Od kilku dni w Płocku mówi się, że obecny prezes Orlenu jeszcze w grudniu może sam podać się do dymisji, by uprzedzić ruch nowej rady nadzorczej, która ma zostać wyłoniona w styczniu.
Przypomnijmy: na 29 stycznia 2016 r. zwołano nadzwyczajne walne zgromadzenie akcjonariuszy, którego głównym punktem mają być zmiany w radzie nadzorczej koncernu. Wszyscy spodziewali się, że to właśnie walne będzie wstępem do roszad personalnych w zarządzie Orlenu, na którego czele od siedmiu lat stoi Jacek Krawiec.
Ale dziś coraz głośniej mówi się o innym scenariuszu - że prezes zarządu koncernu sam złoży rezygnację z zajmowanego stanowiska, uprzedzając to, co nieuniknione. O tym, że właśnie teraz, w ciągu najbliższych dni, a nawet godzin nastąpi spodziewana zmiana, od kilku dni rozpisują się ogólnopolskie media i serwisy giełdowe.
Ważny aspekt tej sprawy to wysokość odprawy dla odchodzącego prezesa. Jak czytamy w przygotowanym przez spółkę raporcie rocznym za 2014, odprawa w wysokości 6- lub 12-krotności miesięcznego wynagrodzenia zasadniczego przysługuje członkom zarządu koncernu nie tylko w przypadku odwołania z pełnionej funkcji, ale i rezygnacji z zajmowanego stanowiska. To samo tyczy się odszkodowania za zakaz pracy u konkurencji przez pół roku lub rok. W tym czasie byli członkowie zarządu mają prawo do odszkodowania w półrocznej lub rocznej pensji rozłożonej na miesięczne raty.
Jeśli więc prezes Krawiec faktycznie złoży do biura zarządu oświadczenie o rezygnacji, a rada nadzorcza koncernu przyjmie dymisję, również będzie miał prawo do oprawy i odszkodowania.
Dodajmy jeszcze, że 1 stycznia 2016 roku ma wejść w życie ustawa zmniejszająca gigantyczne odprawy dla członków zarządu spółek z większościowym udziałem skarbu państwa przez opodatkowanie ich wysokim, bo 70-procentowym podatkiem.
Zgodnie ze statutem Orlenu, do kompetencji rady nadzorczej należy powoływanie i odwoływanie prezesa zarządu, a także pełniącego obowiązki prezesa. Nieoficjalnie od tygodni mówi się, że Jacka Krawca ma zastąpić Wojciech Jasiński, płocczanin, poseł PiS, były minister skarbu państwa. On sam w rozmowie z nami nie zaprzeczył tym informacjom, ale też ich nie potwierdził.
Czytaj też: