reklama
reklama

Płoccy alimenciarze mają prawie 67 mln złotych długu! [STATYSTYKI]

Opublikowano:
Autor: | Zdjęcie: Depositphotos

Płoccy alimenciarze mają prawie 67 mln złotych długu! [STATYSTYKI]  - Zdjęcie główne

foto Depositphotos

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Liczba dłużników alimentacyjnych w Płocku, czyli ojców i matek, którzy nie płacą na swoje dzieci nieco spada. Spada również ich dług. Choć niekiedy – jak słyszymy w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej – ciężko ich namierzyć. Rekordzista jest zadłużony na 367 tys. złotych.
reklama

Wypłacanem zasiłku samotnym rodzicom, którzy nie otrzymują zasądzonych alimentów w Płocku zajmuje się Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej. Z danych MOPS-u wynika, że na koniec 2020 roku w Płocku było 2400 dłużników alimentacyjnych. To nieco mniej niż rok wcześniej. Na koniec 2019 roku było ich bowiem 2440. Ich dług ogółem nieco zmalał. Na koniec 2020 roku wynosił 66,7 mln zł, a na koniec 2019 – 69,8 mln zł.

Zadłużenie rekordzisty wynosi natomiast obecnie aż 366 tys. 939 zł.

Wyjaśnijmy jeszcze, że  żeby otrzymać zasiłek z funduszu alimentacyjnego trzeba spełnić określone warunki. Nie wystarczy, że kobieta czy mężczyzna jest samotnym rodzicem. Po pierwsze musi mieć zasądzone alimenty, po drugie – gdy współrodzic nie płaci co najmniej przez dwa miesiące – musi wszcząć postępowanie egzekucyjne u komornika. Do tego dochodzą jeszcze kryteria finansowe. Z funduszu alimentacyjnego świadczenie  w wysokości 500 zł  mogą uzyskać osoby, u których dochód na członka rodziny nie przekracza 900 zł netto na osobę. Jeśli spełnia te warunki może, mówiąc w uproszczeniu, przyjść do MOPS po wsparcie z funduszu alimentacyjnego.

A MOPS, po udzieleniu takiej pomocy, podejmuje działania, by te pieniądze od alimenciarza odzyskać. W pierwszej kolejności taka osoba zostaje wezwana na wywiad. Jeśli się nie stawi, urzędnicy kierują wniosek do prokuratury o ściganie go z urzędu.

- Niestety, otrzymujemy niekiedy informacje, że postępowanie zostało umorzone, gdyż np. nie można dłużnika namierzyć – informuje Eliza Dygas, kierowniczka działu świadczeń socjalnych w MOPS.

Jeśli natomiast dłużnik stawi się na wywiad, to wówczas wypełnia formularz, w którym są pytania m.in. o wysokość dochodów, miejsce zamieszkania czy stan posiadania.

- W zdecydowanej większości przypadków słyszymy, że dana osoba nie płaci, bo nie ma z czego. Albo jest bezrobotna albo ma bardzo niskie wynagrodzenie. Bezrobotnych kierujemy do Miejskiego Urzędu Pracy, by się zarejestrowali i podjęli pracę – mówi Eliza Dygas i dodaje, że są przypadki, iż po tym jak się ktoś dowie, że może zostać przeprowadzona egzekucja z jego nieruchomości, to zaczyna płacić. – Ściągalność długów alimentacyjnych wynosi u nas 40 proc. Moim zdaniem jest więc całkiem niezła. Często dłużnicy zaczynają płacić, bo chcą się pozbyć komornika, który im „ciąży”. Zdarzyło się, że ktoś spłacił od razu 5 czy 10 tys. zł. Takie sumy, jeśli ktoś pracuje, to jest w stanie pożyczyć. Gorzej jak zadłużenie wynosi 100 czy 150 tys. zł.

Ośrodki zajmujące się ściąganiem alimentów mają jeszcze jeden sposób na takich dłużników. Mogą się zwrócić do starosty gminy – w przypadku Płocka do prezydenta miasta – o zatrzymanie alimenciarzowi prawa jazdy. Ale jak mówi Eliza Dygas, ten sposób nie zawsze się sprawdza. Dłużnicy albo go w ogóle nie mają, albo już kiedyś je stracili i dla nich to żadna motywacja do płacenia.

A czy gdy urzędnicy grożą, że zatrzymają prawo jazdy, to dłużnik nie dyskutuje, że to jeszcze bardziej utrudni mu zarobienie pieniędzy, bo np. nie będzie miał jak do pracy dojechać itp.?

- Z reguły takie osoby zdają sobie z tego sprawę jak jest daleko po fakcie. Np. podczas kontroli dowiadują się, że mają zatrzymane prawo jazdy i wtedy podnoszą larum. A odzyskanie go wcale nie jest takie proste. Trzeba bowiem płacić alimenty przez następnych sześć miesięcy i dopiero wtedy można odzyskać dokument. Czyli na prawo jazdy taka osoba musi czekać co najmniej pół roku – odpowiada kierowniczka działu świadczeń socjalnych w MOPS.

Na zakończenie dodajmy jeszcze, że to samotny rodzic decyduje czy zwróci się o pomoc do MOPS-u. Są sytuacje, że współrodzic ma zasądzone powiedzmy 800 zł alimentów. I raz płaci, a raz nie. Wówczas – jeśli miną dwa miesiące niepłacenia – decyduje, czy woli co miesiąc otrzymywać z MOPS 500 zł, bo tyle można z funduszu alimentacyjnego otrzymywać, czy woli jednak dostawać te 800 zł od nie do końca wywiązującego się współrodzica. Gdy bowiem samotna matka czy ojciec dostaną zasiłek z funduszu alimentacyjnego, wówczas nie mogą już przyjmować pieniędzy od współopiekuna.

reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)
Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama