Przez lata Młodzieżowy Dom Kultury funkcjonował wspólnie z Harcerskim Zespołem Pieśni i Tańca "Dzieci Płocka" im. druha Wacława Milke. Początki funkcjonowania instytucji datuje się na 1946 rok, ale formalnie zaczęła działać od 1950 roku. Mijają 75 lat, a z tej okazji w Teatrze Dramatycznym im. Jerzego Szaniawskiego odbędzie się przedstawienie teatralne, przygotowane przez podopiecznych MDK-u, także tych nieco starszych.
O obchodach, znaczeniu Młodzieżowego Domu Kultury, tym, co oferuje i czego potrzebuje, rozmawiamy z Litosławą Koper, dyrektorką instytucji od 2011 roku.
- Od 37 lat prowadzimy warsztaty „mistrz–uczeń”. Polegają na tym, że przyjeżdżają na nie nauczyciele ze swoimi podopiecznymi. Co roku biorą 5–10 uczniów, z którymi śpiewają. Przychodzą razem na warsztaty. Efektem jest wspólny występ – nauczycielki i uczniowie śpiewają w jednym rzędzie, wspólnie uczą się od ludzi, których zatrudniamy. Od 2012 roku robimy je nieco inaczej, wtedy był rok Janusza Korczaka, więc zrobiliśmy spektakl o Korczaku. Była Marcelina Rościszewska, Wacław Milke. Nie byłeś? To dobrze, nie wiesz, co cię czeka – zagaduje Litosława Koper, jeszcze zanim zadam pierwsze pytanie. – Nie wierzysz, ale ja naprawdę nie wiem, co to za spektakl. Dzieciaki spotykają się z mentorami w czwartek i szykują.
Łyk kawy, rzut oka na kronikę Młodzieżowego Domu Kultury. Nie zawsze siedziba MDK-u była w tym miejscu, co obecnie. Trudno przeoczyć te charakterystyczne, czerwone drzwi. Kiedyś siedziba funkcjonowała „nad Hortexem”, w budynku przy Novym Kinie „Przedwiośnie”. Co ciekawe, Litosława Koper jako dziecko... nie chodziła do MDK-u.
Dziś świat jest zupełnie inny – są komputery, telefony, jest kolorowy. Co MDK oferował dzieciakom w szarych latach 60., 70., 80.?
Litosława Koper: Na pewno dużo było zajęć plastycznych, tanecznych, teatralnych. Były zajęcia modelarskie, rytmiczne.
Ja pamiętam ligę szachową z początku XXI wieku.
Do teraz mamy szachy.
MDK był odskocznią dla dzieciaków, które nie miały za wiele rozrywek?
Wtedy Młodzieżowy Dom Kultury to było coś. Nie mieliśmy nic – szare podwórko, piłkę, piaskownicę i może huśtawkę. Dziś jest wszystko, a i tak staramy się nie siedzieć przy komputerach. Uważam, że nasza grupa dzieci jest chętna do wszystkiego. Czy mają angielski, bardzo często zajęcia w Szkole Muzycznej, to i tak znajdują jeszcze czas na eMDeK.
Jak w 2025 roku udaje się wam namówić dzieci do zajęć artystycznych, nazwijmy je „analogowymi”?
Jestem pewna, że to nie tylko my, ale i rodzice czy szkoła. Do nas bardzo często dzwonią ludzie, żebyśmy zebrali dzieci i zrobili zajęcia „XYZ”. Nie ma takiej możliwości. Nasze dzieci są sfokusowane na swoje tematy. Nie da rady dzieci przychodzących na wokal zainteresować plastyką i odwrotnie. To są inne światy. Gdzieś tam się przenika, w spektaklach może zaistnieć. Wydaje mi się, że to się wynosi z domu, ale też środowiska szkolnego. To jest niewyuczalne. Albo rodzice słuchają dobrej muzyki, wożą dzieci na koncerty i to w nich zaszczepią, albo nie. To z nieba nie spadnie. Takie mam wrażenie i to się chyba sprawdza. My nie narzekamy na frekwencję. Dzieci wciąż jest dużo, zajęcia są w tych samych formach.
Teraz forma może się zmieniła, bo pracujemy nad jednym spektaklem, ale mnie się to podoba. Wcześniej to były oddzielne warsztaty, a teraz projekt jest jeden. Efekty widać gołym okiem, do czego to może się przydać. Na warsztatach wystąpi Bartek Wasilewski, którego wszyscy znamy.
Bartek wcale nie chodził do nas na zajęcia muzyczne. Chodził na piłkę nożną, więc to „nasz” dzieciak. Kiedy miał wystąpić w finale, to jego mama przyszła do nas i Kasia Pilichowska zaopiekowała się nim. W tej chwili mamy kontakt i pomyślałam, że fajnie będzie go pokazać. Weźmie udział w spektaklu, po prostu. Jeszcze nie wiemy, czy weźmie udział w warsztacie wokalnym czy teatralnym.
A są inni sławni absolwenci MDK-u?
Michalina Czurakowska jest plastykiem, Pola Zołoteńko studiuje na Akademii Sztuk Pięknych. Marta Głowacka-Szmyd uczy wokalu w Szkole Muzycznej. Roman Kusy, Krzysztof Misiak – też wezmą udział w spektaklu. Piotr Jaroszewski też zaczynał w MDK-u.
Czym dziś jest MDK? Tak to sobie układam w głowie, że kiedyś mógł być odskocznią od szarej, często biednej rzeczywistości. A dziś?
Miejscem spotkań młodych ludzi i rozwijania pasji. Jestem pewna, że dzieci dziś wychodzą ze szkoły i zamykają się w domu. A tu jest sytuacja, że jest kolejny fajny świat, dom marzeń, do którego dzieciaki chętnie wracają. Bardzo płaczemy, kiedy dzieciaki po maturze idą na studia. Prowadzimy ich od małego, wychowujemy po części, a potem odchodzą, ale nie znikają do końca. Absolwenci często do nas przychodzą. Wiemy, że uczą w szkołach, odpowiadają na nasze zaproszenia. To jest środowisko, nasz drugi dom. Bardzo często dorośli, którzy jako dzieci chodzili do MDK-u, teraz przyprowadzają swoje dzieci. Sztafeta pokoleń.
Co MDK może zaproponować młodemu człowiekowi, który czuje iskrę i chce tworzyć?
Pomoc w tym, żeby się zrealizował. Pamiętajmy, że zajęcia w MDK-u są nieobowiązkowe. Co trzeba zrobić, żeby bez ocen, sprawdzianów, kija czy marchewki, dzieci dobrowolnie przychodziły? Trzeba mieć osobowość i nasi nauczyciele to mają. Tylko dzięki nim możliwa jest walka o wspólną pasję. Jeśli by się okazało, że nauczyciel jest nieciekawy lub ma nieciekawą ofertę, rynek by go błyskawicznie zweryfikował.
Ile dzieci dziś korzysta z oferty MDK-u?
Tygodniowo jest to około 1000 dzieci. Tu przy Tumskiej, ale też w naszej filii Przystanek Maciuś przy Miejskim Przedszkolu nr 34 i filii w Szkole Podstawowej nr 23. Mamy też Ogródek Jordanowski, mamy tam zajęcia plastyczne. Jesteśmy też w kilku szkołach, bo na przykład badmintona nie możemy prowadzić u nas. Te zajęcia są w szkołach nr 3 i 22, piłkę nożną w 1, siatkówkę w 15.
Często nauczyciele plastyki, języka polskiego czy nauczania początkowego dzwonią do nas, bo mamy ofertę zajęć edukacyjnych i przychodzą do nas na dwie godziny, żeby pokazać eMDeK i na przykład poprowadzić zajęcia o jesieni, warsztaty świąteczne.
Mamy specjalny dział, który zajmuje się organizacją imprez.
W poniedziałek w Teatrze Dramatycznym finał, 75 lat. Co szykujecie?
Już mówiłam, że to dla mnie też będzie niespodzianka. Mam zaufanie do osób, które to przygotowują. Na pewno będzie widowisko, finał kilkudniowych warsztatów. Nie zabraknie też tortu jubileuszowego. W tym roku po raz pierwszy robimy to przy wsparciu Orlenu i razem ze stowarzyszeniem SEKAN.
Czy Młodzieżowy Dom Kultury musi się zmienić, żeby dotrwać do 100 lat?
Nie sądzę. Oczywiście wskazane, żeby zmieniła się baza lokalowa. Nie chcemy opuszczać murów Tumskiej 9a, bo bardzo dobrze się tu czujemy. Wiemy, że czeka nas nie lifting, ale poważna operacja plastyczna związana z przejęciem budynków po Płockim Ośrodku Kultury i Sztuki.
Dla nas najważniejsza nie jest zmiana dzieci czy kierunków. Tu się dzieje wszystko dobrze. Chodzi o warunki. Sal jest za mało i są zbyt małe.
Wszystko wskazuje na to, że dzieci może być coraz mniej. Wskazuje na to demografia, czysta matematyka.
My tego nie odczuwamy i myślę, że Szkoła Muzyczna tego też nie odczuje. Zawsze jest spora grupa dzieci i rodziców, którzy chcą, żeby dzieci się rozwijały. Może kiedyś nas to spotka. Może za 100 lat?
Komentarze (0)