Czy przyczepka z wielkim ruchomym bilbordem powinna zajmować miejsca na parkingu? Czy może stać w pasie drogowym? A przed kościołem?
Kampania wyborcza jest już na finiszu. Politycy robią wszystko, by przekonać ostatnich nieprzekonanych, a płocczanie... wydzwaniają na skargę do straży miejskiej.
I o ile nie ma wątpliwości, że bez zgody drogowców banery nie powinny się znaleźć w pasie drogowym (o znakach, drzewach czy latarniach nie mówiąc), o tyle sprawa nie jest taka jednoznaczna w przypadku ruchomych reklam.
Ale że płocczan krew zalewa, gdy szukają wolnego skrawka do zaparkowania, a dwa miejsca postojowe zajmuje samochód i przyczepka z wyretuszowaną mniej lub bardziej umiejętnie, bez wahania wykręcają numer dyżurnego straży miejskiej. Takich telefonów - jak potwierdza rzeczniczka straży miejskiej - przybywa wraz z finiszująca kampanią wyborczą.
- Reagujemy na każde zgłoszenie i wysyłamy patrol, ale nie w każdym przypadku możemy mówić o łamaniu przepisów - zastrzega Jolanta Głowacka.
Podaje przykłady z ostatnich dni. Jeden z kandydatów zaparkował samochód z przyczepką z zamontowanym banerem na trawniku, ryjąc kołami ziemię. - To niszczenie zieleni i podlega pod kodeks wykroczeń - mówi rzeczniczka municypalnych. - Ale jeśli przyczepka stoi na ogólnodostępnym parkingu, a nie na chodniku czy na jezdni, nikomu nie przeszkadza, nie zasłania widoczności, nie utrudnia ruchu pieszym czy samochodom, to nie mamy podstaw do interwencji.
Najlepiej - radzi strażniczka - zadzwonić do dyżurnego i wskazać lokalizację materiałów wyborczych co do których mamy wątpliwości. - Patrol oceni, czy jest podstawa do sporządzenia wniosku do sądu, czy nie. Dodam jeszcze, że my nie usuwamy tych materiałów wyborczych, a także że nie ingerujemy, jeśli plakaty czy banery stoją na prywatnym terenie.
Sami strażnicy - zapewnia - interweniują również bez sygnałów od mieszkańców. W ostatnim tygodniu zastali troje płocczan pod osłoną nocy wieszających plakaty wyborcze jednego z kandydatów dosłownie latarnia po latarni.
Zarządca dróg, czyli Miejski Zarząd Dróg, jest nieugięty, jeśli chodzi o pas drogowy, choć i tu każdą sytuację trzeba oceniać indywidualnie. - Jak już tłumaczyłem poprzednio - reklama w pasie drogowym jest możliwa, ale najpierw trzeba uzyskać pozwolenie i dokonać opłaty - wyjaśnia Hubert Woźniak z biura prasowego Ratusza. - W przypadku przyczepek z banerami sprawa jest jednak skomplikowana, bo toczy się spór, kiedy dany pojazd może być uznany za reklamę, a kiedy nie. Wiele rzeczy jest w takich przypadkach brane pod uwagę, np. czy przyczepka jest odczepiona od samochodu.
- Jeśli sama przyczepka, bez samochodu, stoi na publicznym parkingu albo w pasie drogowym, raczej na pewno zostanie potraktowana jako reklama - ocenia Hubert Woźniak.
Raczej nie ma też wątpliwości co do intencji osoby, która zostawia samochód z przyczepką jednej z kandydatek przed bramą kościoła w Imielnicy, tuż przy ruchliwej drodze krajowej nr 62 albo zaparkowała na kilka godzin na chodniku przed często odwiedzanym sklepem.
- Należy jednak pamiętać, że każda sytuacja jest inna i musi być indywidualnie rozpatrywana - podkreśla urzędnik.
Jak dowiedzieliśmy się w biurze prasowym Ratusza, jeśli chodzi o przyczepki, do tej pory MZD zamierza zwrócić się o wyjaśnienia i planuje naliczyć dziesięciokrotnie zwielokrotnione opłaty za bezumowne zajęcie pasa drogowego jedynie wobec reklam dotyczących dwojga kandydatów - Agnieszki Korajczyk-Szyperskiej (PO) i Stanisława Jakubowskiego (ZL).
Niemal wszystkie komitety i politycy różnych opcji korzystają z tej formy reklamy, jednak nie we wszystkich przypadkach zaparkowany samochód czy sama przyczepka oznacza naruszenie przepisów, fot. Portal Płock