Ekipa TV Trwam z programu „Po stronie prawdy” ponownie zawitała do Płocka w tej samej sprawie – „mieszkaniowego chaosu przy ul. Żyznej”.
Przypomnijmy, że chodzi o bloki wybudowane przez firmę Inbud przy ul. Żyznej. Wiele razy pisaliśmy o tej sprawie.
[ZT]14922[/ZT]
[ZT]9851[/ZT]
Jedna z Czytelniczek ostatnio napisała do redakcji:
– Banki chcą wypowiedzieć umowy kredytów hipotecznych ze względu na brak aktów notarialnych. Deweloper ma już zajęcia komornicze. A my możemy stracić cały dorobek swojego życia i zostać bez dachu nad głową z kredytem na kilkadziesiąt lat.
W tej samej sprawie zjawiła się także ponownie ekipa Telewizji Trwam.
– Zapłaciliście za swoje mieszkania, a w większości nie macie aktów własności, aktów notarialnych, wpisu do ksiąg wieczystych. Od ostatniej naszej wizyty, można powiedzieć, niewiele się zmieniło albo zmieniło się na gorsze – mówił współprowadzący program, Adam Ślusarski. – Mieszkańcy nie mają już ciepłej wody. Obawiają się, że niedługo będzie jeszcze gorzej.
[ZT]18228[/ZT]
Wypowiadał się jeden z mieszkańców, pan Piotr, który potwierdzał, że już „prawie drugi miesiąc nie ma ciepłej wody”. Spytany o powody, wspomniał o „nierozwiązanych sprawach” dewelopera z firmą Fortum, a także ze spółką Wodociągi Płockie
– Toczą się sprawy sądowe. Jedna i druga firma chciała iść na rękę mieszkańcom i przejąć te przyłącza, żebyśmy mogli regulować rachunki za ciepło i wodę bezpośrednio do tych firm. Jednak deweloper nie zgadza się na proponowane rozwiązanie.
Kiedy kupował własne „M” przy ul. Żyznej 47, był nieświadomy, co go czeka. Wydawało się, że w zasadzie wystarczy wstawić meble i dojdzie nieco formalności. Tymczasem na akt notarialny czeka już prawie 2,5 roku. Aby pozwolić sobie na własne mieszkanie, zaciągnął wcześniej kredyt gotówkowy. – Deweloper nas zwodził. Absolutnie nie podejrzewaliśmy, że wyniknie taka sytuacja. Bloki stały, ludzie mieszkali. Była woda, mogliśmy podłączyć prąd. Stale słyszeliśmy, że za chwilę…
Pani Ewa również zwracała uwagę na to, jak zostali wprowadzeni w błąd.
– Nie miałam świadomości, że można sprzedawać mieszkania w bloku, który nie jest oddany do użytku. Niewielkim nakładem można było te lokale wykończyć i się wprowadzić. Sprzedałam poprzednie mieszkanie i przelałam pieniądze na rzecz dewelopera. Pytałam o akty notarialne. Zapewniano, że będą za 2 tygodnie – ale się nie doczekała. Od lipca nie ma ciepłej wody. – Deweloper ma długi – mówiła dalej płocczanka. – W międzyczasie dowiedzieliśmy się, że nie było oświetlenia na placu, jest problem z windami. Kiedy są ulewne deszcze, na dachu w dwóch miejscach są otwory, przez które leje się woda. Zalewa czwarte piętro. W szybie windy słychać, jak się woda przelewa. Najlepiej, aby deweloper dał nam akty notarialne albo zwrócił pieniądze.
Deweloper kontra miasto
Z problemami borykają się także mieszkańcy z bloków przy ul. Żyznej 43 i 45. Tam było pozwolenie na budowę. Deweloper miał jednak pozostawić poddasze jako nieużytkowe. Później zmienił decyzję i zrobił mieszkania, a następnie wystawił te lokale na sprzedaż. W rezultacie pozwolenie na budowę zostało cofnięte. Ratusz, próbując pomoc, postanowił przedłożyć radnym miejskim nowy miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego.
– Uchwalono plan miejscowy, żeby „zalegalizować” ten stan faktyczny – tłumaczył Grzegorz Dziwota, kierownik referatu administracji architektoniczno-budowlanej w Urzędzie Miasta Płocka. – Następny problem, co już dotyczy wszystkich budynków, to zobowiązanie dewelopera do budowy drogi połączonej z drogą publiczną.
Deweloper zrobił woltę i odmówił, zostawiając drogę z płyt budowlanych. – A ta nie spełnia żadnych standardów. Prezydent proponował, że przejmie pozwolenie na budowę. Przyszedł geodeta. Pozwolenie jest ważne przez 3 lata. Wszystko odbyło się za zgodą inwestora. W międzyczasie deweloper wytoczył miastu proces na 1,2 mln zł celem zwrotu kosztów za poprowadzoną kanalizację, która faktycznie nadaje się tylko do rozbiórki. Sprawa jest w sądzie. A póki się nie skończy i nie będzie wiadomo, co z tą kanalizacją, nie rozpocznie się także budowa drogi. Miasto nie może sobie pozwolić, aby zwracać fundusze za kanalizację, która nie spełnia żadnych standardów, a potem budować kolejną za środki publiczne – podkreślał Dziwota.
