reklama

Doping wrócił do Orlen Areny. Wisła miażdży w Lidze Mistrzów [FOTO]

Opublikowano:
Autor:

Doping wrócił do Orlen Areny. Wisła miażdży w Lidze Mistrzów [FOTO] - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

SportZawodnicy Orlen Wisły Płock wygrali trzeci kolejny mecz w Lidze Mistrzów i utrzymali pozycję lidera grupy D. Podopieczni Xaviera Sabate nie mieli żadnego problemu z pokonaniem mistrzów Finlandii Riihaen Cocks.

Zawodnicy Orlen Wisły Płock wygrali trzeci kolejny mecz w Lidze Mistrzów i utrzymali pozycję lidera grupy D. Podopieczni Xaviera Sabate nie mieli żadnego problemu z pokonaniem mistrzów Finlandii Riihaen Cocks. 

Mistrzowie Finlandii są kopciuszkiem w stawce, a mimo to środowy wieczór w Orlen Arenie zjawiło się więcej widzów, niż przy okazji spotkania z Wacker Thun. Dobre wyniki z ostatnich dni zrobiły swoje. Faworytem starcia niewątpliwie byli wicemistrzowie Polski, choć zawodnicy z Rihiimaki zremisowali niedawno na własnym parkiecie z Ademarem Leon. Niemniej wynik inny niż zwycięstwo Wisły odebrany zostałby odebrany jako sensacja. 

Z początku sporo było nerwów z jednej i drugiej strony i niespodziewanie w 8. minucie to goście po trafieniu Yyrego Lukyanchuka wyszli na skromne prowadzenie. Trwało to jednak zaledwie kilka chwil, bo Nafciarze wzięli się do pracy i wrócili na prowadzenie. Mogłoby być jeszcze wyższe, ale szwankowała skuteczność. Rzuty karne zmarnowali Michał Daszek i Przemysław Krajewski, a kontry nie wykończył Jose De Toledo. Brazylijczyk szybko się jednak rozkręcił, szybko rzucił dwie bramki i po chwili było już 8:4. Trener gości poprosił o przerwę. 

Niewiele to dało jego drużynie, która została całkowicie zdominowana fizycznie. Mistrzowie Finlandii pogubili się w ofensywie i co chwilę gubili piłkę. Nie potrafili sforsować obrony Wisły, a jedynym ich atutem były rzuty z drugiej linii, bo w bliższym starciu byli bez szans. Co więcej, szwankowała też komunikacja. W pewnym momencie tak długo przeprowadzali zmianę do ataku, że sędziowie odgwizdali... grę pasywną. 

Podopieczni Xaviera Sabate w końcu opanowali nerwy na dobre i przestali robić z bramkarza rywali bohatera meczu. Rozpędzał się De Toledo, po przechwytach akcje kończyli Renato Sulić i Lovro Mihić. Finowie byli zwyczajnie bezradni, a długi przestój kosztował ich gigantyczną stratę. W 25. minucie było już 14:6, choć pod koniec pierwszej połowy w szeregi Wisły wdarło się rozluźnienie. Na ławki kar powędrowali Mihić i Toledo, a Finowie nieco zmniejszyli dystans. Do przerwy 16:10. 

Odrobienie sześciobramkowej straty w Orlen Arenie to trudny wyczyn i trudno się było spodziewać, by słabiutcy goście byli w stanie nawiązać równorzędną walkę. Taki też był obraz gry. Goście kompletnie nie istnieli w ataku, a kontry na bramki zamieniali Mihić, Toledo, a nawet Żabić. Przez kwadrans goście zdobyli zaledwie trzy bramki. Przepaść. 

W meczu z Riihimaen Cocks z dobrej strony po raz kolejny pokazał się Nacho Moya. Hiszpan zdobył tylko jedną bramkę, ale błyszczał w rozegraniu i obronie. Sprowadzony jako zapchajdziura rozgrywający okazuje się realnym wzmocnieniem. Tymczasem na parkiecie trwała absolutna dominacja Wiślaków. Mecz skończył się wynikiem 36:18. 

Orlen Wisła Płock - Riihmaen Cocks 34:18 (16:10)

Bramki Orlen Wisła Płock: Toledo 8, Żabić 7, Daszek 5, Mihić 4, Mlakar 3, Krajewski 2, Tarabochia 2, Moya 1, Zdrahala 1, Sulić 1. 

Bramki Riihimaen Cocks: Tamminen 6, Syrjala 3, Kovalenko 3, Nenita 2, Kyrylenko 1, Lukyanchuk 1, Basarić 1, Puljizović 1. 

Kary: Wisła 12 min, Riihimaen 6 min. 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE