- Ten znak nie powinien tu stać - tak uważa najwyraźniej wielu kierowców, którzy nagminnie łamią przepisy drogowe przy wjeździe na parking sklepu na granicy miasta i Maszewa. I słono płacą za tę drogę na skróty, bo mandat goni tam mandat. Czy rzeczywiście ustawienie tego znaku jest bezsensowne?
Chodzi o Biedronkę, usytuowaną na skrzyżowaniu ulic Zglenickiego i Dobrzyńskiej. Kierowcy, jadący od strony Płocka, intuicyjnie skręcają na rondzie w prawo i chwilę później w lewo do sklepu. Łamią w ten sposób przepisy, bo tuż za zjazdem z ronda ustawiony jest znak "nakaz jazdy prosto lub w prawo". Zdaniem naszego czytelnika, zastrzeżenia budzi nie tylko miejsce ustawienia znaku, ale i praca policjantów z drogówki, którzy zamiast stanąć przy drodze w oznakowanym radiowozie, zasadza się w cywilnych samochodach na kierowców łamiących przepisy na parkingu sklepu i tam wlepia mandat za mandatem.
Pojechaliśmy i sprawdziliśmy. Rzeczywiście, nawet przed południem ruch przy sklepie jest spory, ale z pewnością nie na tyle, żeby mówić o korkowaniu się którejkolwiek z ulic. W ciągu godzinnej obserwacji zaobserwowaliśmy przynajmniej kilku kierowców, którzy złamali przepisy. W obie strony, bo przy wyjeździe z parkingu od strony Zglenickiego kierowcy są z kolei zobowiązani skręcić w prawo. Ci jadący w kierunku Starej Białej muszą więc skręcić w prawo i nawrócić na rondzie...
Zwróciliśmy się do policji o potwierdzenie, czy Biedronka w Maszewie jest jednym z ulubionych miejsc płockiej drogówki. Jak twierdzi rzecznik, mundurowi nie prowadzą takich statystyk.
- Patrole policji ustawiają się w miejscach, gdzie najczęściej dochodzi do zagrożenia bezpieczeństwa lub tam, gdzie są sygnały od mieszkańców - wyjaśnił Krzysztof Piasek, rzecznik płockiej policji.
Rozwiązaniem problemu mogłoby być usunięcie znaku, gdyby okazało się, że jego ustawienie rzeczywiście nie było najszczęśliwszym pomysłem i tylko uprzykrzało życie kierowcom. Jak usłyszeliśmy w Urzędzie Miasta, do Ratusza nie wpłynęła jednak żadna skarga mieszkańców.
- W pierwotnym założeniu chodziło o to, żeby wjeżdżający i wyjeżdżający nie powodowali spiętrzeń korków, które kiedyś tworzyły się aż po ul. Łukasiewicza - poinformował Jacek Ambroziak, pełnomocnik ds. transportu publicznego i inżynierii ruchu drogowego. - Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy zwrócili na to uwagę i zmienili oznakowanie - dodał.
Jak wygląda procedura zmiany oznakowania? Odcinek będzie teraz obserwowany, żeby sprawdzić aktualne natężenie ruchu. Jeśli pierwotne założenia się nie potwierdzą, miasto może zdecydować się na zmianę.
- W takich przypadkach pytamy też o opinię policję i straż miejską. Zmiana musi być też zasadna. Pisma muszą do nas wrócić, więc trwa to około miesiąca - wyjaśnia. - Nie jesteśmy zamknięci na uwagi kierowców, ale ogranicza nas też prawo ruchu drogowego. Nie możemy się przychylić do wszystkich obserwacji, ale na tę sprawę na pewno zwrócimy uwagę - zakończył pełnomocnik.
fot. Michał Wiśniewski/Portal Płock