[ZT]13439[/ZT]
Winda ma być i basta
Jakby tego było mało, dochodzi jeszcze sprawa windy. Dziwota przypominał, że pierwotne pozwolenie na budowę przewidywało poddasze nieużytkowe, do którego windy nie dochodziły. Deweloper zmienił zdanie i zrobił tam mieszkania, co było – jak zastrzegał pracownik Ratusza – niezgodne z przepisami. Dziwota zastrzegał: – W związku z uchyleniem pozwoleń na budowę, deweloper musi pozyskać nowe. A skoro lokale na poddaszu mają być mieszkalne, a według mojej wiedzy trzy lokalne zostały sprzedane, to musi dochodzić winda.
Pani Barbara, kolejna mieszkanka, jest zrozpaczona całą sytuacją. Ona również nie ma obiecanego aktu notarialnego. Obawia się nie tylko o sprawę windy w bloku przy ul. Żyznej 45.
– Apeluję do dewelopera o zwrot wpłaconych pieniędzy. Nie mam ciepłej wody. Grożą zakręceniem ciepła. Trafiłam do pałacu cudów, bo inaczej tego nie mogę nazwać – nawiązywała do bloku przy ul. Otolińskiej. –. W pałacu cudów przynajmniej zimą mają ogrzewanie, bo ja go mieć nie będę. Jestem już w takim wieku, że sił do walki brakuje.
Jeden z obecnych na wizji dodał, że jak tu zaprojektować przedłużenie szybu windy, tak by winda dochodziła na ostatnie piętro, skoro w tym miejscu znajduje się czyjeś mieszkanie. – Co tu robić? – zafrasował się pan Marek. Dostrzega rozwiązanie. Najlepiej, aby deweloper dogadał się z lokatorami z ostatniego piętra i zwrócił im koszty za urządzenie. W bloku są jeszcze wolne mieszkania. Wspomniał także o pewnej propozycji mecenasa reprezentującego dewelopera, aby to… sami mieszkańcy zrzucili się na windy, skoro Inbud nie ma pieniędzy.
Pani Dorota dysponuje aktem notarialnym. Mieszkanie kupiła w 2014 r., a już rok później cofnięto pozwolenie na budowę bloku przy Żyznej 45.
– Okazało się, że blok nie powstał zgodnie z zapisami planu przestrzennego zagospodarowania terenu. Właśnie na tej podstawie cofnięto pozwolenie. Odwołano się do sądu. Deweloper przegrał w tym postępowaniu. Nowego pozwolenia nie wydano. Trwa przepychanka między Urzędem Miasta Płocka a deweloperem. Dochodzą nowe problemy. Jak już dostosowano plan do budynku, to okazało się, że winda powinna dochodzić również do ostatniego piętra, a dochodzi do przedostatniego. Na najwyższym są lokale, które początkowo miały być nieużytkowe, niemieszkalne. Staraliśmy się rozmawiać z deweloperem. Musi być złożona dokumentacja, czego na razie deweloper nie dopełnił. A bez tego nie możemy zająć się należycie sprawą windy.
Dziwota tłumaczył, że skoro z początku poddasze miało być nieużytkowe, to nie było konieczności, aby dochodziła do niego winda. – Deweloper dokonał samowolnej zmiany, z własnej inicjatywy.
W programie wzięła udział radna miejska, Wioletta Kulpa. Stwierdziła, że wina leży po obu stronach, Ratusza i dewelopera.
– Urząd odebrał te budynki, ci ludzie mogli tu zamieszkać. Odwołał się od decyzji UMP wojewoda mazowiecki i to on uchylił decyzję – zaznaczyła radna. – Również prezydent wielokrotnie wspominał, że zwolniono pracownika, który fizycznie odpowiadał za podpisanie dokumentu. Problem jednak został. Teraz najważniejsza nie jest przepychanka, kto będzie robił drogę czy wodociąg. Ważne, by ci państwo, którzy wzięli kredyty, stali się pełnoprawnymi właścicielami mieszkań.
W Fortum dowiedziała się, że odcięcie wody wynika z nieopłaconych rachunków. – Mieszkańcy są uczciwi, płacą, tylko robią to na konto dewelopera, a nie bezpośrednio do firmy. Pojechałam do Ministerstwa Rozwoju, spotkałam się z ministrem Soboniem. Obiecał pomóc. Urząd Miasta i sam prezydent wprowadził nas radnych w błąd. W momencie, kiedy zatwierdzaliśmy zmianę miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, powiedziano nam, że problem tkwi w zmianie planu. Dopiero po 2 latach dodano, że jeszcze trzeba wystąpić o odstępstwo budowlane. Ale przecież taki wniosek składa się przy rozpoczęciu budowy, a nie kiedy budynki już stoją.
Wytknęła Ratuszowi brak pełnej informacji. – Czuję się w tym momencie oszukana, bo miało chodzić tylko o zmianę planu zagospodarowania. Ratusz się pospieszył i za pośrednictwem gońców włożył do skrzynek pocztowych informację, że oto minister nie zgodził się na odstępstwo budowlane. Nie tędy droga. Szukajmy dalej rozwiązania. Dlatego uważam, że Ratusz popełnił wiele błędów. A deweloper złamał prawo. Najpierw załatwmy sprawę mieszkańców, a później niech się boksują deweloper z Ratuszem.
Dziwota dopowiadał, że o sprawie z windą deweloper wie od 2015 r., ponadto zmiana miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego miała być dopiero początkiem drogi.
Tu można obejrzeć cały program.