To był drugi, zwycięski mecz Polski na mistrzostwach świata w Hiszpanii. Po rzucie rywal z Arabii Saudyjskiej uderzył „Gadżeta” łokciem w czoło, poleciała krew. Płocki skrzydłowy upadł i z krwawiącą głową opuścił boisko. Lekarze założyli mu trzy szwy, na szczęście jest już gotowy na mecz ze Słowenią.
– To był jednak za lekki cios, żeby skończyć jak Złoty. Głowa już nie boli, chyba że zaczynam ruszać szwy. Dzisiaj wystąpię w specjalnych opatrunkach i opasce. Coś czuję, że będę wyglądał co najmniej głupio – mówi żartobliwie reprezentant Polski na stronie www.sprwislaplock.pl.Nawiązał do fatalnej kontuzji, jakiej kiedyś nabawił się w ligowym pojedynku inny Nafciarz Michał Zołoteńko, skończyło się operacją.
We wczorajszym meczu z boiska schodził utykając także Kamil Syprzak. W jego przypadku nie ma powodów do zmartwień – „Sypa” miał lekko podkręconą kostkę. W trakcie spotkania ktoś go kopnął i musiał kilka minut odpocząć. - Dzisiaj już jednak trenował i na pewno będzie gotowy do gry – mówi „Gadżet”. - Teraz zaczyna się poważne granie. Już dzisiaj możemy sobie zapewnić awans do kolejnej fazy rozgrywek. Walczymy o jak najlepszą pozycję wyjściową.
Mecz ze Słowenią rozpocznie się o godz. 20.15, Polska zagra w kolejnych dniach także z Serbią (czwartek) i Koreą Południową (sobota).