Pozostawione w upale, na śmietniku albo przywiązane gdzieś w lesie. Czasem z odrąbanym ogonem, zaczepione sznurem o kratę, kończące swoje życie w rzece. Nie brakuje smutnych historii zwierząt, dla których człowiek okazał się tym, który wydaje wyrok decydujący o ich życiu lub śmierci. Ten pies w momencie znalezienia był już tak wycieńczony, że nie zdołał podnieść głowy...
– W piwnicy pustostanu przy ul. Wesółki do słupa przywiązano psa. Jest tak słaby, że nie ma siły nawet podnieść głowy – brzmiało poniedziałkowe zgłoszenie do dyżurnego Straży Miejskiej. Na miejsce zgłoszenie wysłano patrol – opisuje rzeczniczka prasowa municypalnych, st. insp. Jolanta Głowacka.
Zgłoszenie wpłynęło 9 września około godz. 11.00. Zadzwonił zaniepokojony mężczyzna, który wyszedł na spacer ze swoim pupilem. Wówczas usłyszał skomlenie psa. – Postanowił sprawdzić skąd dochodzi. Wtedy odkrył ledwo żywe zwierzę. Po dojechaniu na miejsce interwencji, na patrol czekał zgłaszający, aby dokładnie wskazać miejsce porzuconego psa. Strażnicy w piwnicy zastali leżącego na posadzce psa średniej wielkości, rasy mieszanej, o maści jasno brązowej. Pies za szyję przywiązany był do słupa, aby nie mógł wydostać się z budynku. Zwierzę było tak wycieńczone, że nawet nie miało siły podnieść głowy. Strażnicy próbowali dać mu wody. Niestety, po kilku minutach pies zdechł. Nie miał chipa – dopowiada Głowacka.
Na miejsce zdarzenia wezwano patrol policji.
- Policjanci wykonali niezbędne czynności, w tym oględziny miejsca, w którym znaleziono psa. Dalej w sprawie ustalany będzie właściciel pustostanu oraz właściciel czworonoga, rozpytani na tą okoliczność będą również okoliczni mieszkańcy - informuje mł. asp. Marta Lewandowska z Komendy Miejskiej Policji w Płocku. - Płoccy policjanci prowadzą czynności w kierunku naruszenia przepisów ustawy o ochronie zwierząt. W takim przypadku przewidziana jest kara do 3 lat pozbawienia wolności.