- Jesteśmy studentami, a nie profesjonalną firmą zajmującą się organizacją imprez masowych - bronią się organizatorzy po fali krytyki, która spadła na nich po tegorocznych Juwenaliach.
Głosy po Juwenaliach są, zresztą jak zawsze w takich kwestiach, mocno podzielone. Jedni wychwalają wspaniałe koncerty uznanych w środowisku muzycznym gwiazd, podkreślając, że tak dobrej imprezy dawno w Płocku nie było (wystąpili m.in. Lipali, Figo Fagot, Enkate, Onar, Kajman, Młody M, WSRH, Sokół, Marysia Starosta i inni), rewelacyjną frekwencję i fajną atmosferę, przymykając oko na pewne niedociągnięcia organizacyjne. Inni wprost przeciwnie - z grubej rury wytykają wszelkie braki w organizacji imprezy, narzekając, że nie było zapowiadanych skoków na bungee, że ochrona dość brutalnie wyprowadzała uczestników imprezy, którzy nie zastosowali się do poleceń, że ze sceny sypały się całe wiązanki wulgaryzmów. Do tego chóru zarzutów dołączyli się również mieszkańcy osiedla, skarżąc się na głośną muzykę do samego rana, górę puszek i butelek, które zostawiali uczestnicy imprezy np. przy Kauflandzie.
Radosław Makarewicz z samorządu PWSZ nie ukrywa, że studentów z samorządu wiele z tych uwag po prostu zabolało. - Artyści byli bardzo zadowoleni, ludzie fajnie się bawili, a potem spotkała nas cała masa przykrości - mówi student. - A przecież nie jesteśmy profesjonalistami, tylko studentami, którzy włożyli w organizację Juwenaliów mnóstwo serca i wysiłku, naprawdę nie jest przyjemnie słuchać tych wszystkich zarzutów, zwłaszcza że niektóre z nich są chyba tylko po to, żeby nam sprawić przykrość. Jak choćby ten, że nie zajmowaliśmy się imprezą, tylko jedliśmy kiełbaski i piliśmy piwo. Przecież coś czasem jeść też musieliśmy, będąc prawie cztery dni non stop na nogach! Albo że zabrakło koszulek z logo Juwenaliów, bo rozdaliśmy jej dzieciom. Przecież napisaliśmy wyraźnie, że będą rozdawane od 14.00 i że na imprezę są zaproszeni nie tylko studenci, ale też np. rodziny z dziećmi. To mieliśmy nie dać dziecku koszulki, jak się ustawiło w kolejce?
Takich nietrafionych zarzutów jest jego zdaniem więcej. - Dostajemy po głowie za to, że mieszkańcom bloków przy Łukasiewicza przeszkadzała muzyka, a przecież po pierwsze, Juwenalia nie odbywają się codziennie, a po drugie, nie czujemy się adresatem tych skarg - mieliśmy zgodę Ratusza, urzędnicy widzieli harmonogram imprezy i się zgodzili - wyjaśnia. - Przekleństwa ze sceny? No cóż, taka jest muzyka hiphopowa, chyba każdy wiedział, idąc na taki a nie inny koncert, czego może się spodziewać. Nie wiem też, dlaczego straż miejska albo policja nie interweniowały, skoro - jak twierdzą niektórzy, uczestnicy śmiecili przy Kauflandzie. Nasza ochrona czuwała nad bezpieczeństwem uczestników koncertu, na terenie Juwenaliów, a nie w całym Płocku!
Ochrona to osobny temat. Jednego z uczestników piątkowego koncertu, którego podpytaliśmy o wrażenia, oburzyło, że ochrona wykręcając ręce, wyprowadzała tych, którzy postanowili mimo zakazu wnieść swoje piwo na teren Juwenaliów (jeśli ktoś chciał napić się piwa na terenie imprezy, mógł je kupić tylko na stoiskach Lecha, więc niektórzy albo zaopatrywali się w tańsze trunki w pobliskim Kauflandzie i pili je duszkiem przed bramą Politechniki, albo próbowali przechytrzyć ochronę). - Zakaz wnoszenia alkoholu był oczywiście podyktowany względami bezpieczeństwa - strach nawet pomyśleć, co by było, gdyby nad głowami bawiących się ludzi nagle zaczęły latać butelki po wódce albo piwie! - wyjaśnia Radosław Makarewicz. - Ochrona, owszem, sprawnie interweniowała, ale wcale nie była brutalna! Ochroniarze robili po prostu to, co do nich należy i jesteśmy z tej współpracy bardzo zadowoleni. Podobnie jak z usług wynajętej ekipy sprzątającej - już w sobotę rano wszystko było posprzątane.
Ale nasz rozmówca przyznaje też: nie wszystko poszło tak jak planowali. - Nie było skoków na bungee, bo jak już załatwiliśmy sprzęt, to okazało się, że potrzebna jest jeszcze np. opieka medyczna - wyjaśnia. - To kolejny wydatek, a nasz budżet był ograniczony i po prostu nie starczyło nam pieniędzy. Nie ukrywamy, że niedociągnięcia organizacyjne były, nie wszystko wypadło jak powinno. Ale uczymy się na błędach, zdobywamy doświadczenie, wyciągamy wnioski. Z pewnością błędy, które popełniliśmy dały nam sporo do myślenia i w przyszłości będziemy starali się ich uniknąć. Ale dajcie nam trochę luzu, nie jesteśmy profesjonalistami. W końcu kto ma organizować studenckie imprezy, jak nie sami studenci?
Więcej zdjęć zobacz w naszej galerii:
Fot. Tomasz Miecznik/Portal Płock