Rutkowski kontra Olewnik: jest wyrok [foto]

Dziś sąd ogłosił wyrok w sprawie Włodzimierza Olewnika oskarżonego o pomówienie Krzysztofa Rutkowskiego. Detektyw stawił się w sądzie, Olewnika reprezentował pełnomocnik.

Krzysztof Rutkowski przez krótki czas pomagał rodzinie Olewników w poszukiwaniach porwanego i zamordowanego Krzysztofa, później ich drogi się rozeszły. Słowa Włodzimierza Olewnika, które oburzyły Rutkowskiego do tego stopnia, że wystąpił z prywatnym aktem oskarżenia przeciwko biznesmenowi, miały paść trzy lata temu podczas wywiadu udzielonego przez ojca zamordowanego dla TVN 24. Olewnik miał wtedy nazwać detektywa oszustem, który w sprawie Krzysztofa znalazł się nieprzypadkowo, ale był powiązany z porywaczami. No i że wyłudził od ojca porwanego milion zł (Rutkowski twierdzi, że za swoją pracę wziął tyle, ile było ustalone, czyli 20 tys. zł). Po tej wypowiedzi Rutkowski oskarżył Olewnika, że go pomówił, a wypowiedź szkodziła jego wizerunkowi oraz pracy. Oskarżony nie przyznał się do winy. Żaden z mężczyzn nie chciał słyszeć o ugodzie. Rutkowski żądał przeprosin w TVN 24, potrącania połowy pensji przez rok i nawiązki w wysokości 100 tys. zł. Obrońca oskarżonego chciał uniewinnienia swojego klienta lub umorzenia postępowania z powodu znikomej szkodliwości społecznej czynu.

Dziś płocki Sąd Rejonowy przy licznym udziale mediów wydał wyrok w tej sprawie. Sąd uznał, że Rutkowski faktycznie został pomówiony przez Olewnika. Jednocześnie ze względu na niską szkodliwość czynu umorzył postępowanie tytułem próby na okres jednego roku. Zobowiązał za to oskarżonego do zamieszczenia przeprosin na antenie TVN 24 w godz. 15-17. Biznesmen poniesie też pewne konsekwencje finansowe - musi zapłacić 20 tys. zł na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej, a także zwrócić koszty poniesione przez Rutkowskiego (ok. 2,5 tys. zł) i wpłacić 100 zł na rzecz skarbu państwa.

Sędzina długo tłumaczyła - i to językiem zrozumiałym, dalekim od prawniczych niuansów i określeń - skąd taki wyrok po przewodzie sądowym, trwającym ponad rok. Zaznaczyła, że oskarżenia z ust Rutkowskiego pod adresem Olewnika potwierdziły się, został pomówiony czyli zniesławiony. Oskarżony nie udowodnił, że przed telewizyjnymi kamerami mówił prawdę, a jedynie swoje wnioski przedstawiał jako fakty. A słowo "oszust" godzi w dobre imię i cześć każdego.

Nie doszło jednak do skazania, lecz do umorzenia postępowania. - Na rok, to najkrótszy możliwy termin. Oparliśmy się na kilku przesłankach: oskarżony nie był nigdy karany, w ostatnim czasie zmienił zachowanie w stosunku do oskarżyciela, a prognoza na jego przyszłe zachowanie jest korzystna - uzasadniała sędzina.

Zaznaczyła, że wina Olewnika nie byłą znaczna, ale słowa, które padły w emocjach, w wyniku impulsu, wzburzenia, nie zasługują na pochwałę.

Wyrok nie jest prawomocny. W ciągu 7 dni strony mogą wystąpić o uzasadnienie wyroku na piśmie, później w ciągu 14 dni od daty doręczenia mogą apelować do Sądu Okręgowego za pośrednictwem Sądu Rejonowego.

Czy tak się stanie? Obrońca Włodzimierza Olewnika (jego samego nie było dziś w sądzie) zapowiedział na korytarzu po wyjściu z sali, że musi zapoznać się z uzasadnieniem i dopiero wtedy podejmie decyzję o ewentualnej apelacji. Z sądu wychodził bocznym wyjściem, bo korytarz opanowali dziennikarze, którzy otoczyli Rutkowskiego. Detektyw długo mówił przed kamerami, wyglądał na zadowolonego.- Nie będę apelował, wyrok całkowicie mnie satysfakcjonuje - mówił do licznie zebranych dziennikarzy. - Przez półtora roku tak naprawdę czekałem tylko na jedno słowo Włodzimierza Olewnika: „przepraszam”.



Czytaj też: