W zeszłym tygodniu młodzież z PUL-u wypoczywająca w stanicy harcerskiej w Gorzewie źle się poczuła. Karetki odwiozły do szpitala ponad 50 osób. Sanepid ma już wyniki badań.
Jak w ubiegłym tygodniu pisała płocka „Gazeta Wyborcza”, hospitalizacją kilkudziesięciu osób zakończył się obóz w stanicy harcerskiej w Gorzewie, w którym wypoczywała młodzież z Płockiego Uniwersytetu Ludowego. Spekulowano, że mogło to być zatrucie pokarmowe, więc żywność w ośrodku badał gostyniński sanepid.
- Wyniki badań nic nie wykazały - mówi Maria Wróblewska, Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny w Gostyninie. - Wyniki ujemne miały badania wirusologiczne, a także badania na salmonellę.
Spośród 320 uczestników, 81 osób podawało różne objawy, z czego 54 osoby były hospitalizowane. - Z tej grupy tylko u dwójki uczestników wykryto patogeny i nie da się wykluczyć, że te osoby nie miały ich przed przyjazdem do obozowiska - zaznacza Maria Wróblewska. - Nikt nie mógł zatruć się jedzeniem ze zbiorowego żywienia, ponieważ żywność wyprodukowana w ośrodku była bezpieczna.
Gostyniński Sanepid badał surowce, z których przygotowywano pożywienie, a także otoczenie ośrodka. - Niestrawność i dolegliwości, na które skarżyli się uczestnicy, mogły być spowodowane złym przechowywaniem przywiezionego przez nich jedzenia - wskazuje powiatowy inspektor i przypomina: - Nie trzyma się żywności w namiocie, lecz zgodnie z tym, co napisano na etykiecie. Co prawda w ostatni weekend czerwca nie było takich upałów jak w miniony, jednakże temperatura wynosiła powyżej 20 stopni, co z pewnością nie sprzyjało temu, by jedzenie pozostało w dobrej kondycji bez uprzedniego włożenia go do lodówki.
Co zatem stało się w stanicy? Bo chyba trudno przyjąć, by 50 osób zatruło się jedzeniem z namiotów? Dyrektor PUL-u był dziś dla nas nieuchwytny, a nikt poza nim nikt w szkole nie może rozmawiać z mediami. Inni nabrali wody w usta.
Sprawy nie chcą komentować w szpitalu na Winiarach, do którego trafiła część uczestników obozu. - Wszyscy pacjenci zostali już wypisani do domu - ucina Danuta Tarka, zastępca dyrektora ds. lecznictwa w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym. - My zajmujemy się leczeniem, a nie dochodzeniem. To zadanie sanepidu i to inspektor sanitarny dysponuje wynikami badań.
Tematu nie ma też dla policji w Gostyninie. - Komenda nie prowadzi postępowania w tej sprawie, ponieważ nie otrzymaliśmy żadnego zgłoszenia dotyczącego tego zdarzenia - przyznaje Grzegorz Kuźnicki z Komendy Powiatowej Policji w Gostyninie.
Rozgoryczeni są za to pracownicy stanicy harcerskiej. - Nie wiemy, co się stało - usłyszeliśmy w Gorzewie. - Mamy protokół, że stanica posiada wszystkie zezwolenia, badania sanepidu nie wykazały żadnych nieścisłości, więc z naszej strony nic złego młodzieży z PUL-u stać się nie mogło. Nie wiemy, w jaki sposób mamy w tej sytuacji odzyskać dobre imię. Wyniki świadczą, że z naszej strony wszelkie formalności zostały dopełnione.