem postawy gości z Azji byli m.in. szkoleniowcy płockiej ekipy.