reklama

Przemoc w Płocku. Kto się jej dopuszcza?

Opublikowano:
Autor:

Przemoc w Płocku. Kto się jej dopuszcza? - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościCzy przemoc ma płeć? Gdzie najczęściej do niej dochodzi? I czy kogoś obchodzą niepokojące sygnały dobiegające z mieszkania sąsiadów? Na takie pytania starano się odpowiedzieć w trakcie konferencji zorganizowanej w Centrum ds. Organizacji Pozarządowych.

Czy przemoc ma płeć? Gdzie najczęciej do niej dochodzi? I czy kogoś obchodzą niepokojące sygnały dobiegające z mieszkania sąsiadów? Na takie pytania starano się odpowiedzieć w trakcie konferencji zorganizowanej w Centrum ds. Organizacji Pozarządowych.

Kobieta – bez ambicji, ciepła, cierpliwa, emocjonalna, gadatliwa. Mężczyzna – autokratyczny, aktywny, bałaganiarz, agresywny. Takie cechy przypisano przedstawicielom obu płci w badaniach przeprowadzonych w 30 krajach, o czym przypominała w czasie konferencji „Przemoc ma płeć? O przemocy bez stereotypów” dr. Liliana Tomaszewska. Zajęła się tematem wpływu stereotypów na stosowanie przemocy. Głównie ograniczała się do omówienia sytuacji przedstawicielek płci żeńskiej. Szczególnie, że w Polsce próbuje się w badaniach łączyć kwestie kobiece z zagadnieniami dotyczącymi rodziny. W ten sposób zakłada się odgórnie, jak tłumaczyła, że kobieta bez rodziny nie powinna funkcjonować.

Dalej wyjaśniała: - Rodzina widzi kobietę w zawodach wymagających bardziej kompetencji miękkich, chociaż pojawiają się akcje nakłaniające panie do studiowania kierunków ścisłych. Nie wynika to jednak z chęci zmiany sytuacji, lecz z niżu demograficznego i starań uczelni, aby utrzymać się na rynku edukacyjnym. Kiedy przepytano kadrę akademicką z kierunków niehumanistycznych, okazało się, że nawet tam brakuje wiary, aby te kobiety faktycznie pracowały w wyuczonym zawodzie – a gdyby spojrzeć na zagadnienie płci właśnie z perspektywy wykonywanych zawodów, okaże się najbardziej męskim środowiskiem jest straż pożarna.

Mężczyźni też bywają ofiarami przemocy

Panie coraz częściej kształcą się, ale jednocześnie mają nałożony wymóg pogodzenia roli zawodowej i rodzinnej. Jeśli temu nie podołają, może wystąpić element przemocy. Identyczna sytuacja dotyka mężczyzn. - Takie przypadki są widoczne najczęściej na Śląsku, kobieta często tam zarządza domem i finansami. Jeśli mężczyzna nie dostarczy środków niezbędnych do funkcjonowania rodziny, wówczas dochodzi do aktów przemocy. Kiedy składa się kobiecie propozycję dodatkowego zajęcia, ona chce to skonsultować z mężem. Wszystko zależy od jego aprobaty. Jeśli propozycję dostaje mężczyzna, w 90 proc. przypadków przyjmuje ją i pyta o wynagrodzenie. Kobietę bardziej interesują relacje. Chce dobrze się czuć w danym środowisku.

Panie, które nie mają męża i dziecka, najczęściej samodzielnie podejmują decyzję o studiowaniu. Tomaszewska prowadziła na ten temat badania. - Z kolei kobieta zamężna potrafi mieć wyrzuty sumienia, ponieważ w weekend wyjeżdża na zajęcia zamiast opiekować się ogniskiem domowym. Pamiętam pewną studentkę, po którą przyjeżdżał mąż. Urządzał jej karczemne awantury na korytarzu, czym ją systematycznie zawstydzał. Oskarżał o nadmierne przesiadywanie na zajęciach. Nie sądzę, aby on po nią przyjeżdżał tylko po to, by szybciej znalazła się w domu. Prędzej nie chciał, aby spędziła za dużo czasu w innym środowisku.

Wykształcenie ma zabezpieczyć kobiecie przyszłość w obliczu rosnącej liczby rozpadających się długoletnich związków i rozwodów. To coś w rodzaju planu awaryjnego, aby potrafiła być samodzielna. - Z mężczyzną jest inaczej, to na nim ciąży odpowiedzialność za byt całej rodziny. W ten sposób wbija się obie płcie w określone role społeczne. Kobiety, które boją się samotności, pozwalają na stosowanie przemocy i wpadają w pułapkę. Sądy rodzinne najczęściej z powodu rozwodu pozostawiają dziecko przy matce, izolując w ten sposób ojca, przez co słabną więzi emocjonalne.

