Sprawa od początku była dziwna i budziła mnóstwo wątpliwości mieszkańców Międzytorza. Jak pisaliśmy, nagle ni stąd ni zowąd spółdzielnia zażyczyła sobie dość wysokich dopłat za śmieci w pierwszym półroczu, gdy jeszcze ich wywozem na tym osiedlu zajmowała się spółka Eko-Maz (dziś, po wejściu w życie ustawy śmieciowej, spółka już nie obsługuje tego terenu). W piśmie spółdzielnia nie podała żadnej postawy prawnej, nic. Mieli płacić i kropka w zależności od metrażu - im większe mieszkanie, tym więcej.
W rozmowie z nami spółdzielnia tłumaczyła, że sąd zakwestionował dotychczasowy sposób naliczania stawek mieszanych i w związku z tym trzeba było rozliczyć faktycznie poniesione koszty. Mieszkańcy w rozmowie z nami zapowiadali, że nie mają zamiaru płacić ani grosza, a żądania spółdzielni są bezprawne.
Ich upór się opłacił - niedługo po artykułach na naszym portalu, spółdzielnia wycofała się z pomysłu.
Jak wczoraj wyczytali mieszkańcy w informacjach wywieszonych na klatkach schodowych , 25 września rada nadzorcza podjęła uchwałę (nauka nie poszła w las - pismo zawiera wszystkie wskazania podstawy prawnej i numer dokumentów!), że niedopłatę pokryje spółdzielnia z przewidywanych przychodów z działalności gospodarczej w tym roku.
Skąd ta nagła zmiana stanowiska? - Gdy podejmowaliśmy uchwałę w styczniu, nie mieliśmy pełnego oglądu sytuacji, nie wiedzieliśmy, jak wysokie będą dopłaty, w jakiej kondycji będzie spółdzielnia - tłumaczy Lech Latarski z rady nadzorczej spółdzielni. - Teraz, po trzech kwartałach, już to wszystko wiemy, dlatego mogliśmy podjąć decyzję, że z środków spółdzielni pokryjemy brakujące 150 tys. zł. Bardzo lubię takie rozwiązania, zwłaszcza że faktycznie dopłaty miały być wysokie.
Komentuje jeden z mieszkańców: Oczywiście, w pierwszej chwili ucieszyłem się, że jestem 90 zł do przodu i dzięki interwencjom spółdzielnia ustąpiła. Ale po zastanowieniu przyszła taka refleksja: a ile było tego typu uchwał, które przeszły niezauważone...?
Czytaj też: