Stanisława Celińska gościła wczoraj w Muzeum Żydów Mazowieckich, aby przedstawić własną interpretację „Księgi Hioba”. Po raz pierwszy zetknęła się z tym tekstem w 1984 roku. Wówczas data premiery wypadła dokładnie w dzień pogrzebu ks. Jerzego Popiełuszki. – Wtedy na sali była cisza, dokładnie taka sama jak dzisiaj – wspominała artystka.
Zmierzenie się z tak trudnym tekstem jest zadaniem wręcz karkołomnym, szalenie emocjonalnym, przejmującym do cna. Jak wspomniała w jednym z wywiadów Stanisława Celińska, za każdym razem, z coraz większa pokorą, zagląda w sama siebie, a szukanie swojej własnej interpretacji uniwersalnej historii Hioba dyskutującego z Bogiem o nieszczęściach, jakich dane mu było doświadczyć, zajęło jej wiele lat. Sięgnęła po tekst w tłumaczeniu Czesława Miłosza.
Efekty tych poszukiwań mogliśmy zobaczyć we wtorkowy wieczór w dawnej bożnicy przy Kwiatka. Dzieje Hioba, który pomimo utraty majątku i potomstwa, pozostał wierny sobie i Bogu, wzbogaciła dodatkowo o pieśń „Czego chcesz od nas Panie” Jana Kochanowskiego, którego spotkała tragedia życiowa, śmierć ukochanej córki Urszulki.
Monodram w wykonaniu Celińskiej ukazuje człowieka zmagającego się z samotnością, stawiającego sobie kolejne pytania o przyczyny tych wszystkich postępujących po sobie tragedii. Jest on kompletnie opuszczony, coraz bardziej wątpiący w sens własnego życia. Na szczęście na samym końcu pojawia się nadzieja. Aby to pokazać wystarczyły tylko dwa fotele i jedna partytura oraz akompaniament Tomasza Bojerskiego. Aktorka udowodniła, że miała w sobie siłę, aby udźwignąć tak trudne zadanie i zjednać sobie publiczność. Na koniec Celińską uhonorowano pięknym bukietem kwiatów i poproszono o bis.
Fot. Portal Płock