Do ataku w Popłacinie miało dojść w niedzielę 7 marca w godzinach wieczornych. Do leżącego w zatoczce autobusowej mężczyzny wezwano karetkę, na miejscu pojawili się także kryminalni. Rana nie zagrażała życiu 38-latka, ale i tak musiał zostać przewieziony do szpitala.
- Z relacji rannego wynikało, że podczas wieczornego joggingu został zaatakowany przez dwóch nieznanych mu mężczyzn. W trakcie napadu miał zostać ugodzony nożem. Po wszystkim napastnicy mieli oddalić się pieszo. W reakcji na otrzymane zgłoszenie policjanci pilnie rozpoczęli ustalenia, aby jak najszybciej zatrzymać podejrzane o to przestępstwo osoby - mówi mł. asp. Marta Lewandowska, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Płocku.
W trakcie czynności policjanci zorientowali się jednak, że do ataku w ogóle nie doszło. Jeszcze raz przesłuchali mężczyznę, a ten nie potrafił odpowiedzieć na wiele istotnych pytań, a cała relacja nie układała się w całość.
- To wszystko potwierdzało przypuszczenia kryminalnych, że do ataku na mężczyznę w ogóle nie doszło, a cała historia była przez niego zmyślona - mówi Lewandowska. - W obliczu zebranych przez policjantów ustaleń, mężczyzna ostatecznie przyznał, że ataku na jego osobę nie było. To on sam zadał sobie cios w brzuch, a przekazane policjantom informacje wymyślił. Jako powód do tak nieodpowiedzialnego zachowania podał problemy osobiste.
Czy mężczyźnie postawione zostaną zarzuty? O tym zadecyduje prokuratura. Za składanie fałszywych zeznań grozi kara pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 8 lat.
Komentarze (0)