W Muzeum Żydów Mazowieckich zniknął w czwartek zastępca kierownika. Zastąpiła go na jeden dzień nieco chyba mniej kojarzona krewna Pippi Langstrump z włosami w kolorze marchewkowym, z piegami i dwiema odstającymi kiteczkami.
Płockie Muzeum Żydów Mazowieckich każdego roku obchodzi jedno z najweselszych żydowskich świąt, zwane także „żydowskim karnawałem”. Upamiętnia ocalenie Żydów, którym groziła w Persji zagłada ze strony Hamana, uchodzącego za drugą osobę w państwie zaraz po królu. Jeden z Żydów o imieniu Mordechaj nie chciał oddać mu pokłonu, dlatego ten postanowił się zemścić i wydał zarządzenie, aby zgładzić żydowskich mieszkańców. Datę wybrano rzucając losy, stąd nazwa święta (od słowa "pur", co oznacza los, w liczbie mnogiej "purim" to losy). Wtedy żona władcy, Estera zorganizowała ucztę i zaprosiła na nią Hamana. W trakcie biesiady poprosiła o ratunek dla siebie i innych współbraci. Kiedy król zapytał, kto wydał rozkaz, wskazano na Hamana i to on skończył na szubienicy, na której miał znaleźć się Mordechaj.
Dla Żydów to święto radosne, stąd poczęstunek dla gości i zabawny strój u Rafała Kowalskiego, który wita wchodzących. Często kobiety przebierają się w tym czasie w męskie stroje i na odwrót.
Jeszcze czekają ciasteczka i sok. Muzeum zamykają o 15.30.
Fot. Karolina Burzyńska/Portal Płock