reklama

Ligę czekają zmiany. Czym różni się ESA 34 CZY ESA 37?

Opublikowano:
Autor:

Ligę czekają zmiany. Czym różni się ESA 34 CZY ESA 37? - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

SportKiedy 25 lat temu Nafciarze po raz pierwszy awansowali na najwyższy szczebel rozgrywkowy, w lidze grało 18 zespołów. Wiele wody w Wiśle upłynęło, wiele wzlotów i upadków przeżyła przez ten czas polska piłka. Przez ćwierć wieku testowano różne systemy gry i wydaje się, że historia może zatoczyć koło. Tylko czy od samego mieszania herbata stanie się słodsza?

Kiedy 25 lat temu Nafciarze po raz pierwszy awansowali na najwyższy szczebel rozgrywkowy, w lidze grało 18 zespołów. Wiele wody w Wiśle upłynęło, wiele wzlotów i upadków przeżyła przez ten czas polska piłka. Przez ćwierć wieku testowano różne systemy gry i wydaje się, że historia może zatoczyć koło. Tylko czy od samego mieszania herbata stanie się słodsza? 


Zmiany w systemie rozgrywek będą, to nie ulega wątpliwości. Odchodzący jesienią prezes Zbigniew Boniek jasno zakomunikował, że chce rozszerzenia Ekstraklasy do 18 zespołów od sezonu 2021/2022. Zniknąłby podział na grupy po fazie zasadniczej, a kluby rozegrałyby trzy kolejki mniej. Mistrz nadal byłby jeden, ale do I ligi spadają trzy zespoły. 


Na stole leżała jeszcze jedna propozycja: pozostanie w systemie ESA 37 z trzema spadkowiczami. To spore podkręcenie śruby, bo co sezon rotowałoby aż 19 procent ligi. Dużo, choć są rozgrywki w Europie, gdzie zasady są jeszcze ostrzejsze. W Bułgarii na przykład w 14-zespołowej lidze mogą spaść aż trzy ekipy. Na czwartkowym spotkaniu w Polskim Związku Piłki Nożnej kluby Ekstraklasy zaproponowały, żeby od sezonu 2021/2022 w lidze będzie rywalizować 18 drużyn. Taka jest też wola prezesa Bońka, więc głosowanie wydaje się formalnością. 

Większa kasa dla klubów 

Co w założeniu ESA 37 miała dać klubom? Odpowiedź jest bajecznie prosta: pieniądze. Piłka nożna to produkt medialny. W Polsce wszystkie mecze transmitowane są w telewizji, a więcej meczów, to większa widownia. Większa widownia to więcej reklam. Więcej reklam oznacza więcej pieniędzy dla Canal+ i tym samym klubów. Stacja otrzymuje 240 meczów rundy zasadniczej i 56 meczów rundy finałowej. Ekstraklasie łatwiej negocjować stawkę, kiedy oferuje 296 spotkań, dlatego dziś możliwości powrotu do 16-zespołowej ligi bez podziału na grupy raczej nikt nie rozpatruje. Tym bardziej, że podpisano rekordowy kontrakt opiewający na 250 mln złotych za sezon. Wygasa z końcem sezonu 2020/2021, ale wszyscy mają chrapkę na jeszcze większe pieniądze. Negocjacje już się zaczynają. 

Co w tym systemie otrzymują kibice? Emocje. Znacznie większe były w pierwotnej wersji, w której dzielono punkty. Dystans po 30. kolejkach między zespołami drastycznie się zmniejszał i w teorii każdy mógł zostać mistrzem, każdy mógł spaść. Trener Michał Probierz, po tym jak prowadzona przez niego Jagiellonia Białystok zakończyła fazę zasadniczą na pierwszej pozycji stwierdził, że został mistrzem, a teraz zaczyna rozgrywki o „Puchar Maja”. Jaga przewagi nie obroniła – na finiszu wyprzedziła ją Legia Warszawa i to Wojskowi fetowali tytuł. 

O tym, że najważniejsza forma musi przyjść na przełomie kwietnia i maja równie boleśnie przekonali się w Bielsku-Białej. Podbeskidzie przez jedną noc było  grupie mistrzowskiej, ale po wycofaniu skargi przez Lechię Gdańsk, bielszczanie walczyli w grupie spadkowej. W teorii przewaga była bezpieczna, ale sześć porażek i remis zepchnęły zespół do I ligi. Kazus Podbeskidzia będzie długo powtarzany. 

