Niespodziewany finał awantury pomiędzy Tarasem Romanczukiem a Dominikiem Furmanem. Jeszcze w poniedziałek zawodnik Jagiellonii twierdził, że pomocnik Wisły nazwał go "banderowcem" i nigdy więcej nie poda mu ręki. W czwartek, za pośrednictwem portalu Łączy Nas Piłka, piłkarze wydali wspólne oświadczenie.
Kapitan drużyny z Białegostoku tuż po sobotnim meczu oskarżył zawodników Wisły o kierowanie w jego stronę wyzwisk na tle narodowościowym. Najbardziej dostało się Dominikowi Furmanowi, który miał nazwać Taras Romanczuka "banderowcem". Jak wyjaśniał, ukraińscy nacjonaliści mieli w przeszłości zabić także jego rodzinę. Informację o tym umieścił na Twitterze Arkadiusz Szczęsny, kierownik drużyny Jagiellonii. Lawina ruszyła.
Przez kilkanaście godzin w internecie wylewało się morze hejtu pod adresem Furmana, mimo iż znana była tylko wersja jednej strony. W niedzielę zawodnik za pośrednictwem strony internetowej Wisły Płock wydał oświadczenie, w którym zaprzeczył użyciu słowa "banderowiec".
Kulminacja nastąpiła w poniedziałek, kiedy to na antenie radia Weszło.fm Furman i Romanczuk występowali jeden po drugim. Dominik potwierdzał, że w trakcie meczu iskrzyło na boisku, padały niecenzuralne wyzwiska, ale jednocześnie nadal zaprzeczał użyciu słowa "banderowiec". Kilka minut później Romanczuk potwierdził, że on również nie pozostawał dłużny Wiślakom nie wykluczył, że w nazwał Furmana "rudym ch..em" i zapewniał, że słowo "banderowiec" padło. Zapowiedział też, że nigdy nie poda ręki pomocnikowi Wisły.
Sprawa zdecydowała się zająć Komisja Ligi, Rzecznik Dyscyplinarny PZPN, a nawet policja. W protokole sędziowskim nie ma na ten temat wzmianek. Szukano nagrania, które miało potwierdzić wersję Romanczuka. Krzysztof Stanowski, dziennikarz Weszło.com, na Twitterze podał informację, że odczytanie z ruchu warg słów wypowiadanych przez Furmana jest niemożliwe, a jednocześnie mało prawdopodobne, by było to słowo "banderowiec".
Jeśli chodzi o nagranie, na którym rzekomo Furman mówi "banderowcu, co", to wklejam opinię podobno najlepszej specjalistki w Polsce od czytania z ruchu ust. pic.twitter.com/WIRlx3qviO
— Krzysztof Stanowski (@K_Stanowski) 19 lutego 2019 Wydaje się, że sprawa zakończyła się w czwartkowy wieczór. Na stronie serwisu ŁączyNasPiłka.pl pojawiło się oświadczenie. Zawodnicy zapewniają w nim, że podali sobie ręce-na razie wirtualnie.
Podczas ostatniego meczu ligowego Jagiellonia Białystok – Wisła Płock doszło do ubolewania godnego incydentu z naszym udziałem. W spotkaniu tym nie brakowało twardej walki na boisku, a przy okazji wywiązała się nasza niepotrzebna „bitwa na słowa”. Niestety padły wyrażenia, które nigdy nie powinny paść… Oczywiście, każdy kto grał w piłkę nożną (nawet na najniższym poziomie), wie jak trudno zapanować nad emocjami, zwłaszcza tymi złymi, niegodnymi szanującego się sportowca – piszą we wspólnym oświadczeniu Dominik Furman z Wisły Płock i Taras Romanczuk z Jagiellonii Białystok.
W związku z tym chcielibyśmy przeprosić wszystkich tych, którzy obserwowali ten mecz i całą polską rodzinę piłkarską. Zdajemy sobie sprawę, jak złe wrażenie wywołała nasza „dyskusja”. Wyjaśniliśmy to między sobą i podaliśmy (na razie wirtualnie) sobie ręce.
Jesteśmy piłkarzami od lat, gramy w ekstraklasie i dobrze wiemy, że na naszej postawie wzoruje się wielu młodych adeptów piłki. Nie możemy dawać takiego przykładu. Jeszcze nieraz zagramy przeciwko sobie – jak zwykle ofiarnie i ambitnie. Ale obiecujemy, że do takich incydentów, jak ten w Białymstoku z naszym udziałem, już nie dojdzie.
Ktoś kiedyś powiedział, że futbol jest grą błędów. Dobrze o tym wiemy, chcemy szczerze przyznać się do błędów, naprawić je, przeprosić wszystkich zainteresowanych i wybaczyć sobie wzajemnie.
Łączy Nas Piłka!
Dominik Furman (Wisła Płock), Taras Romanczuk (Jagiellonia Białystok)