Bardzo mało brakowało, a doszłoby do tragedii. Mężczyzna, który akurat w czwartek przechodził ulicą, zauważył małą dziewczynkę stojącą na parapecie. W tym czasie w mieszkaniu byli rodzice dziewczynki.
Płocczanin zadzwonił do municypalnych na widok około dwuletniej dziewczynki chodzącej po parapecie w mieszkaniu. Okno było tak uchylone, że dziewczynka mogła sama je otworzyć na całą szerokość. Wysłano patrol pod wskazany adres.
- Strażnicy natychmiast udali się do mieszkania. Otworzyła im matka dziecka - relacjonuje rzeczniczka płockich municypalnych, Jolanta Głowacka. - Oprócz niej w mieszkaniu był jeszcze ojciec dziewczynki, który spał po pracy nieświadomy sytuacji. Kobieta oświadczyła, że gotowała obiad w kuchni i nie zwracała uwagi na to, co robi jej dziecko. Ponadto oznajmiła, iż córka często wchodzi na parapet, ponieważ kanapa jest ustawiona pod oknem. Kobieta, przejęta zaistniałą sytuacją, w obecności strażników zamknęła w mieszkaniu wszystkie okna. Została pouczona o prawach i obowiązkach rodzicielskich oraz uświadomiono ją do jakiego niebezpieczeństwa mogło dojść.
Jolanta Głowacka dziękuje osobie zgłaszającej. - W ten sposób mężczyzna być może zapobiegł tragedii.