Zwolnienie lekarskie to nie dodatkowy urlop, choć nadal wielu z nas tego nie rozumie. Płocki oddział Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w I półroczu skontrolował 1833 osoby i stwierdził nieprawidłowości w 283 przypadków. Do kasy ZUS-u wróciło z tego tytułu blisko 580 tys. złotych.
ZUS kontroluje zwolnienia lekarskie na bieżąco, a mimo tego wielu z nas oszukuje i traktuje to jako dodatkowy urlop. Kontrole w całej Polsce pozwoliły odzyskać ponad ponad 19 mln złotych. Na Mazowszu skontrolowano 9112 osób, nieprawidłowości stwierdzono w 1036 przypadkach. Do kasy ZUS-u wróciło 2,09 mln złotych.
- Niestety, Polacy często nie dostrzegają, że zwolnienie lekarskie oraz zasiłki istnieją po to, by szybko odzyskać zdrowie - mówi Piotr Olewiński Regionalny Rzecznik Prasowy ZUS województwa mazowieckiego. - Pieniądze, które otrzymuje chory, służą temu, by nie musiał on w tym czasie zarabiać na swoje utrzymanie i ryzykować pogorszenia stanu zdrowia. W zamian przepisy prawa wymagają jedynie, by w okresie rekonwalescencji wykonywać zalecenia lekarskie, w tym najważniejsze: by kategorycznie powstrzymać się od pracy.
Kontrolerzy od lat słyszą te same wymówki. Nieuczciwi chorzy złapani w pracy tłumaczą, że nie ma zastępstwa, są w trakcie realizacji pilnego zlecenia czy "wpadli tylko na chwilę". Czasami pojawia się także argument potrzeby zarobienia dodatkowej gotówki. Jak podkreśla Olewiński, zasiłek choroby to nie dochód, a rekompensata.
- Na terenie radomskiego oddziału ZUS pewna kobieta pobierała zasiłek chorobowy z tytułu umowy o pracę, ale oprócz tego prowadziła jednocześnie własną działalność gospodarczą. Kontrolerzy udali się właśnie tam i zastali ją w trakcie wykonywania pracy biurowej. Jak tłumaczyła się ubezpieczona? Wyjaśniała, że „choruje tam, gdzie jej płacą”. Uznała, że skoro pobiera zasiłek z tytułu umowy o pracę a nie działalności, to fakt świadczenia pracy w innym miejscu w niczym tu nie przeszkadza - opisuje Olewiński.
Z kolei na terenie płockiego oddziału ZUS ciekawym efektem zakończyła się kontrola właścicielki biura rachunkowego, która podała lekarzowi adres, pod którym będzie przebywać w trakcie zwolnienia. Kontrolerzy zastali tam... biuro rachunkowe.
- Dociekania jak potraktować taki obrót sprawy stały się jednak bezcelowe, bo i tak nikogo tam nie zastano. W związku z powyższym ZUS cofnął wypłatę zasiłku. Zdarzają się jednak także sytuacje, w których kontrolerzy są świadkami bardzo ciekawych prac. Było tak w przypadku jednego nauczyciela, który pobierał zasiłek chorobowy po ustaniu zatrudnienia. Malował on na posesji metalowe herby - zdradza rzecznik.
Jak wygląda kontrola? Pracownik ZUS przychodzi bez zapowiedzi do miejsca, które zadeklarowaliśmy lekarzowi. Jeżeli kontroler stwierdzi, że nie stosujemy się do zaleceń lekarza, może cofnąć zasiłek choroby. Jeśli nie zastanie nas pod wskazanym adresem, kontroler wezwie wtedy do złożenia wyjaśnień. Jeżeli wyjścia z domu nie można było uniknąć, np. w razie wizyty u lekarza, to zasiłek nie będzie cofnięty.
- Nie każdy wie, że kontrolę zwolnienia lekarskiego może przeprowadzić także sam pracodawca. Ma do tego prawo, jeżeli zgłasza do ubezpieczenia chorobowego 20 lub więcej osób. Nie należy więc dziwić się, gdy to właśnie on lub osoba przez niego wyznaczona zapuka do naszych drzwi - przypomina Olewiński.
Istnieje jeszcze drugi rodzaj kontroli zwolnień lekarskich. W tym przypadku to lekarz orzecznik ZUS wzywa chorego na badanie i kontroluje, czy lekarz wystawiający zwolnienie lekarskie prawidłowo ocenił stan zdrowia ubezpieczonego oraz czas, na jaki wystawiono zwolnienie. Gdy stwierdzi, że ubezpieczony jest zdrowy, to wypłata zasiłku zostaje wstrzymana i nazajutrz ubezpieczony stawia się do pracy. W takim przypadku nie zwraca się zasiłku, bo nie ubezpieczony nie ponosi odpowiedzialności za błąd lekarza.