reklama
reklama

Zbrodnia nie spada jak grom z jasnego nieba. Psychiatra o zabójstwach dzieci w Poznaniu i Gdyni [ROZMOWA]

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Kongres Zdrowie Polaków

Zbrodnia nie spada jak grom z jasnego nieba. Psychiatra o zabójstwach dzieci w Poznaniu i Gdyni [ROZMOWA] - Zdjęcie główne

Potrzebna jest edukacja obywatelska i uwrażliwienie społeczeństwa, by zwracało uwagę na odstępstwa od normy i nie obawiało się zgłosić takich zachowań - mówi prof. Janusz Heitzman, prezes Polskiego Towarzystwa Psychiatrii Sądowej. | foto Kongres Zdrowie Polaków

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Polska i świat Rozmowa z prof. Januszem Heitzmanem z Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie, pełnomocnikiem ministra zdrowia ds. psychiatrii sądowej, prezesem Polskiego Towarzystwa Psychiatrii Sądowej.
reklama

W Poznaniu 71-letni mężczyzna, znany sąsiadom z niepokojących i dziwnych zachowań, wychodzi na ulicę, jest agresywny, zaczepia ludzi, a finalnie zabija przypadkowe, niewinne dziecko. W Gdyni 44-latek, który od dawna budzi niepokój wśród sąsiadów, zabija własne dziecko. Jak to możliwe, że do tych tragedii doszło?

To dwie różne zbrodnie, ale na pewno w obu przypadkach będą potrzebne szczegółowe badania psychiatryczne, psychologiczne, być może i neurologiczne, by ustalić źródło agresywnego zachowania i bezpośredni motyw. Przy zaburzeniach psychicznych rozwijających się na tle jakiejś choroby mózgu motyw może wynikać zarówno z natychmiastowej, impulsywnej reakcji na bodziec, jak i szeregu narastających objawów psychopatologicznych przy jednoczesnym rozwoju psychozy. Osoba z taką postacią zaburzeń psychicznych ma zmienione postrzeganie rzeczywistości, a często jest od niej zupełnie oderwana. Widzi, odbiera i traktuje inaczej otoczenie - przestrzeń, ludzi, nawet zwierzęta. W zafałszowany sposób interpretuje czyjeś gesty, słowa, zachowanie. Czasem wręcz widzi w innych osobach zagrożenie, np. demony i chce z nimi walczyć, bronić się. Zdarza się też, że sam fakt agresywnego zachowania objęty jest niepamięcią i nie musi być mechanizmem obronnym. 

U takich osób da się zauważyć dziwne zachowania, zanim zrobią coś złego. Tak było w obu omawianych przypadkach.

Rzeczywiście, zwykle to nie spada jak grom z jasnego nieba. Rozwój zaburzenia powoduje, że reakcje na bodźce zewnętrzne coraz bardziej różnią się od tych u zdrowych osób. Powinno zwracać to uwagę ludzi z najbliższego otoczenia i sugerować ewentualne zagrożenie. Podstawą, od której wszystko się zaczyna, jest zatem reakcja społeczna wypracowana na podstawie odpowiedniej edukacji obywatelskiej. Tak jak kardiolog nie sprawdza wszystkim napotkanym osobom pracy serca, tak psychiatra nie chodzi po ulicach w poszukiwaniu dziwnych ludzkich zachowań. Psychiatria nie jest odpowiedzialna za istnienie agresji i jej konsekwencje. Jednocześnie jednak środowisko społeczne - rodzina, sąsiedzi, przechodnie - za mało wie o tym, do czego może doprowadzić bagatelizowanie pierwszych sygnałów agresji oraz w jaki sposób zabezpieczać się przed jej wybuchem i tragicznymi konsekwencjami.

Tylko że zgłoszenie policji czy straży miejskiej niepokojącego zachowania sąsiada zwykle kończy się niczym. Skoro niczego złego nie zrobił, nie ma podstaw do zatrzymania.

Mamy tutaj systemową lukę, którą należałoby uszczelnić. W Stanach Zjednoczonych - zwłaszcza tam, gdzie przestępstw jest dużo - patrole policji reagują szybko na zgłoszenia, są przeszkolone do oceny stanu psychicznego, a przede wszystkim - są w stałej łączności z opieką psychiatryczną, często w tej samej lokalizacji. U nas takiego systemu nie ma. Jednak to nie do końca prawda, że służby niczego nie mogą zrobić.

A co mogą lub raczej powinny zrobić?

Skuteczna jest już sama prewencja. Obecność patroli policji na ulicach zwiększa poczucie bezpieczeństwa i pozwala szybciej reagować w przypadku niebezpieczeństwa. A gdy policja otrzymuje zgłoszenie o dziwnie zachowującym się człowieku, powinna przede wszystkim sprawdzić, czy może dojść z jego strony do zagrożenia czyjegoś bezpieczeństwa. Wymaga to oczywiście działania w granicach prawa. Niestety, służby nie są odpowiednio do tego przeszkolone. Nie wiedzą, jak rozmawiać, odczytać, identyfikować ewentualne zaburzenia psychiczne i zachowania, które mogą prowadzić do niebezpiecznych sytuacji. Nie mamy w Polsce systemu polegającego na uruchomieniu łańcucha działań sprawdzających w przypadku takich sytuacji.

Jak taki łańcuch działa?