Po kilku latach wycofano się z dzielenia punktów, więc pożegnano także część emocji. Teraz przewaga była nadal do nadrobienia, ale wypracowany na przestrzeni 30. kolejek dystans się utrzymywał. Los dawał jeszcze siedem szans na poprawę swojego bytu. Warto wrócić do poprzedniego sezonu, gdy pod wodzą Leszka Ojrzyńskiego Wisła walczyła o utrzymanie. Po rundzie zasadniczej Nafciarze byli na bezpiecznym, 14. miejscu w tabeli. Walka była długa i wyczerpująca. Zawodnicy powtarzali, że granie o ligowy byt to dla nich duże obciążenie, bardziej psychiczne, niż fizyczne. 

Kazus Podbeskidzia

Grania wiosną w Polsce jest dużo. Bardzo dużo. Zakładając, że zespół gra w Pucharze Polski, od początku kwietnia do 17 maja rozegra 11 spotkań. Statystycznie mecz przypada co cztery dni. Można powiedzieć, że Zachodnie kluby grają tyle samo, a może nawet i więcej. Nie zamierzam bronić piłkarzy, ale warto też zwrócić uwagę, że kadry tych klubów są dużo szersze. W Polsce bardzo często w kadrze owszem, jest 25-27 zawodników, ale większość spotkań rozgrywa grupa ok. 17-18 piłkarzy. 

Zespoły, które w przyszłym sezonie będą reprezentowały nas w eliminacjach do europejskich pucharów, sezon skończą 17 maja. Z pewnością w każdym z tych klubów znajdą się zawodnicy, którzy wezmą udział w Mistrzostwach Europy. Niemalże prosto po zakończeniu ligi pojadą więc na zgrupowanie ,a zakładając, że reprezentacja wyjdzie z grupy, udział w czempionacie zakończy najwcześniej 27-30 czerwca. Mistrz Polski eliminacje do Ligi Mistrzów zacznie od I rundy, czyli 7-8 lipca. Włodarzom przyszłego mistrza pozostaje ściskać kciuki, by kluczowi piłkarze nie grali w EURO albo szybko odpadli. 

37. kolejek oznacza także napięty terminarz. W momencie ataku zimy czy innych nieprzewidzianych zdarzeń, jest problem z przełożeniem całej kolejki. W tym sezonie Wisła już raz spotkała się z problematyką szukania dogodnego terminu, kiedy to kilkadziesiąt godzin po meczu w Lubinie Nafciarze podejmowali u siebie Legię Warszawa.

Co proponuje ESA 34? 

System, za którym optuje Zbigniew Boniek, to po prostu mecz i rewanż, tak jak w największych ligach. System sprawiedliwy, ale i od strony biznesowej mniej. Co prawda w takim układzie liczba spotkań w sezonie rośnie z 296 do 306, ale jeśli kontrakt pozostałby na takim samym poziomie, tort trzeba podzielić na więcej gości. Trudno oczekiwać, by za 10 dodatkowych spotkań stacja wyłożyła dużą sumę, a dla takich klubów jak Wisła Płock każde pół miliona złotych jest na wagę złota. 

Trzy kolejki mniej pozwoliłyby jednak odetchnąć kalendarzowi. Można zrezygnować z grania trzy dni przed Wigilią i rozpoczynania ligi jeszcze przed walentynkami,  może wydłużyć letnią przerwę? Znalezienie dodatkowego terminu także byłoby łatwiejsze. 

Z drugiej strony istnieje ryzyko, że pojawią się tzw. mecze o nic. W okolicach 30. kolejki drużyny środka tabeli w teorii mają bezpieczne utrzymanie, a o włączenie się do walki o coś więcej nie jest realne. Ten argument jest jednak mylny – piłkarze mają przecież obiecane premie za zwycięstwa, a wyższe miejsce w tabeli to kolejne pieniądze dla klubu i zawodników. Wszystko zależy od odpowiedniego opracowania regulaminu premiowania. 

- Liga może będzie spokojniejsza, ale dzięki temu też można inaczej budować drużyny. Inaczej planować. Najważniejsze, że zyskalibyśmy cenne trzy terminy. Należałoby wtedy korzystnie ułożyć kalendarz, aby w maksymalny sposób pomóc klubom reprezentującym nas w Europie – mówił niedawno Waldemar Fornalik w rozmowie z Tomaszem Włodarczykiem na sport.pl. 

Warto się jednak zastanowić czy od samego formatowania rozgrywek poziom ligi się podniesie. Nieprzerwanie od 25 lat nad Wisłą zmieniamy system rozgrywek, ale poprawy na boiskach nie widać. A jakie stanowisko ma na ten temat Wisła Płock? - Jako prezesi klubów Ekstraklasy ustaliliśmy, że nie będziemy publicznie komentować tej sprawy. Chcemy mówić jednym głosem – powiedział prezes Jacek Kruszewski. 

A głos klubów jest taki, że wobec twardego stanowiska szefa związku, zgodziły się na zmianę. 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE