Temat podwyżek powrócił na wtorkowej sesji w auli ratusza. - Aż tak różowo nie jest, jak mówicie. Żeby nie wiem jak zaklinać rzeczywistość - twierdził jeden z radnych.
W punkcie sesji dotyczącym sytuacji pracowników oświaty na kilka spraw zwracał uwagę radny Prawa i Sprawiedliwości Marek Krysztofiak.
- Pracownicy administracji i obsługi, pomijając rok 2011, bo wówczas był realizowany budżet jeszcze przygotowywany za poprzedniego prezydenta z 2010 roku, otrzymali podwyżki płac w latach 2013-2014 od września i bez wyrównania. Wyniosły 112 zł i 50 gr. Na 7 lat rządów przypada 225 zł. W przypadku nauczycieli to łatwo zauważyć, że ostatnia rządowa podwyżka płac nastąpiła w 2012 roku. W zakresie dodatku motywacyjnego poprzedni prezydent zostawił nam 10 proc.. Tu również we wrześniu 2013 i 2014 roku dodano po 1 proc., czyli łącznie przez 7 lat rządów nauczycieli przybyło 2 proc.
Odniósł się również do informacji o zwolnieniu 11 nauczycieli, w tym 8 przeszło na emeryturę. - Czyli rozumiem, że trzech zwolniono. Około 30 nie przedłużono umowy o pracę. A rok wcześniej, jeszcze bez reformy oświaty, zwolniono 16, a 126 nie przedłużono umowy o pracę.
Przypominał nadzwyczajną sesję Rady Miasta Płocka zwołaną na wniosek radnych PiS. - Jednogłośnie zdecydowano, by wprowadzić do budżetu miasta podwyżkę płac dla pracowników administracji i obsługi. Padła wówczas kwota 300 zł. Niestety takiej w budżecie nie mamy, bo jest tylko 180 zł, tak jak to proponował prezydent. Różnica jest taka, że nie ma tego od kwietnia, tylko od stycznia 2018 roku. Nie wiem, panie prezydencie, czy to wiele poprawi w sytuacji pracowników. Oni mają wraz ze wszystkimi dodatkami, premią, trzynastką 2,4 tys. zł brutto.
[ZT]17011[/ZT]
Co na to prezydent?
- Dodatek motywacyjny, jeśli chodzi o płockich nauczycieli, jest najwyższy na Mazowszu, nie licząc Warszawy. Kiedy porównujemy średnie wynagrodzenie nauczycieli w Płocku, okazuje się wyższe niż w Ciechanowie czy Siedlcach.
Podkreślał, że kwota w przyszłorocznym budżecie na podwyżki dla pracowników administracji i obsługi nie wynosi 5,5, tylko 7,5 mln zł. Wyższe wynagrodzenia będą wypłacane od stycznia, a nie od kwietnia, co kosztuje miasto te dodatkowe 2 mln zł. - Wynagrodzenia nauczycieli są głównie w gestii rządu czy to poprzedniego, czy obecnego. Np. na Pomorzu Solidarność aktywizuje swoich posłów, aby wsparli działania na rzecz podwyższenia wynagrodzeń nauczycieli. Dlatego powtarzam, te podwyżki są w gestii rządu i zależą od zapisów w budżecie, który rząd przyjmie w grudniu na posiedzeniu Sejmu.
Radny był zaskoczony tym, że prezydent odnosi się do Solidarności oświatowej na Pomorzu. - Do posłów i senatora PiS składałem identyczne pismo. To była decyzja i uchwała sekcji krajowej oświaty. To nie tylko Gdańsk panie prezydencie, tylko w całym kraju. Wystarczyło się spytać. W 2010 roku pan obiecywał w zakresie dodatków wzrost do 15 proc. Minęło siedem lat i jest 12 proc. Nie wzrósł dodatek za wychowawstwo, a też pan obiecywał. A ten dodatek u nas przykładowo jest mniejszy niż w Radomiu. Tu nie chodzi o przerzucanie się cyframi. Szkoda, że pan nie uszanował woli radnych z tą kwotą 300 zł. Z tego, co wiem, to rozporządzenie zmusza samorządy, aby od stycznia była podwyżka dla pracowników samorządowych.
[ZT]17061[/ZT]
Marek Krysztofiak zwrócił się do wiceprezydenta Siemiątkowskiego. - Ma pan takie ulubione powiedzenie, że od 7 lat trwa nieustające pasmo sukcesów. Aż tak różowo nie jest, żeby nie wiem jak pan zaklinał rzeczywistość. Jeżeli już pracownicy zbierali podpisy i doprowadzili do sytuacji, że na nasz wniosek zwołano nadzwyczajną sesję w kontekście podwyżek, bo już zostali przyparci do ściany. To nie jest tak, jak mówiliście, że decyzje zapadały jeszcze przed tą nadzwyczajną sesją Rady Miasta. Na interpelacje odpowiedzieliście mi, że dopiero będziecie analizować sytuację. Skończcie z tym nieustającym pasmem sukcesów i zajmijcie się realną sytuacją - apelował radny PiS.