reklama

Umarł lew z płockiego zoo. Jest już następca

Opublikowano:
Autor:

Umarł lew z płockiego zoo. Jest już następca  - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościPod koniec października zmarł Bączek, 17-letni lew z płockiego zoo, a wczoraj do Płocka przyjechał nowy król dżungli - 4-letni Amor. Dwie lwice aż przebierają łapami, by obwąchać nowego kompana.

 

Pod koniec października zmarł Bączek, 17-letni lew z płockiego zoo, a wczoraj do Płocka przyjechał nowy król dżungli - 4-letni Amor. Dwie lwice aż przebierają łapami, by obwąchać nowego kompana.

 

W zoo niechętnie mówi się o śmierci staruszka, widać, że jego odejście do krainy wiecznych łowów zabolało pracowników zoo. Bo Bączek, płowy, dumny lew afrykański był w Płocku od zawsze, przyjechał tu jako całkiem małe lwiątko. Pamiętał jeszcze okropne betonowe klatki metr na metr i przeprowadzkę do nowego superwybiegu, który zafundował mu ludzki król dżungli, czyli dyrektor zoo Aleksander Niweliński. Przeżył w błogim lenistwie, bo właśnie wylegiwanie się do góry brzuchem (dosłownie!) stanowiło sens jego kociego żywota, całe 17 lat. Jak na dzikie koty dożył sędziwego wieku.  Nie miał dzieci. Jak mówi Magdalena Kowalkowska z płockiego ogrodu, Bączek odszedł pod koniec października.

W płockim zoo zostały dwie towarzyszki życia Bączka - lwice Fiona i Lala. Jakoś tam po swojemu-kociemu, przeżyły śmierć Bączka, w końcu przez lata był to ich przywódca, szef stada. Obie panny, choć młodsze od staruszka,  czasy młodości  mają już za sobą, powoli wkraczają w jesień życia. Mają po 10 i 12 lat, ale teraz z wigorem właściwym podlotkom wyczekują nowego króla dżungli.  

A ten przybył do zoo wczoraj, przywieziony karocą w postaci peugeota użyczonego przez Budmat Auto.  Jak mówi Magdalena Kowalkowska, 4-letni lew przyjechał do nas z Warszawy. - Amora dostaliśmy w darze od warszawskiego ogrodu zoologicznego  - mówi Magdalena Kowalkowska. - Lew tam się urodził, a że niedługo osiągnie dojrzałość, mógłby zacząć rywalizować ze swoim ojcem o przywództwo w stadzie.

Właśnie dlatego w polskich zoo lwów się z reguły nie rozmnaża i dlatego też płockie zoo nie naciskało zbytnio na Bączka i lwice, by spłodzili potomstwo.  - Lwy nie są gatunkiem zagrożonym wyginięciem w tym samym stopniu, co inne gatunki, poza  tym w stadzie może być tylko jeden samiec, więc zawsze powstaje problem, co zrobić z przychówkiem - wyjaśniają w płockim zoo.

Amor dał się poznać w płockim zoo jako głośny król dżungli. Od początku nie owijał w bawełnę i bez ceregieli zaryczał donośnie, by ustawić wszystkich do pionu. Nie zgodził się też definitywnie na wyjście z klatki na rozkaz pracowników zoo, siedział tam dopóty, dopóki wyjście mogło być odebrane jako jego własna, niezależna decyzja. -  W tej chwili Amor poznaje lwice, na razie tylko przez kraty przyglądają się sobie i obwąchują, ale już widać, że raczej nie będzie problemów w kontaktach między nimi - śmieje się Magdalena Kowalkowska.

Na zdjęciu

1. i 2. Bączek w swojej ulubionej pozie, fot. Małgorzata Rostowska/Portal Płock, Tomasz Miecznik/Portal Płock,

3. ostatnie zdjęcie Bączka - z dziewczynami, fot. zoo

4. i następne - Amor, nowy król dżungli, fot. zoo

 

 

 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE