Przegłosowana w połowie grudnia reforma edukacji wzbudza ogromne kontrowersje. Na nadchodzące zmiany nie godzą się nauczyciele i politycy opozycji, którzy na planach minister Anny Zalewskiej nie zostawiają suchej nitki. Dziś w Domu Władysława Broniewskiego podpisali deklarację na rzecz przeprowadzenia referendum ogólnokrajowego w tej sprawie.
Z inicjatywą utworzenia komitetu wyszedł Związek Nauczycielstwa Polskiego, który wskazuje na wady reformy. W opinii ZNP, zmiana jest szkodliwa dla samych uczniów, grozi redukcją etatów, a koszty przerzuca na samorządy. Dostało się też podstawie programowej, która zdaniem ekspertów przywoływanych przez przeciwników nie przystaje do drugiej dekady XXI wieku.
- Będziemy bronić dobrej, polskiej edukacji. Nie zgadzamy się na deformę minister Zalewskiej. Jesteśmy przeciwnikami chaosu w edukacji. Chcemy to zatrzymać. Deforma nie jest przygotowana: nie ma jeszcze podręczników, podstawy programowe pisane na kolanie zostały skrytykowane, jako nieprzystające do XXI wieku - wyliczała Elżbieta Gapińska, posłanka Platformy Obywatelskiej.
Samorządowców naturalnie najbardziej martwią kwestie finansowe, które niesie za sobą wygaszanie gimnazjów. Kiedy w 1999 roku rząd wprowadzał gimnazja, wiele gmin musiało wybudować całkiem nowe gmachy. Jak wyliczali przeciwnicy zmian, 9% z nich nadal spłaca kredyty, zaciągnięte na ich budowę. Część gimnazjów w powiecie była budowana ze środków unijnych, a to z kolei jest obwarowane koniecznością użytkowania tych placówek do celów oświatowych przez kilka, a nawet kilkanaście najbliższych lat.
- Ta zła zmiana dotyka dzieci, rodziców, ale i samorządów. W największym stopniu odbije się to na dzieciach ze środowisk wiejskich. Zostaną one cofnięte do gorzej wyposażonych podstawówek. Uważamy, że Polacy powinni mieć prawo do wypowiedzenia się. Reforma nie była konsultowana ani z nauczycielami, ani z rodzicami. Kłamstwem jest też fakt, że środki na nią są zabezpieczone. Byłem na spotkaniu w gminie Drobin i proszę sobie wyobrazić, że subwencja jest mniejsza! - grzmiał Piotr Zgorzelski, poseł Polskiego Stronnictwa Ludowego.
Mniejszą subwencję oświatową dla naszego miasta potwierdził wiceprezydent Roman Siemiątkowski.
- W tym roku spodziewaliśmy się wyższej o kilka milionów. Nawet w porównaniu liczb rok do roku obecnie jest niższa. Zasadnym jest zapytanie Polaków, czy chcą takiej reformy - mówił.
- Płock sobie poradzi, ale zastanówmy się, ile gmin nie jest w stanie udźwignąć tej zmiany. Nikt nie odpowiada na to pytanie, podobnie jak na to, ile etatów nauczycielskich tracimy. Wyliczenia pani minister nie są merytoryczne - wtórował Tomasz Kominek, radny PSL.
Na zakończenie wszyscy obecni podpisali deklarację na rzecz przeprowadzenia ogólnokrajowego referendum. Swój podpis złożyli przedstawiciele: Związku Nauczycielstwa Polskiego, Polskiego Stronnictwa Ludowego, Platformy Obywatelskiej, Nowoczesnej, Sojuszu Lewicy Demokratycznej, Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych, samorządu Powiatu Płockiego, Urzędu Miasta Płocka oraz Komitetu Obrony Demokracji.
Przypomnijmy, że w naszym prawie istnieje instrument referendum ogólnokrajowego. Do przeprowadzenia referendum z inicjatywy obywateli konieczne jest zebranie 500 tysięcy podpisów i zgoda sejmu. Referendum może być wiążące, jeśli w głosowaniu weźmie ponad połowa do niego uprawniona.