Odgrzewane stereotypy

Tomaszewska kreśliła także perspektywą czasową już od lat 40. i 50. - Propaganda w państwie komunistycznym wysyłała kobiety do pracy, stąd te wszystkie plakaty z hasłami „kobiety na traktory” - miały zastąpić mężczyzn, którzy zginęli w czasie wojny. Szybko potrzebowano rąk do pracy, jednak z czasem pojawiło się zjawisko bezrobocia ukrytego. - Tym razem przekonywano kobiety, aby nie wysyłały dzieci do przedszkoli w trosce o zdrowie ich pociech. Zalecano, aby zostały z nimi w domu. Nie robiono tego z tego powodu, aby wszystkim żyło się lepiej, tylko ze względów ekonomicznych. Stereotypy posłużyły za narzędzie manipulacji społecznej. Bywają wyciągane w zależności od potrzeb, aby załagodzić szersze kwestie społeczne.

Płock. To nie sprawca ucieka

Iwona Szkopek, która jest kierowniczką Ośrodka Interwencji Kryzysowej, omawiała problem przemocy na terenie Płocka na podstawie zgłoszonych, zweryfikowanych sytuacji.

Kim jest sprawca?

Nie miała wątpliwości, że to kobiety częściej zgaszają się po pomoc. W 2013 roku było to 286 pań, w zeszłym roku mniej, 229 (5 pań do 18 roku życia, 207 w przedziale wiekowym od 18 do 67 lat, 17 powyżej tego wieku). Dla mężczyzn statystyki wyglądają zupełnie inaczej: w 2013 roku zgłosiło się 34 panów, w kolejnych latach 32 i 31, w tym w 2015 roku 9 panów do 18 roku życia, 22 od 18 do 67 lat. A jak to wygląda w przypadku sprawców? Dominują mężczyźni, ale... Jeśli u mężczyzn widać tendencję spadkową (z 293 w 2013 do 229 w 2015), to u kobiet ulega wahaniom (2013 – 27 przypadków, 2014 – 41, 2015 – 31). Najczęściej dochodzi do przemocy psychicznej (158 przypadków) i fizycznej (147 zdarzeń), występuje także przemoc ekonomiczna (tu 18 zgłoszeń), seksualna (10 zgłoszeń), sześciokrotnie pracownicy mieli do czynienia z zaniedbywaniem. Był też jeden przypadek stalkingu. Najczęściej przemoc trwa nawet kilka lat, dwukrotnie rzadziej zdarza się, że kilka miesięcy lub przeciwnie – powyżej 10 lat.

W 44,71 proc. sytuacji sprawcą jest mąż, w 13,82 proc. konkubent, 10,16 proc. syn. Zdarza się również, że chodzi o ojca (6,5 proc.), byłego męża (5,28 proc.), matkę (4,87 proc.) lub brata (3,65 proc.). Za przemoc odpowiedzialna jest żona w 3,25 proc. przypadków.

Zjawisko przemocy – sytuacja na płockich osiedlach

Zdecydowanie niechlubnie wyróżniono osiedle Dobrzyńska (13,82 proc.), następnie uplasowały się osiedla Kolegialna, Wyszogrodzka i Łukasiewicza (powyżej 8 proc.). Odrobinę korzystniejszą sytuację stwierdzono na osiedlu Kochanowskiego (7,72 proc.). Powyżej 4 proc. przypadków stosowania przemocy wykryto na osiedlach: Dworcowa i Zielony Jar. Przykładowo w okrytym złą sławą „pałacu cudów” przy Otolińskiej założono kilka miesięcy temu jedną kartę.

W naszym mieście możliwe są różne formy pomocy. Polski Komitet Pomocy Społecznej prowadzi noclegownię przy Misjonarskiej 22. - To nie sprawca przemocy ucieka – przypominała Iwona Szkopek. Są punkty porady prawnej, 1 marca uruchomiono telefon dla świadków i osób doznających przemocy (numer: 660 434 220). Funkcjonują też grupy wsparcia, chociaż początki nie należą do łatwych. - Kobiety na początku boją się takiego spotkania, jednak nic tak nie pomaga jak rada od drugiej kobiety z podobnymi doświadczeniami - sądziła Szkopek.

Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej prowadzi również hostel od 2007 roku, w którym przebywają głównie kobiety samotne lub z dziećmi. Jak dotąd nie pojawił się w nim żaden mężczyzna. Nieco inaczej wygląda sytuacja z mieszkaniami chronionymi. Płock dysponuje czterema takimi lokalami. - Z jednego korzystał pan z żoną, ponieważ przemoc występowała ze strony ojca – przeważnie są to jednak kobiety z dziećmi. Istnieją plany, aby gmina przyznała mieszkania na preferencyjnych warunkach celem poszerzenia zbyt małych zasobów.

Potrzeby przerastają możliwości

W tej pracy jedyną przeszkodą nie jest brak środków finansowych. Do słabych stron Szkopek zaliczyła m. in programy dla sprawców przemocy, którzy wcale nie garną się do udziału. Pojawiła się jedna kobieta, pozostali to byli mężczyźni. Brakuje procedur do monitorowania rodzin zagrożonych przemocą, podobnie dzieci będące ofiarami przemocy powinny otrzymać pomoc terapeutyczną w większym zakresie. Do dyspozycji pracowników jest tzw. pokój przyjaznych przesłuchań z lustrem weneckim. Trafiają do niego dzieci i ofiary przemocy seksualnej. W 2015 roku odbyły się tam 74 przesłuchania z udziałem 69 dzieci i z 10 dorosłymi.

Potrzeby przerastają możliwości płockiego hostelu dla ofiar przemocy. Przebywają w nim wyłącznie płocczanie, maksymalnie do 10 osób przez okres od 3 do 6 miesięcy. Pobyt nie wiąże się z kosztami (w przeciwieństwie do noclegowni przy Misjonarskiej). To raptem trzy pokoje, w których umieszczone są obecnie trzy rodziny. Mają komplet. - Dość długo przebywała w nim starsza pani, która doświadczyła przemocy ze strony siostry i jej syna. Zbyt pochopnie zameldowała ich w swoim mieszkaniu.

Procedury związane z założeniem Niebieskiej Karty są bardzo ogólne.- Na zasadzie „musicie sobie jakoś radzić”, a problemów jest mnóstwo. Bywają przypadki, kiedy ofiara przemocy mieszka na terenie Płocka, ale sprawca już poza miastem - wówczas przy prowadzeniu sprawy współpracują z innym zespołem interdyscyplinarnym. Liczba kart ostatnio wzrosła o kolejnych 20 – głównie za sprawą policji (w 2015 roku 195 przypadków) i jednostek organizacyjnych pomocy społecznej (50 przypadków w 2015 roku). Pojedyncze sytuacje zgłasza gminna komisja rozwiązywania problemów alkoholowych (z zeszłym roku 7), oświata i ochrona zdrowia (zaledwie po 4). W 2013 roku procedurę wszczęto w 320 przypadkach, w 2014 roku w 323, z kolei w 2015 roku 260 razy.

To podobno upadek ze schodów

Zdaniem kierowniczki Ośrodka Interwencji Kryzysowej płocczan cechuje duża świadomość społeczna. - Przeważnie sąsiedzi zgłaszają anonimowo konieczność interwencji – tu jednak niezbędni są pracownicy ochrony zdrowia. Najpierw do nich trafiają osoby, które ponoć spadły ze schodów.

Nawiązała również do wcześniejszych słów dr Liliany Tomaszewskiej o dzieciach, które w związku z rozwodem sędziowie pozostawiają przy matce. - Niestety rodzice potrafią wykorzystywać dzieci jako narzędzie walki między sobą. Ktoś telefonuje, żeby zgłosić matkę rzekomo zaniedbującą dziecko. Później okazuje się, że mamy silny konflikt między kobietą próbującą ułożyć sobie życie na nowo, a jej byłym partnerem, któremu to się nie podoba. Interwencje nie zawsze bywają zasadne – podkreśliła. Przykładowo w 2015 roku brak zasadności podejmowania działań stwierdzono przy 88 zgłoszeniach.

Na koniec konferencji padły gorzkie słowa w sprawie programów antyprzemocowych. Uczestniczki doszły do wniosku, że istnieją tylko po to, aby były. Powstał plan, aby w kwietniu napisać wzorcowy program. - Może wówczas coś z tego będzie, bo obecnego dokumentu nie chce się ani czytać, ani tym bardziej realizować – komentowały panie.

Konferencję zorganizowały Antyprzemocowa Sieć Kobiet, Fundacja Feminoteka oraz Grupa Nieformalna One Billion Rising.

 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE