Po dwóch meczach rozegranych w Hali Legionów kielczanie prowadzą 2:0 i tylko jednej wygranej brakuje im, aby obronić wywalczony w ubiegłym roku tytuł mistrzowski. Sytuacja Wisły jest więc ciężka, ale na pewno nie beznadziejna.
Historia wcześniejszych lat uczy, że nafciarze wielokrotnie, przegrywając 0:2, potrafili doprowadzić do piątego spotkania. Jeden z najbardziej spektakularnych przykładów odwrócenia losów play-off to rywalizacja w sezonie 1996/1997. Płocczanie przegrali wówczas w Kielcach dwa mecze i to dość wysoko. Później jednak ówczesna Petrochemia dwa razy wygrała w hali Chemika, aby rozprawić się z Iskrą również w jej hali przy ulicy Krakowskiej.
Aby myśleć o piątym meczu w Kielcach, należy jednak najpierw wygrać piątkowy pojedynek w Orlen Arenie. A zadanie wcale nie jest łatwe. – Kielczanie dysponują szesnastoosobowym składem, a zawodnicy wchodzący z ławki na pewno nie są osłabieniem, ale często nawet wzmocnieniem zespołu – powiedział Portalowi Płock kapitan Wisły Adam Wiśniewski. – U nas, niestety, w tej chwili jest dziewięciu, może dziesięciu zawodników, którzy muszą ciągnąć grę zespołu praktycznie przez pełne 60 minut.
W zespole z Płocka na pewno zabraknie kontuzjowanych Pawła Paczkowskiego i Michała Zołoteńki. Trudno jeszcze w tej chwili powiedzieć, czy zdolny do gry okaże się Ferenc Ilyes. Węgierski rozgrywający doznał urazu łydki i przez cały tydzień trenował indywidualnie. O tym, czy zagra w dzisiejszym meczu zadecyduje sztab szkoleniowy tuż przed rozpoczęciem spotkania.
Do wsparcia Wisły podczas piątkowego meczu zachęcał prezydent Andrzej Nowakowski, który niedawno spotkał się z kibicami. Zapowiedział przy tym, że wolontariuszki z Młodzieżowego Domu Kultury przed Orlen Areną wszystkim chętnym pomalują twarze na biało-niebiesko.
Płocczanie dokładnie przeanalizowali dwa pierwsze mecze finału play-off, które rozegrali w Kielcach. Podstawowym zadaniem będzie wyeliminowanie wszystkich błędów, które zaważyły na niekorzystnych wynikach dwóch pierwszych spotkań.
– Doskonale zdajemy sobie sprawę z błędów, które popełniliśmy w Kielcach i wiemy, że tylko ich wyeliminowanie lub przynajmniej ograniczenie do minimum pozwoli nam walczyć o wygranie w piątek. Naszą najpoważniejszą bolączką była gra w przewadze. Zamiast spokojnie przygotowywać akcje, spieszyliśmy się, co prowadziło do całkiem bezsensownych strat – przyznał Adam Wiśniewski. – Mam jednak nadzieję, że uda nam się wygrać i w piątek, i w sobotę. A we wtorek wrócić do Kielc na piąty mecz.