8 stycznia 1982 roku zapory po lewobrzeżnej stronie Radziwia nie wytrzymały. Dzielnica została zalana, niektórzy stracili dobytek życia. Ewakuowano ponad 14 tysięcy ludzi.
To było niespotykane zjawisko. Specjaliści nazywają je powodzią zatorową - woda się cofnęła, żywioł przyszedł od strony Włocławka. Jak można przeczytać w artykule dr. inż. Zbigniewa Janusza Ambrożewskiego, od grudnia 1981 roku warunki meteorologiczne były bardzo specyficzne. Silne mrozy, ocieplenie i powrót mrozów skutkowały powstaniem dużych ilości śryżu, czyli lodu prądowego.
W okolicach Włocławka nagromadziło się go bardzo dużo. Powstał zator, woda się cofnęła w stronę Płocka. Zapory w lewobrzeżnej części Płocka nie wytrzymały. Wisła zalała dużą część Radziwia, a także okoliczne miejscowości. Rozpoczęła się ewakuacja mieszkańców. Przypomnijmy, że niespełna miesiąc wcześniej wprowadzono w Polsce stan wojenny.
- Naszego domu nie zalało, ale przyszło wojsko i nie było wyboru. Trzeba było się spakować i ewakuować - wspomina w rozmowie z nami pani Wanda Nowak, mieszkanka Radziwia. - Komunikacja przez most była niemożliwa. Na drugą stronę miasta jechaliśmy przez Włocławek. To najdłuższa podróż na drugi brzeg - uśmiecha się po latach.
Niektórzy mieszkańcy stracili dobytek życia. Lodowata woda zalała całe domostwa w dużej części osiedla. Kilkanaście tysięcy osób musiało zostać przetransportowanych na prawy brzeg. Schronienie znaleźli w szkołach czy akademikach, tak jak pani Wanda, która kilka tygodni spędziła we Wcześniaku.
- Do domu mogliśmy wrócić dopiero na początku marca - dodaje.
Miasto nie zostawiło powodzian samych sobie. Część z nich została przesiedlona do bloków powstających na Podolszycach Północ. Ewakuowano ponad 14 tysięcy ludzi i 12 tysięcy zwierząt. Dziś mija 36 lat od początku powodzi.