reklama

Szef płockiego zoo odchodzi do Poznania

Opublikowano:
Autor:

Szef płockiego zoo odchodzi do Poznania - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościPotwierdziły się nasze informacje - Aleksander Niweliński, od 17 lat szef płockiego zoo, opuszcza Płock dla ogrodu zoologicznego w Poznaniu. Dziś prezydent stolicy Wielkopolski podpisał nominację.

Potwierdziły się nasze informacje - Aleksander Niweliński, od 17 lat szef płockiego zoo, opuszcza Płock dla ogrodu zoologicznego w Poznaniu. Dziś prezydent stolicy Wielkopolski podpisał nominację.

Jak już pisaliśmy, Aleksander Niweliński starał się o posadę dyrektora poznańskiego zoo. Fotel szefa ogrodu był wolny od marca tego roku, gdy ze stanowiskiem pożegnał się Lech Banach. W konkursie ogłoszonym przez prezydenta Poznannia w szranki stanęło ośmiu kandydatów, ale to dyrektor płockiego zoo zdobył najwyższe noty u członków komisji konkursowej i to jego kandydaturę rekomendowali oni prezydentowi Ryszardowi Grobelnemu.

- Prezydent podpisał nominację - potwierdził dziś Paweł Marciniak, rzecznik prasowy poznańskiego urzędu.

Aleksander Niweliński nie ukrywa zadowolenia. - To dla mnie szansa na rozwój - mówi sam zainteresowany. - Zawsze lubiłem wyzwania. Wyzwaniem był dla mnie Płock, gdy przyjeżdżałem tu 17 lat temu z Krakowa, gdzie byłem zastępcą dyrektora. Tu coś dobrego udało się zrobić, płockie zoo jest w bardzo dobrej kondycji, ale teraz czas na kolejny sprawdzian - dodaje skromnie. - A poznańskie zoo to czołówka polskich ogrodów zoologicznych, są tam gatunki niespotykane w żadnych innych ogrodach.

W poznańskiej prasie pojawiły się jednak spekulacje, że powodem, dla którego dyrektor odchodzi z Płocka, są wyniki kontroli przeprowadzonej przez urzędników z magistratu. - Cóż, pracuję w budżetówce od ponad 30 lat, naprawdę zdążyłem przywyknąć do faktu, że w jednostkach budżetowych są kontrole - nie bez ironii komentuje te doniesienia Niwelliński i już na poważnie dodaje: - Były takie lata, że tych kontroli było nawet kilkanaście rocznie, a nie odchodziłem z ich powodu z pracy. To normalne, że są kontrole, a w miarę ich szczegółowości, ujawniają one jakieś niedociągnięcia. Gdyby były poważne prezydent Andrzej Nowakowski z pewnością wyciągnąłby wobec mnie konsekwencje, a tych nie było.

Aleksander Niweliński był szefem płockiego ogrodu od 17 lat i zmienił zoo nie do poznania. Poza tym udzielał sie społecznie - przez wiele lat był prezesem Płockiej Lokalnej Organizacji Turystycznej, a także członkiem zarządu Ligi Ochrony Przyrody w Płocku czy Stowarzyszenia Przyjaciół Chóru Pueri et Puellae Cantores Plocenses.- Człowiek nie poświęca tyle czasu miastu, którego nie lubi - kwituje zapytany o swoje związki z Płockiem.

Teraz przed nim, jako dyrektorem zoo w Poznaniu, spore wyzwania. Tamtejszy ogród istnieje od ponad 140 lat i składa się z dwóch części - tzw. stareggo zoo, które powstało w 1874 r., i nowego, w pobliżu Jeziora Maltańskiego, które zbudowano w latach 70. Od czterech dekad to nowe cały czas się rozwija - przybywa pawilonów i zwierząt. Wśród tych, których Aleksander Niweliński nie widział na co dzień w Płocku, są m.in. niedźwiedzie brunatne czy tygrysy syberyjskie.

Nie wiadomo na razie, kto zastąpi Aleksandra Niwelińskiego w płockim zoo. Jak dowiedzieliśmy się od Huberta Woźniaka z biura prasowego Ratusza, po odejściu Niwelińskiego zostanie powołany pełniący obowiązki, a zaraz potem ogłoszony konkurs.

- Bardzo serdecznie dziękuję panu dyrektorowi za te wszystkie lata - komentuje krook dyrektora zoo pprezydent Andrzej Nowakowski. - Mam świadomość, jaki ogrom wytężonej pracy został włożony w rozwój ogrodu, by był jak najlepiej postrzegany nie tylko w Polsce, ale i na świecie. I za to, zwłaszcza za projekty hodowlane i dbałośc o wizerunek płockiego zoo należy się dyrektorowi największa wdzięczność.

Jak już pisaliśmy, zmiany, które zapoczątkował Niweliński w płockim zoo, są na ogół bardzo pozytywnie odbierane przez płocczan. To za jego rządów zoo zmieniło się nie do poznania. Mieszkańcy są mu wdzięczni przede wszystkim za zlikwidowanie ciasnych betonowych klitek, w których gnieździły się dzikie koty i zastąpienie ich wybiegiem z prawdziwego zdarzenia oddzielonym od zwiedzających szybą, wybudowaniem wybiegu dla słoni, który zastąpił malutką, cuchnącą klitkę, w której te olbrzymie zwierzęta ledwo mogły się obrócić,  powiększenie wybiegu dla żyraf, wybudowanie basenu dla pingwinów, które można oglądać przez podwodne okienko, remont wielu, wielu wybiegów i klatek. Przez te lata płocczanie cieszyli się m.in. ze sprowadzenia do Płocka zagrożonego wyginięciem gatunku słoni indyjskich, kangurów, a także innych zwierząt, którym grozi całkowite wymarcie, sukcesy hodowlane tak u ssaków, jak i gadów czy płazów, włączenie płockiego zoo do różnego typu programów światowych mających na celu ochronę zwierząt zagrożonych wyginięciem, winszują mu udziału w bijących rekordy popularności imprezach np. Zoonocy czy choćby stworzenia cudnego ogrodu z bujną roślinnością, kwiatami, krzewami, o dżungli tropikalnej w pawilonie herpetarium, która stała się prawdziwym hitem, nawet nie wspominając. Właściwie to, co nie udało się w zoo za 17-letnich rządów Niwelińskiego, to przede wszystkim wciąż nierozpoczęty remont akwariów i będące tego konsekwencją zamknięcie na cztery spusty ekspozycji z rybami, ciągnące się już od 7 lat, oraz oddawanie cennych gatunków zwierząt na czele z nieodżałowaną żółwicą Balbiną innym ogrodom zoologicznym.

Fot. Tomasz Miecznik / Portal Płock

Czytaj też:

 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE