Czy sowy w mieście można zobaczyć tylko w ogrodzie zoologicznym? Niekoniecznie, niewiele też o nich wiemy. Jakże zdziwiony był nasz fotoreporter, u którego obok domu rozpoczął się istny sowi koncert, w dodatku w duecie.
Sowa usiadła sobie w środku nocy na gałęzi drzewa w Imielnicy, nieopodal miejsca zamieszkania naszego fotoreportera. Jak wspomina, ciężko było zmrużyć oko, a niestety weekend już się kończył, była to bowiem noc z niedzieli na poniedziałek. Zamiast charakterystycznego pohukiwania, dźwięki raczej dałoby się zaklasyfikować jako piski jednej sowy do drugiej sowy, która siedząc na kolejnym drzewie odpowiadała równie przenikliwymi dźwiękami. Sowi duet skutecznie postawił na nogi wszystkich domowników.
- Tak na przemian darły się do siebie i nie dawały zasnąć – opowiada.
Skoro o spaniu mógł zapomnieć, wziął aparat i postanowił uwiecznić nocne spotkanie. Ku jego zdziwieniu, sowa wcale się nie spłoszyła na widok wymierzonego w jej kierunku wielkiego obiektywu. - Podszedłem do niej blisko, odległość między nami wynosiła może około trzech metrów. Korzystałem z latarki i lampy błyskowej, a sowa nic sobie nie robiła z błysków flesza, tylko dalej wydawała z siebie wysokie tony, co i raz spoglądając na mnie kontrolnie. I tak koncertowały jeszcze przez ponad godzinę.
Postanowiliśmy zapytać w płockim zoo, czy sowy często mają w zwyczaju tak hałasować nocą. Akurat ta zupełnie nie bała się ludzi. Pokazaliśmy też zdjęcia. Sową, która dała się sfotografować w Imielnicy, był puszczyk, a więc dość pospolity gatunek. Ta sowa musiała być bardzo młoda.
- Jeśli natrafimy na tak młodziutką sowę, ta jeszcze nie zna zagrożeń – mówi nam Magdalena Kowalkowska z płockiego zoo, której przekazaliśmy nasze pytania, aby skierowała je dalej do pracowników zajmujących się sowami. - Zanim nauczy się, że człowiek jest największym zagrożeniem, to do tego czasu jest szansa na zbliżenie się do niej z aparatem. A hałasowała, bo może starała się przywołać rodziców. Mogła też być głodna lub czegoś się obawiała.
I tak oto nasz redakcyjny kolega nie musiał czekać na Zoonoooc w płockim ogrodzie, aby nasłuchiwać odgłosów dzikich zwierząt. Uczestniczył w takiej przy własnym domu.
Fot. Tomasz Miecznik / Portal Płock