reklama

Posądzony o kradzież. - Ludzie już swoje wiedzą. Fama idzie, że złodziej...

Opublikowano:
Autor:

Posądzony o kradzież. - Ludzie już swoje wiedzą. Fama idzie, że złodziej... - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości- Byłem roztrzęsiony. Ludzie patrzą jak na złodzieja, zewsząd jakieś uśmieszki, komentarze. Mówię „człowieku mam paragony, kobieta tam obsługująca każe iść, o co chodzi?” Słyszę „Proszę ze mną, bo zawołam policję” - opowiada płocczanin, który chciał tylko zrobić zakupy.

– Byłem roztrzęsiony. Ludzie patrzą jak na złodzieja, zewsząd jakieś uśmieszki, komentarze. Mówię „człowieku mam paragony, kobieta tam obsługująca każe iść, o co chodzi?” Słyszę „Proszę ze mną, bo zawołam policję” – opowiada płocczanin, który chciał tylko zrobić zakupy.

Z naszą redakcją niedawno skontaktował się płocczanin w związku z niezbyt przyjemną sytuacją, która spotkała go w połowie lipca. Jak tłumaczy pan Lech, zdecydował się ją opisać, gdyż na osiedlu ludzie się znają, ktoś pewnie widział zajście, natomiast on obawia się, że przylgnie do niego łatka „złodzieja”. Chodzi o bramki, które po odejściu od kasy zaczynają piszczeć. Równie dobrze podobna sytuacja może się zdarzyć już przy wejściu do sklepu.

Posądzony o kradzież

W połowie lipca pan Lech robił zakupy w Kauflandzie:

– Udałem się do kas, zapłaciłem, spakowałem towary i wychodzę. Przy bramkach zaczęło piszczeć. Zatrzymałem się i pytam panią, która tam jest do pomocy, co się dzieje. Powiedziała „niech pan idzie, to się często zdarza”. Przy wyjściu ze sklepu doskakuje do mnie ochroniarz, łapie – tu nie jest pewny czy za łokieć, czy za torbę – i mówi „idzie pan ze mną, bo piszczało kiedy wyszedł pan poza obręb kas”. Ludzie patrzą jak na złodzieja, jakieś uśmieszki, komentarze. Mówię „człowieku mam paragony, kobieta tam obsługująca każe iść, o co chodzi”. Słyszę „Proszę ze mną, bo zawołam policję”. Wyciągnął jakieś urządzenie i włożył do torby z zakupami, zaczął sprawdzać. Nic nie pokazało. Kazał stanąć w rozkroku i tym samym urządzeniem zaczął mnie sprawdzać. Oczywiście nic nie znalazł.

Płocczanin do domu dotarł roztrzęsiony. Kiedy był już bardziej spokojny, postanowił upomnieć się o przeprosiny, a także powiadomić o tym wszystkim dyrekcję sklepu. Skorzystał z formularza kontaktowego znajdującego się na stronie internetowej. Opisał sytuację. – Chyba po dwóch dniach zadzwonił do mnie szef ochrony z przeprosinami i zaproponował spotkanie za tydzień, bo prędzej nie może, oni są spoza Płocka i że jest mu przykro. Odmówiłem. Powiedziałem, że w sklepie mają monitoring i nie mam do dodania nic poza tym, co już opisałem w formularzu. Nie widziałem konieczności spotkania. Po paru dniach dzwoni następny, także szef ochrony, i znów namawia na spotkanie. Napisałem kolejne zgłoszenie do biura obsługi klienta, w którym zażądałem, aby w ramach przeprosin, w przeciągu trzech dni o każdej pełnej godzinie ogłosili przez radiowęzeł sklepowy komunikat: „Kierownictwo sklepu i ochrona przepraszają starszego pana w związku z bezpodstawnym posądzeniem o kradzież w dniu 15 lipca 2019 r. – opisuje. Ponadto chodziło i przekazanie 1 tys. zł na karmę da psów w płockim schronisku. W międzyczasie do płocczanina zadzwonił menadżer sklepu. Także namawiał na spotkanie. – Zapytałem czemu ma służyć. Usłyszałem jedynie, że nie będzie rozmawiał przez telefon. Powtarzał to jak mantrę. Odmówiłem. Od rozmowy minęły dwa tygodnie i cisza. Sprawdziłem, czy w sklepie pojawia się komunikat. Nie było.

Teraz pan Lech zastanawia się, co by były gdyby wcześniej kupił jakiś lek np. w aptece, który jest dostępny w sklepie, nie wziął paragonu. Albo kupił krem w drogerii, który również mają w asortymencie, może gazetę w saloniku. – Nie zawsze bierze się paragon. Za moment kończę 75 lat i nigdy coś takiego mnie nie spotkało – rozkłada ręce mężczyzna. – Syna znajomy pytał: „co ten twój ojciec nawywijał, że ochrona go zwinęła”. Bo ludzie widzieli całe zajście na początku, końca już nie i swoje wiedzą. Jak go zatrzymali, to ukradł. Na osiedlu ludzie znają się z nazwiska, z widzenia i fama idzie „o, złodziej”. A spotykać się nie chcę, ponieważ starczy mi stresu, który tej sytuacji towarzyszył – przyznaje. Dziwi się też dlaczego podano jego numer telefonu firmie ochroniarskiej, skoro jest to firma zewnętrzna. – Przecież mamy RODO.

Skontaktowaliśmy się z biurem prasowym sieci Kaufland, aby zaproponowali możliwe rozwiązanie. Mężczyzna nie otrzymał zadośćuczynienia, o które prosił. Były jedynie przeprosiny przez telefon, a przy zaproszeniu na spotkanie nie chciano mu podać powodu, dla którego miałby z niego skorzystać. Wątpliwości budzi zachowanie ochrony, wspomniane przekazanie numeru telefonu. Chociaż pytaliśmy na jakiej podstawie tak się stało, odpowiedzi zabrakło. Oto odpowiedź z biura prasowego:

– Jest nam niezwykle przykro z powodu zaistniałej sytuacji. Pragniemy poinformować, że usługi ochroniarskie w sieci Kaufland świadczy zewnętrzna agencja ochrony, której pracownik nieadekwatnie zareagował w związku z uaktywnieniem bramki alarmowej.

Pragniemy poinformować, że w związku z kłopotliwą sytuacją, do której doszło, klient został przeproszony. Zaraz po zdarzeniu, a także uwzględniając zgłoszenie przesłane przez klienta, sprawa została skierowana do dyrekcji sklepu, która skontaktowała się z klientem pragnąc wyjaśnić sytuację i osobiście przeprosić. Klient, mimo wstępnej zgody, zrezygnował ze spotkania.

W imieniu obsługi sklepu pragniemy raz jeszcze przeprosić za zaistniałą sytuację. Jednocześnie pragniemy zapewnić, że dołożymy wszelkich starań, aby podobne sytuacje nie miały miejsca w przyszłości. Dodatkowo, zlecono ponowną kontrolę wszystkich bramek alarmowych w sklepie przez autoryzowany serwis, zaś agencja ochrony przeprowadziła dodatkowe szkolenia swoich pracowników.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

logo