„Rozmodlony Izrael” to drugi koncert zorganizowany w ciągu kilku zaledwie dni w Muzeum Żydów Mazowieckich. Pierwszą artystką, która zaśpiewała w tym magicznym miejscu, była Katarzyna Jamróz. Jej recital miał jednak zupełnie inny charakter niż występ Moniki Krajewskiej.
Dysponująca niesamowicie mocnym, wyrazistym głosem mezzosopranistka ograniczyła się tylko do pieśni religijnych.
Miały one jednak bardzo różnorodny charakter. Były podniosłe, uroczyste, pełne melancholii. Ale były również radosne, afirmatywne. Niesłychany głos Moniki Krajewskiej brzmiał w murach Małej Synagogi tak, jakby w każdej chwili miał je skruszyć. Budził emocje, wobec których ciężko było pozostać obojętnym.
Zgromadzona w Muzeum Żydów Mazowieckich publiczność przyjmowała każdy kolejny utwór bardzo żywiołowo. Co pewien czas wsłuchiwała się jednak uważnie w słowa księdza profesora Andrzeja Lelenia, który prowadząc koncert zdradził wiele interesujących szczegółów z artystycznego życia Moniki Krajewskiej i Jarosława Domagały.
Bez wątpienia najbardziej zaskakująca była jedna informacja. Artyści osobiście poznali się w czwartek. Odbyli wspólnie dwie próby. Ale kiedy zaczął się ich występ, wydawało się, że występują ze sobą „od zawsze”. Rozumieli się doskonale, w lot chwytając swoje intencje. Artyzm obydwojga wykonawców doceniła publiczność, dziękując za artystyczne doznania długotrwałą owacją.
Monika Krajewska podziękowała za docenienie jej i na bis wykonała słynne „Hava Nagila”. Widzom to jednak nie wystarczyło i artyści musieli bisować jeszcze dwukrotnie. Zapewne i na tym by się skończyło, ale widzowie w końcu uznali, że artystom należy się odpoczynek.
Fot. Tomasz Paszkiewicz