Najpierw potrzebne jest uwrażliwienie najbliższego otoczenia, które zwraca uwagę na odstępstwa od normy i nie obawia się zgłosić takich zachowań. Po otrzymaniu zgłoszenia odpowiednio przeszkolone służby powinny po pierwsze, przyjechać na miejsce i ocenić sytuację. A po drugie, powinny mieć możliwość skonsultowania tego, co widzą z psychologiem czy psychiatrą, by wspólnie podjąć decyzję o wezwaniu zespołu ratownictwa medycznego. Za pośrednictwem ratowników należałoby uruchomić środowiskową opiekę psychiatryczną, która posiada możliwości zbadania stanu psychicznego osoby budzącej zagrożenie. Dopiero wtedy będzie można wspólnie z policją podjąć decyzję co dalej zrobić z tą osobą. Nie możemy też demonizować problemu, na szczęście tego rodzaju tragedie zdarzają się sporadycznie. Na wypadek ich zaistnienia muszą jednak być przygotowanie stosowne procedury. Są kraje, w których zgłasza się policji nawet fakt, że ktoś obcy przechodzi pieszo ulicą, ponieważ wszyscy w tej okolicy jeżdżą samochodami. I policja sprawdza sytuację.

Mamy w Polsce środowiskową opiekę psychiatryczną?

Powstaje i powoli raczkuje w ramach dopiero wdrażanej reformy psychiatrii. Aktualnie wchodzą w skład Centrów Zdrowia Psychicznego, które zajmują się osobami wymagającymi opieki psychiatrycznej zamieszkałymi na terenie Centrum. W założeniach system ten nie będzie mógł zamknąć drzwi przed osobą spoza terenu, będącą w ostrym kryzysie zdrowia psychicznego. 

Na czym ta reforma psychiatrii polega?

Tak jak w całej Europie, dążymy do leczenia zaburzeń psychicznych w środowisku, a nie w totalnej izolacji od niego. Nie możemy profilaktycznie zamykać ludzi w szpitalach psychiatrycznych, zwłaszcza, że problem zdrowia psychicznego narasta. Należy pomagać ludziom tak, żeby nie musieli trafić do szpitala. Wymaga to właśnie odpowiednio wczesnej reakcji i ciągłej, bliskiej opieki środowiskowej. A z drugiej strony, w ramach reformy powstają nowe oddziały psychiatrii sądowej dla osób, które już dokonały czynu zabronionego wywołanego chorobą psychiczną. Tam przechodzą leczenie zmierzające do likwidacji przyczyn zaburzonego myślenia i spostrzegania. Są także pod obserwacją, czy po wyleczeniu lub jego przerwaniu nie będą miały nawrotów niebezpiecznych zachowań, np. w przypadku stresu, nagłego zagrożenia.

Jeśli ich stan się poprawia, wracają do społeczeństwa?

Tak, po wyleczeniu i wyeliminowaniu stanu zagrożenia dla zdrowia i życia innych. Po powrocie do społeczeństwa znów ogromna rola spoczywa na środowiskowej opiece psychiatrycznej, a także - najbliższych osobach pacjenta, które powinny monitorować jego zachowania i przyjmowanie leków. Tej reformy nie da się jednak przeprowadzić szybko, bo mamy do czynienia z latami zaniedbań w psychiatrii, a także ogromnymi brakami kadrowymi. Trzeba również mieć świadomość, że nawet jeśli obejmiemy całą Polskę siecią ośrodków środowiskowych, poradni zdrowia psychicznego, szpitali psychiatrycznych i oddziałów psychiatrii sądowej, zawsze znajdą się pojedyncze przypadki osób, które wymkną się systemowi psychiatrycznej profilaktyki i będą mogły dokonać zbrodni zanim ktokolwiek będzie taką ewentualność podejrzewał.

A co z przypadkami, które ewidentnie mają zaburzenia psychiczne, ale odmawiają leczenia?

Ustawa nie pozostawia tu wątpliwości - jeśli istnieje podejrzenie zagrożenia życia lub zdrowia innych osób lub samego podejrzanego, można przymusowo przyjąć go do szpitala. Chcę jednak podkreślić, że w wielu przypadkach nie byłoby to wcale konieczne, gdyby ktoś z otoczenia dużo wcześniej wyłapał zachowania wskazujące na zaburzenia psychiczne i spróbował tej osobie pomóc się wyleczyć. Tutaj wyłania się być może najważniejsza aktualnie potrzeba: edukacja na temat zdrowia psychicznego.

Statystyki są nieubłagane - lawinowo rośnie liczba osób z zaburzeniami psychicznymi, a także prób samobójczych, zwłaszcza wśród młodych ludzi. Co powinno być najważniejsze w edukacji?

Musimy w końcu odczarować myślenie o zaburzeniach psychicznych jako czymś oderwanym od ciała, upowszechniać przekonanie, że stan dobrego zdrowia ma podstawę w zdrowej psychice. Zwykle bowiem problemy fizyczne łączą się z psychicznymi, jedne wynikają z drugich. Mózg steruje jednocześnie zarówno ciałem, jak i psychiką. Działają w symbiozie, a nie w oderwaniu. Łatwiej uchwycić problemy ciała, ale często stanowią one sygnał, że dzieje się źle na poziomie psychicznym. Trzeba więc uczyć (już dzieci w szkołach), jak należy dbać o swoje zdrowie psychiczne, radzić sobie ze stresem, rozładowywać napięcia, chronić mózg przed przebodźcowaniem i przepracowaniem albo chociaż odpoczywać od tych bodźców. W edukacji nie może zabraknąć również informacji o tym, jak i gdzie szukać pomocy oraz jakie zachowania powinny niepokoić nas u innych osób. Istnieje szansa, że wtedy uchronimy się przed takimi tragediami, jak te, które niedawno wstrząsnęły Polską.  

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama