To już piąty pożar w Borowiczkach w ostatnim czasie. Tym razem zajęła się ściółka w samym środku lasu w Borowiczkach Pieńkach.
Wczoraj, w poniedziałek, pisaliśmy o niedużym pożarze traw w rejonie ujęcia wody Wodociągów Płockich na granicy miasta i sąsiedniej gminy Słupno, wcześniej, w ubiegłym tygodniu - o dwóch sporych pożarach pustostanu i niezamieszkałego budynku w tej samej okolicy.
Dziś, we wtorek, doszły kolejne dwa podobne zdarzenia. Nad ranem zapaliła się ściółka w rejonie Grabówki, również nieopodal Borowiczek. - Pożar objął stosunkowo małą powierzchnię, bo ok. 80 arów, ale ponieważ miejsce objęte pożarem jest położone na wysuszonym gruncie torfowym, przez co płomienie wchodzą w głąb gruntu, akcja gaśnicza trwała od godziny 6.18 do 11,43 - mówi rzecznik płockiej straży pożarnej, Edward Mysera. W akcji brały udział cztery samochody gaśnicze, w sumie 16 strażaków
Kolejne wezwanie strażacy otrzymali o godzinie 17.30. - Zgłaszający powiadomił dyżurnego straży pożarnej o znacznym zadymieniu nad lasem w Borowiczkach-Pieńkach - mówi rzecznik strażaków. - Na miejsce skierowano dwa samochody gaśnicze.
Na miejscu okazało się, że płonie ok. pół ha poszycia leśnego w samym środku lasu w miejscowości leżącej na terenie gminy Słupno.
Gdy rozmawialiśmy z rzecznikiem przed 19.00, wciąż trwała akcja gaśnicza. Wprawdzie strażacy szybko poradzili sobie z ogniem na wierzchniej warstwie ściółki, ale by ogień nie rozprzestrzenił się na cały las, trzeba namoczyć głębsze warstwy poszycia.
Choć pożar okazał się niewielki, mieszkańcy Borowiczek, którzy powiadomili nas o całej sytuacji, nie ukrywają przerażenia. - Wracaliśmy do domu z pracy, gdy nad lasem, kilkaset metrów od naszych domów, zobaczyliśmy ogromny dym - relacjonują. - Sprawa jest poważna, bo wiemy, jak sucho jest teraz w lesie.
Zwłaszcza że - dodają - nie da się nie zauważyć, że to kolejny już pożar w tej okolicy w krótkim odstępie czasu.
- Obowiązuje trzeci, najwyższy stopień zagrożenia pożarowego, a co za tym idzie, wstęp do lasu jest całkowicie zakazany, więc ktoś ewidentnie łamie ten zakaz - przypomina Edward Mysera. - Nie znaczy to jednak, że podejrzewamy w tym przypadku celowe działanie. Nie mamy żadnych sygnałów o ewentualnym podpalaczu, nie ma tez przesłanek, by uważać, że ktoś umyślnie podpala las.
Jak dodaje rzecznik, celowe podpalenia różnią się zazwyczaj od tych zgłaszanych w ostatnich dniach. - Podpalacza zdradza zazwyczaj pożar obejmujący znaczną powierzchnię rozniecony za pomocą materiałów łatwopalnych jak benzyna czy ropa - wskazuje Edward Mysera. - Rozumiem niepokój mieszkańców i oczywiście nie można na tym etapie zupełnie wykluczyć celowego podpalenia, ale wydaje się, że taki scenariusz jest mało prawdopodobny.
Miejsce w lesie w Borowiczkach-Pieńkach, w którym wybuchł pożar, zabezpiecza policja. Jak już pisaliśmy, funkcjonariusze z płockiej komendy cały czas prowadzą też śledztwo w sprawie pożaru w tej samej miejscowości sprzed tygodnia.
Fot. Czytelnik
Czytaj też: