55 pacjentów z potwierdzonym COVID-19, w tym 3 na oddziale intensywnej terapii, a 42 kolejnych oczekuje na wynik testu - tak wyglądała sytuacja epidemiczna w szpitalu na Winiarach w środowy poranek. O 8:30 wolne było 1 łóżko dla pacjenta z COVID-19.
W Płocku sytuacja jeszcze nie jest tak dramatyczna, jak w niektórych placówkach w innych częściach kraju. Jak tłumaczy Stanisław Kwiatkowski, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego, podawana informacja po 2 godzinach może być już nieaktualna. O 8:30 wolne było 1 "normalne" łóżko, a do tego 3 na oddziale intensywnej terapii.
- Tak wyglądała sytuacja dziś rano - mówi Kwiatkowski. - Od dziś obowiązuje system rozsyłania pacjentów po wszystkich oddziałach dedykowanych do leczenia COVID-19. Wiadomo gdzie są jeszcze wolne łóżka, a gdzie są zajęte. Meldunki mają być przekazywane przez całą dobę. Koordynator będzie mógł powiedzieć, że chorego z Płocka trzeba przewieźć do Radomia czy Siedlec, bo tam jest wolne łóżko. Tak to będzie wyglądać. Jak to będzie wyglądać? Jeszcze nie wiemy. To świeża informacja z rana.
Troje pacjentów na oddziale intensywnej terapii jest poddanych tlenoterapii, a stan pozostałych pacjentów dyrektor określił jako stabilny. W ciągu dnia sytuacja może się jednak zmienić, bo do szpitala dotrą kolejne wyniki - pacjenci z negatywnymi zostaną odesłani do domu. Rotacja odbywa się obydwie strony.
- Sytuacja jest poważna, ale wielkiej katastrofy nie ma. Jeśli pacjentów z COVID-19 będzie jednak przybywać, może stać się trudna, bo nie będzie gdzie ich kłaść - obrazuje Kwiatkowski.
Miejsce jest, personelu brak
Teoretycznie dla pacjentów z COVID-19 może być więcej miejsca. Póki co pacjenci przebywają w oddziałach zakaźnym i płucnym, a w odwodzie są jeszcze dermatologia i okulistyka, które na tę chwilę pracują normalnie. Możliwości techniczne są, ale brakuje personelu.
- Oczywiście, mamy takie możliwości. Problemem jest kwestia obsady personelu. Coraz więcej personelu przechodzi na kwarantannę. Dermatologia i okulistyka były przygotowane podczas pierwszej, wiosennej fali zachorowań, ale to kwestia obsady lekarskiej i pielęgniarskiej. Nie mamy tam personelu - tłumaczy dyrektor.
Szpital kilka dni temu skutecznie odwołał się od decyzji wojewody, który nakazał zwiększenie liczby łóżek. Tłumaczono to właśnie brakami personelu.
A jak wygląda sytuacja z personelem na pozostałych oddziałach?
- Póki co dajemy radę. Są pojedyncze przypadki, kiedy lekarze i pielęgniarki są kierowani na kwarantannę, bo mieli kontakt z kimś zarażonym, ale ogniska na tę chwilę nie ma - zapewnia Kwiatkowski. - Myślę, że od poniedziałku "interna" może zacząć pracować pełną parą. Na jednym odcinku jest tam teraz wykonywanych 5 łazienek.
Kończy się szkolenie personelu, którzy będą obsługiwać aparat do wykonywania testów na obecność chorób zakaźnych, m.in. koronawirusa. Jak mówi Stanisław Kwiatkowski, uruchomienie powinno nastąpić w przyszłym tygodniu. Nadal nie wiadomo ile testów będzie można wykonywać.
Placówka zużywa coraz więcej sprzętu ochrony osobistej, ale, jak zapewnia dyrektor, póki co nie ma problemu z jego dostępnością.
Problem z izolatorium
Dużym bólem głowy dla szpitala jest za to zorganizowanie izolatorium - miejsca, do którego mogą być skierowane osoby z łagodnym przebiegiem COVID-19 lub podejrzewane o zakażenie. Z różnych powodów, np. mieszkania ze starszymi osobami, izolacja w innym miejscu może być wskazana. Jak mówi Kwiatkowski, placówka została zobowiązana do utworzenia takiego miejsca przez wojewodę.
- Rozmawiamy z właścicielami hoteli. Część odmówiła, część się zastanawia. To bardzo trudne. Mam nadzieję, że uda nam się znaleźć takie miejsce - mówi Kwiatkowski.
Jak dodał dyrektor, trwają rozmowy z właścicielami 3 hoteli.