reklama

Hit czy gniot? Sebastian Deręgowski ocenia "Nowe oblicze Greya"

Opublikowano:
Autor:

Hit czy gniot? Sebastian Deręgowski ocenia "Nowe oblicze Greya" - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

KulturaW miniony piątek na ekrany weszła ostatnia część słynnej trylogii na podstawie książek E.L. James. Poprzednie odsłony, mimo fatalnych recenzji, zgarnęły łącznie niemal miliard dolarów przychodów. Jak będzie tym razem?

W miniony piątek na ekrany weszła ostatnia część słynnej trylogii na podstawie książek E.L. James. Poprzednie odsłony, mimo fatalnych recenzji, zgarnęły łącznie niemal miliard dolarów przychodów. Jak będzie tym razem?

Nowe oblicze Greya" to jeden spośród granych aktualnie w płockich kinach filmów, na które ciągną tłumy widzów. Co myśli o nim recenzujący filmowe nowości miłośnik X muzy? Poleci go czy odradzi?

[YT]https://youtu.be/NjJ4LIxrmoc[/YT]

Christian i Ana wreszcie stają wspólnie na ślubnym kobiercu i mówią sobie sakramentalne „tak”. Chwilę potem są już w samolocie do Paryża, będącego pierwszym przystankiem ich podróży poślubnej. Sielanka trwa jednak krótko – zapomnieć o sobie nie daje były szef Any, który po druzgocącym upokorzeniu, którego doznał, postanawia się zemścić.

Cała fabuła w ostatecznym rozrachunku ogranicza się niestety tylko do tego wątku. Reżyser filmu, James Foley, początkowo wprowadza kilka pobocznych, które próbuje ciągnąć za plecami głównej osi filmu, ale potem sam je porzuca, skupiając naszą uwagę tylko na kreowanym przez siebie pozornie sensacyjnym dramacie. Tu jednak dopada go niemała krótkowzroczność – kolejne pojedyncze sceny są całkiem przyzwoicie zainscenizowane, ale często zdają się kompletnie oderwane od siebie. 

Brak owej spójności wpływa na to, że historia w żadnym miejscu nie napędza się samoczynnie, cały czas jej dalszy bieg na siłę wymusza kolejna, losowa zdawać by się mogło, interakcja między bohaterami. Interakcji tych doświadczamy naprawdę sporo, na całe szczęście podobnie jak w poprzedniej części (również sygnowanej przez Foleya), chemia między nimi jest całkiem akceptowalna w odbiorze. I choć, nie bójmy się użyć tego słowa, drewniany Jamie Dornan znów jest piętą achillesową obsady, to dzięki zabiegom świetnej Dakoty Johnson daje się to często skutecznie zatuszować.

Nie maskuje to jednak samego scenariusza, którego nielogiczność jest szczególnie zauważana w scenach dynamizujących akcję bądź zmieniających jej zwrot. Gdyby cały film miał się kręcić tylko wokół dwójki głównych bohaterów, to ich rozmowy przeplatane scenami seksu (w finałowej części wyjątkowo okrojonymi), dałoby się naprawdę dobrze oglądać. Niestety nie pozwala na to literacki pierwowzór, do trzymania się którego zobowiązani byli twórcy, a którego wielowątkowość przerosła umiejętności adaptatorów.

Mimo to „Nowe oblicze Greya” nie jest kinową katastrofą. Na uznanie zasługuje strona techniczna filmu – po raz kolejny na bardzo wysokim poziomie stoi ścieżka dźwiękowa, również zdjęcia i scenografia wypadają naprawdę nieźle. Wszystkie te pozornie mało znaczące niuanse zaważają finalnie na tym, że ostatnią część erotycznego bestselleru wciąż da się oglądać. Jeśli pogodzimy się z faktem niskiego waloru artystycznego produkcji i zadowolimy się jedynie niesztampowym love story, to niespełna dwugodzinny seans nie powinien być czasem straconym.

Film można obejrzeć w obu kinach - zarówno w Heliosie, jak i NovymKinie Przedwiośnie. Sprawdźcie repertuar:

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

logo