Część płockich ulic tonie w olbrzymich kałużach po dzisiejszych obfitych opadach. W większości przypadków winę za zalane ulice ponoszą niedrożne studzienki.
Po ulewie, która przeszła nad Płockiem, w Ratuszu rozdzwoniły się telefony. O jeziorach na ulicach alarmowali mieszkańcy m.in. Tysiąclecia i Wolskiego, przy dawnej Stodole, Chopina i Przemysłowej. Zdjęcie olbrzymiej kałuży na skrzyżowaniu Dworcowej i Reja, przez którą przeprawiają się samochody, przysłał również nasz czytelnik.
- Miejskie Centrum Zarządzania Kryzysowego we wszystkie te miejsca wysyła służby, które na bieżąco starają się rozwiązać problem niedrożnych studzienek, które w większości przypadków są przyczyną zalania ulic - informuje Konrad Kozłowski z biura prasowego Ratusza. - W niektórych miejscach - na przykład w rejonie Chopina, na tworzące się po deszczu kałuże mogą mieć wpływ trwające prace związane z remontem ulicy i przebudową kolektora.
Ratusz podkreśla, że sytuacji nie pomaga fakt braku rozdziału kanalizacji ogólnospławnej na deszczową i sanitarną. - Wszędzie tam, gdzie zakończyły się prace w infrastrukturze kanalizacyjnej, problem zalanych ulic już nie występuje - mówi Konrad Kozłowski, wskazując na przykład ulic Kazimierza Wielkiego czy 3 Maja, które wcześniej dosłownie płynęły po każdym większym deszczu.
Wielkich kałuż nie ma również pod wiaduktami - zarówno na Spółdzielczej, jak i Piłsudskiego.
- Przypominamy, by kierowcy starali się nie wjeżdżać w kałuże - nigdy nie wiadomo bowiem, jak są głębokie - apelują drogowcy.
Kałuże na skrzyżowaniu Dworcowej i Reja, fot. Czytelnik