Rozpadające się schody przy starym moście w każdej chwili grożą zawaleniem. Mówi się, że trzeba wydać milion zł na ich remont. Sprawdziliśmy - nie milion zł, ale półtora miliona, i nie na remont, ale na... rozbiórkę.
Biuro prasowe Ratusza poinformowało przed kilkoma dniami o remoncie schodów w Jarze Kazimierza i budowie w miejscu wydeptanej dróżki chodnika prowadzącego nad Sobótkę. Naprawiono schody i ściany, zniknęły także bohomazy sprejem, odnowiono barierki, wyczyszczono okoliczne studnie i wzmocniono skarpy. Całość kosztowała ok. 150 tys. zł, a że wyszło mniej niż planowano wydać, zapadła decyzja o budowie nowego chodnika nad Sobótkę. Jak informuje Konrad Kozłowski, prace mają się zakończyć do połowy listopada, nowy chodnik z polbruku będzie kosztował 45 tys. zł.
Z jednej strony skarpy praca wre więc na całego. A co ze schodami przy starym moście, które zostały zamknięte, bo są w tak fatalnym stanie, że mogą się w jednej chwili zawalić? Pisaliśmy o nich prawie rok temu. Okazało się wtedy, że ani w 2011 r., ani w 2012 nie zabezpieczono w budżecie pieniędzy na ich remont. - Musimy jak najszybciej zarezerwować pieniądze i raz na zawsze zrobić tam porządek - zapowiadał wówczas Mariusz Pakulski, szef Wydziału Gospodarki Mieniem Komunalnym.
Dziś wiadomo, że pieniędzy na remont nie było i nie ma. I pewnie nie będzie, bo chodzą słuchy, że pochłonąłby on aż milion złotych. „Chodzą słuchy” to dobre określenie, bo okazuje się, że trudno ustalić źródło tej bajońskiej sumy. Wiceszef Muniserwisu Andrzej Gryszpanowicz odsyła do Ratusza. Mariusz Pakulski, szef Wydziału Gospodarki Komunalnej, który jeszcze rok temu trzymał pieczę nad schodami - do szefa Wydziału Kształtowania Środowiska. P.o. dyrektora tego wydziału Tadeusz Harabasz - do dyrektora Wydziału inwestycji i Remontów Cezarego Guzanka. I tak dalej.
Czegoś konkretnego o nieszczęsnych schodach dowiedzieliśmy się dopiero od geologa miasta Sławomira Milika, który dwa lata temu - jako szef ówczesnego Wydziału gospodarki komunalnej i kształtowania środowiska, przygotowywał dokumentację… rozbiórki schodów. Jak wyjaśnia Milik, ich konstrukcja nośna jest tak pozapadana, że o żadnym remoncie nie ma mowy, schody kwalifikują się już tylko do likwidacji. I to pilnej! Sytuacja jest naprawdę niebezpieczna - w każdej chwili mogą się zarwać na kilka metrów, a spacerującym tamtędy mimo szlabanu i tabliczek może spaść na głowę kawał betonu. - Dwa lata temu była gotowa cała dokumentacja rozbiórki, a także - ze względu na to, że obszar znajduje się w jurysdykcji konserwatora zabytków - projekt odtworzenia schodów - mówi Sławomir Milik. - Potem temat nagle ucichł. Po upływie dwóch lat część dokumentacji się już zdezaktualizowała.
Z kosztorysu inwestorskiego wynikało, że likwidacja dwóch biegów schodów - od parku na Górkach do Mostowej i od przyczółku mostu do ul. Rybaki pochłonęłaby ok. 1,5 mln zł, bo po likwidacji schodów powstałaby w tym miejscu nisza, która groziłaby niebezpiecznym dla Mostowej osuwiskiem i trzeba by zabezpieczyć skarpę. - To jednak tylko kosztorys inwestorski. - podkreśla geolog miasta - Niewykluczone, że wyłoniony w przetargu wykonawca zaoferowałby niższą kwotę.
Podsumowując: trzeba wydać nie milion złotych, ale półtora miliona. I nie na remont, tylko na likwidację. Ale nie ma się co oszukiwać - żadnej władzy nie będzie na rękę wydanie 1,5 miliona zł na coś, co ma zniknąć…
- Będziemy się starali w miarę możliwości wygospodarować pieniądze na ten cel w przyszłorocznym budżecie - zapowiada szef Wydziału Inwestycji i Remontów, Cezary Guzanek.
Fot. schody nad Sobótkę - UMP, schody przy starym moście - Portal Płock