Prawie 30 placówek oświatowych, w tym trzy przedszkola, wzięło udział w dzisiejszym strajku nauczycieli. Sprawdziliśmy na miejscu, jak wyglądały w piątek szkolne korytarze.
Od 1 września zmieni się szkoła, do której zdążyliśmy się przyzwyczaić przez ponad 15 ostatnich lat. Uczniowie teraźniejszych szóstych klas nie pójdą już do gimnazjów. Wraca ośmioletnia podstawówka i czteroletnia szkoła średnia. Związek Nauczycielstwa Polskiego nie godzi się z reformą i wskazuje jej wady. Wśród nich wymienia m.in. pośpiesznie przygotowywane podręczniki, chaos organizacyjny czy wreszcie zwolnienia pracowników. Zwłaszcza ta ostatnia kwestia budzi wśród pedagogów największe obawy.
Na piątek 31 marca Związek Nauczycielstwa Polskiego zaplanował ogólnopolski strajk. W każdej z placówek odbyło się tajne referendum, w którym każdy pracownik, nie tylko nauczyciele, mógł wyrazić poparcie lub dezaprobatę dla akcji. Większość płockich szkół podstawowych i gimnazjów zdecydowało się na protest, o czym została poinformowana dyrekcja oraz rodzice.
- Do strajku przystąpiło 26 placówek, a trzy przedszkola solidaryzowały się nami - mówił w rozmowie z nami Stanisław Nisztor, prezes płockiego oddziału ZNP.- Wychowawcy w tych placówkach nie prowadzili dziś zajęć dydaktycznych. Wszyscy uczniowie, którzy przyszli dziś do swojej szkoły, mieli jednak zapewnioną opiekę. Z moich informacji na tę chwilę wynika, że w szkołach pojawiło się bardzo mało dzieci [godz. 13:00 - przyp. autora] - dodał.
Szkoły puste, choć były wyjątki
Rzeczywiście, płockie szkoły świeciły dziś pustkami. Wyjątki stanowiły Szkoły Podstawowe nr 1, 18 i 23. Zupełnie odwrotna sytuacja była w szkołach średnich. Według naszych informacji do strajku przystąpiło tylko III Liceum Ogólnokształcące. Dlaczego nauczyciele swój protest skierowali przeciwko pracodawcom? Tak wynika z ustawy. - Rząd rzeczywiście nie może być stroną, bo w Ustawie o Rozwiązywaniu Sporów Zbiorowych istnieje zapis, że może on być prowadzony tylko przeciwko pracodawcom. Dla pracowników oświaty są to placówki, tak wynika z prawa. Musimy trzymać się litery prawa i zachować wszelkie procedury - tłumaczy Nisztor.
Będą zwolnienia od nowego roku?
Odwiedziliśmy placówki oświatowe na Podolszycach. Szkoła Podstawowa nr 22 i Zespół Szkół nr 5 przystąpiły do protestu. Inaczej było w Szkole Podstawowej nr 23, w której piątek był normalnym dniem lekcyjnym. Nauczyciele, którzy tego dnia strajkowali, stawili się w pracy zgodnie z wyznaczonym dla siebie grafikiem. Po prostu nie było zajęć.
Dyrektorzy wszystkich szkół z niepokojem patrzą jednak w przyszłość, z którą przyjdzie im się zmierzyć od 1 września.
- Na tę chwilę mamy 47 oddziałów, na sześciu poziomach nauczania. To maksimum, jakie szkoła może zmieścić - ilustruje Janusz Banasiak, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 22. - Od września będzie siedem poziomów, więc musimy zmniejszyć liczbę oddziałów, żeby nie przekroczyć liczby 47.
W nowym roku szkolnym w szkole będą cztery siódme klasy, choć miejsca było tylko na dwie. Jak tłumaczy dyrektor, taką decyzję podjęli rodzice, mając świadomość, że może pojawić się tzw. zmianowość. Pozostałe pięć klas siódmych przejdzie do nowo utworzonej Szkoły Podstawowej nr 8. Szkoła przeprowadzi także mniejszy nabór do klas I - planowo będzie tylko pięć nowych klas. Dyrektor uspokaja jednak. - Zgodnie z tym, co mamy na listach, wszystkie dzieci z naszego rejonu się zmieszczą. We wcześniejszych latach przyjmowaliśmy dzieci z innych osiedli, ale też np. Gulczewa.
W godzinach 7:00-15:00 strajkował też Zespół Szkół nr 5, w którym za protestem opowiedziało się 130 pracowników, przeciwnych było około 20. Do szkoły dotarł jeden uczeń.
- Wszyscy rodzice zostali poinformowani o strajku, ale w żaden sposób nie nakłanialiśmy do nieprzysyłania dzieci do szkoły - zapewnia Ewa Rutecka, przewodnicząca komitetu strajkowego w ZS5. - Nauczyciele naprzemiennie pełnią dyżury przy wejściu do szkoły, ponieważ cały czas jesteśmy odpowiedzialni za bezpieczeństwo szkoły.
Od przyszłego roku w budynku obecnego gimnazjum będą funkcjonowały aż trzy różne placówki.
- Od przyszłego roku będzie tu funkcjonowała Szkoła Podstawowa nr 8, wygaszane gimnazjum nr 8 oraz Liceum Ogólnokształcące - mówi Małgorzata Dąbrowska, dyrektorka Zespołu Szkół nr 5. - Liczba oddziałów się zmniejszy. Zgodnie z uchwałą Rady Miasta planujemy utworzenie ośmiu klas siódmych oraz nabór do czterech klas pierwszych. W tej chwili jesteśmy na etapie tworzenia arkuszy organizacyjnych. Musimy wykorzystać wszystkie kwalifikacje naszych nauczycieli, żeby zapewnić im etaty w szkole. Jeżeli przyjmiemy cztery klasy pierwsze i osiem klas siódmych, to myślę, że w nadchodzącym roku sobie poradzimy - dodaje.
Nie strajkowała za to Szkoła Podstawowa nr 23. Powód? W referendum szkolnym nie wzięło udział wystarczająco dużo nauczycieli. Przez cztery dni do urny wrzuconych zostało tylko ok. 20 głosów.
- W przyszłym roku szkolnym prawdopodobnie nie będzie zwolnień w naszej szkole. Gorzej będzie w kolejnych latach - mówi Liliana Tomaszewska, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 23. - Podolszyce Północne zostały podzielone na pół. W tym roku odchodzi osiem trzecich klas, a od września tworzymy tylko cztery klasy pierwsze - obrazuje.
Niepokój nauczycieli budzi też m.in. poślizg z przygotowaniem podręczników, które cały czas w przygotowaniu. Pedagodzy wybierają podręczniki, z których będą korzystać na podstawie... próbek przysłanych przez wydawnictwa. Na pełną wersję podręcznika najprawdopodobniej będzie trzeba poczekać do sierpnia. Zasadne pytanie jest także pytanie o wyposażenie pracowni, np. chemicznych i biologicznych. Dyrektorzy są spokojni o kwalifikacje swoich podwładnych, ale co z takimi artykułami jak naczynia chemiczne czy szafki na substancje? Z tym problemem zmierzy się większość podstawówek, które do tej pory takich zajęć nie prowadziły.
Tak wyglądają próbki podręczników, jakie otrzymali nauczyciele
Edukacja potrzebuje zmian?
Ale czy aż tak gwałtownych? Przy wprowadzanie reformy, która tworzyła gimnazja, również było mnóstwo głosów krytycznych. Po nieco ponad 15 latach wracamy jednak do poprzedniego systemu. Czy to na pewno optymalne rozwiązanie?
- Nie szukałbym rozwiązania problemów edukacji w przenoszeniu dzieci z jednego budynku do drugiego. Problem jest raczej w tym, ile my te dzieci chcemy nauczyć. Nasi uczniowie muszą przyswoić naprawdę duży zasób wiedzy. Mamy przypadki dzieci, które dołączają do nas np. na etapie piątej klasy, a wcześniej chodziły do szkół w Irlandii czy Szwajcarii. Oni już na tym etapie mają sporo do nadrobienia. Jednocześnie nie mam wrażenia, że wykształcony człowiek z Polski jest mądrzejszy od wykształconych ludzi z tych krajów - wskazuje Banasiak.