19-letni Piotr Wieteska przyjechał do Płocka, aby spotkać się z poznaną w internecie płocczanką. Niestety do swojego rodzinnego domu już nie wrócił. Został uderzony w głowę, nie uzyskał także na czas odpowiedniej pomocy medycznej. Uznano, że 19-latek jest pod wpływem alkoholu. Po tej tragedii sprawą zajęła się prokuratura. Zarzuty usłyszeli: lekarka, ratownik medyczny i dwóch policjantów.
Śledczy stwierdzili w działaniach policjantów i służb medycznych nieprawidłowości. Cztery osoby usłyszały zarzuty, w tym dwóch policjantów z Komendy Miejskiej Policji w Płocku. Prokuratura Okręgowa w Łodzi oskarżyła płockich funkcjonariuszy o niedopełnienie obowiązków służbowych, narażenie poszkodowanego na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia, dodatkowo jednemu z policjantów zarzucono poświadczenie nieprawdy w protokole.
Okazuje się, że jeden z policjantów może jednak wrócić do pracy. Zgodził się na to Sąd Rejonowy w Płocku. Jak poinformowało Radio dla Ciebie, środek zapobiegawczy w postaci zawieszenia w pracy został uchylony, ponieważ mężczyzna przez dwa lata nie podejmował żadnych działań mogących utrudnić postępowanie.
– W opinii sądu, gdyby oskarżony miał taką wolę, to w czasie zastosowania środka zapobiegawczego przez prokuratora mógł podejmować czynności, które zmierzałyby do zniekształcenia materiału dowodowego, a jednak tego nie uczynił – powiedziała rzeczniczka płockiego Sądu Okręgowego. Iwona Wiśniewska-Bartoszewska.
[ZT]22944[/ZT]
19-letni Piotr Wieteska przyjechał do Płocka, aby spotkać się z poznaną w internecie Dagmarą. Młodzi ludzie wyszli ze znajomymi dziewczyny, spędzali czas na schodach przy ul. Rybaki. W pewnym momencie doszło do zwady z inną grupą. Wywiązała się awantura. Grupa, z którą przyszedł Piotrek, uciekła na dół. Kilka minut później koleżanka Dagmary znalazła nieprzytomnego Piotra, a kiedy dziewczyna ponownie go zobaczyła, już w asyście policji, siedział z głową między nogami. Na miejsce wezwano karetkę, ta jednak nie dojechała. Wersje i nastolatków i policji różniły się od siebie: funkcjonariusze zeznawali w sądzie, że grupa i sam poszkodowany nie chcieli pomocy. Piotr miał logicznie odpowiadać na zadawane pytania, więc uznali, że jest po prostu pod wpływem alkoholu. Z kolei Dagmara i jej znajomi twierdzili, że Piotr nie pił zbyt dużo, a mimo to bełkotał, nie był nawet w stanie podać policjantom dowodu osobistego.
Ponownie wezwano karetkę. Piotr był w ambulansie, ale do szpitala dojechał dopiero z policjantami. Został tam zbadany przez lekarkę, która wystawiła stosowne zaświadczenie odnośnie braku przeciwwskazań do osadzenia. Jednocześnie była przekazana informacja o możliwym urazie głowy, ponadto 19-latek miał zakrwawioną odzież, z dolnej wargi leciała mu krew. Prokuratura Okręgowa w Łodzi przedstawiła lekarce płockiego szpitala oraz ratownikowi kierującemu zespołem karetki pogotowia zarzuty dotyczące narażenia 19-letniego mieszkańca Łodzi na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia.
Policjanci zabrali Piotra na komendę i osadzili w celi, aby do rana wytrzeźwiał. W pobranej później krwi nie stwierdzono obecności alkoholu. Także badania próbek pobranych podczas sekcji wykazały, że nie był w stanie nietrzeźwości, ani też pod wpływem środków odurzających.
Kilka godzin później, nad ranem, w stanie agonalnym, Piotr znów trafił na Winiary. Już nie zdołano mu pomóc.
Stwierdzono, że stan, w jakim 19-latek został dowieziony do szpitala, wynikał z uderzenia głową o twarde podłoże. W toku śledztwa ustalono także, że nawet natychmiastowa pomoc nie gwarantowała Piotrowi przeżycia.