W Galerii Mazovia jeszcze do wtorku 15 marca włącznie można oglądać wystawę fotografii z prestiżowego konkursu fotograficznego Grand Press Foto 2011, organizowanego przez „Press”. Natomiast Foto Weekend przygotowała Mazovia wraz z fotografikiem Markiem Konarskim i Portalem Płock. W sobotę i niedzielę od południa przed kilka godzin na specjalnej scenie Konarski prowadził ciekawe rozmowy z mnóstwem gości, były występy artystyczne, sesje zdjęciowe z modelkami, konkursy z nagrodami.
Gwiazdą imprezy w Płocku był bez wątpienia 61-letni Chris Niedenthal. To polski fotograf, jeden z najbardziej cenionych fotoreporterów europejskich. Urodził się w Londynie w rodzinie emigrantów wojennych. Ojczyznę rodziców po raz pierwszy odwiedził wraz z nimi w 1963 r. Od 1998 r. ma polskie obywatelstwo, współpracował z takimi magazynami jak Newsweek, Time, Der Spiegel, Forbes. Laureat nagrody World Press Photo z 1986 r. Po wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce wykonywał z ukrycia zdjęcia. Jedno z nich przedstawia transporter opancerzony skot na tle billboardu reklamującego film „Czas apokalipsy” Coppoli, wiszącego na budynku Kina Moskwa w Warszawie. Podczas Foto Weekendu odpowiadał m.in. na pytania Marka Konarskiego, Radia Eska i naszego portalu.
Był Pan jednym z jurorów prestiżowego Grand Press Foto 2011, którego najlepsze prace podziwiamy w Płocku. Łatwo ocenia się zdjęcia?
Chris Niedenthal: - Co innego robić fotografie, a co innego oceniać je. W jury były bardzo podzielone zdania, dla mnie od początku numerem jeden było zdjęcie z demonstracji przed Pałacem Prezydenckim w związku z krzyżem, z zaciśniętą pięścią na pierwszym planie. Bo to wszystkie emocje w pigułce. Ale były też inne typy. Ja jestem spokojnym człowiekiem, nie mówię, że coś będzie „po moim trupie”, ale w tej sytuacji byłem bardzo stanowczy, potrafiłem się postawić. I to zdjęcie wygrało.
Robił Pan fotografie wielu znanym osobom, jak to jest?
- Ja się denerwuję, on czy ona się denerwuje i mamy piękny początek wielkiej miłości. A jeszcze słyszę, że na zrobienie zdjęć mam kwadrans. Nie da się tak, to za mało. Moje zadanie to uspokoić modela, przeciągnąć spotkanie, przekonać go, by przekazał asystentom, że potrzeba jeszcze kwadransa, może pół godziny.
Jak się panu współpracowało z dziennikarzami i redakcjami?
- Teraz już mało fotografuję, ale gdy współpracowałem z redakcjami, to jechałem wykonać jakąś fotografię razem z dziennikarzem. On mi sugerował, co chce mieć na zdjęciu, podobnie jak redakcja. Ale już konkrety zostawiano mnie. Ograniczał mnie czas, bo wystarczało go zwykle na kilka zdjęć. To nie National Geographic, gdzie można długo obserwować i czekać. Często mi się wydawało, że redakcja wybiera złe zdjęcia. A tam zapewne myślą, że fotografowie to słabi edytorzy.
Jak odróżnić kicz od prawdziwego dzieła?
- Kicz to kicz, widzę od razu. Dobre zdjęcie to takie, gdy wszystko składa się w jeden cudowny moment. Chodzi o to, by w niego trafić. Czasem jest ten moment, a gorsza kompozycja. Ale to jeszcze do przebaczenia. No i dochodzi sporo elementów: ruch ręki, głowy, nawet nogi. Bo jak robimy zdjęcie osoby, która idzie, to musi mieć nogę w powietrzu. Inaczej na fotografii stoi.
Co Pan sądzi o ingerencji cyfrowej w zdjęcie?
- Dopuszczam ją w takim zakresie, jak kiedyś w ciemni,czyli kontrast, rozjaśnienie. Coś o tym wiem, bo skanuję swoje dawne slajdy sprzed 30, 40 lat. Ale niedopuszczalne jest wycinanie pewnych elementów, ludzi. Kadrowanie – tak, wycinanie – nie.
Co Pan radzi chcącym zostać fotoreporterem?
- Na początek po prostu robić zdjęcia. Ale trzeba mieć pomysł. Jeśli widzicie demonstrację, wejdźcie w nią, sfotografujcie to po swojemu. Efektami próbujcie zainteresować jakąś redakcję czy doświadczonego fotografa.
Po wielu latach spotkał się Pan ponownie z dyrektorem płockiego zoo Aleksandrem Niwelińskim?
- Tak, bardzo się cieszę z tego spotkania. Jakieś 40 lat temu nasze rodziny – moją z Londynu, jego – z Krakowa, znały się i wspólnie spędzały wakacje, na przykład w polskich górach. Potem było jeszcze jakieś spotkanie w Krakowie i teraz widzimy się pierwszy raz tu, w Płocku, po około 30 latach. Chociaż bywałem w Płocku, ostatnio na benefisie Gustawa Holoubka. A zdjęcie płockiej Skarpy jest w jednym z moich albumów.
Bardzo ciekawe opowieści innych gości Foto Weekendu przedstawimy w kolejnych dniach.
fot. Tomasz Miecznik / Portal Płock
Czytaj też: